"W Polsce wygrali tradycjonaliści"
Druga tura wyborów prezydenckich w Polsce odsłoniła podział kraju na dwie wyraźne, geograficzne, historyczne i kulturowe części: północno-zachodnią, gdzie zwyciężył Donald Tusk i centralną oraz wschodnią, gdzie zdecydowanie wygrał Lech Kaczyński - sądzi tygodnik "The Economist".
29.10.2005 | aktual.: 29.10.2005 14:50
Znaczną rolę w ostatnich wyborach odgrywała historia i geografia, ale "The Economist" przestrzega przed pokusą powierzchownych uogólnień, takimi jak np. dzielenie Polski na "A" i "B".
Wschodnia i centralna Polska w przeszłości wchodzące w skład państwa rosyjskiego nie wszędzie jest biedna i konserwatywna.
Z kolei zachodnia i północna jest bardziej otwarta na zmiany gospodarcze i społeczne, ale w większości w drugim i trzecim pokoleniu zamieszkała przez przesiedleńców ze Wschodu.
Zasadniczy podział polityczny w Polsce nie przebiega pomiędzy komunistami i antykomunistami, lecz pomiędzy tradycjonalistami i liberałami - ocenia pismo.
"Nawet wśród Polaków, którzy cieszą się z upadku komunistycznego systemu i politycznie identyfikują się z centroprawicą, występują duże (polityczne) różnice, a obóz tradycjonalistów, któremu nie brak pomysłów na rodzinę, rodzinne gospodarstwa rolne i cudzoziemców okazał się silniejszy niż ktokolwiek mógł się spodziewać" - twierdzi pismo.
Przegrany w ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich liberalny, proeuropejski establishment w Polsce nie docenił siły polskiego tradycjonalizmu. Dla Brukseli wynik wyborów prezydenckich w Polsce był "nieprzyjemnym szokiem", ponieważ wykazał, iż wyborcy w największym spośród nowych członków UE mają obawy co do tempa i zakresu zmian społecznych i ekonomicznych.
Proeuropejscy liberałowie w Polsce - pisze "The Economist" - zastanawiają się, czy właściwie zdiagnozowali obawy znacznej części społeczeństwa przed zmianami, będącymi następstwem wystawienia polskiej gospodarki na globalną konkurencję i integrację z Zachodem.
Tymczasem PiS najwyraźniej znalazł zwycięską formułę wyborczą, na którą, według pisma składa się "społeczny konserwatyzm, religijna nostalgia i obietnica walki o polskie interesy".
Nie jest też przypadkiem, iż pierwsze zagraniczne zaproszenie prezydent-elekt otrzymał z Paryża - uważa "The Economist".
"Zamiast pokazaniu światu reformistycznego, centroprawicowego politycznego oblicza współgrającego z polityką przyszłej kanclerz Niemiec Angeli Merkel, polityka w Polsce nabiera gaullistowskiego zabarwienia: nacjonalistycznego, ściśle powiązanego z interesami sektora rolnego i dodatkiem elementów klerykalizmu" - zaznacza brytyjski tygodnik.