W PiS nie ma jednomyślności w sprawie zakazu aborcji. "Ta inicjatywa nie przysporzy nam niczego poza kłopotami"
• Posłowie PiS przyznają, że projekt zakazujący aborcji jest dla partii kłopotem
• "Nie jest to sprawa, na której można wygrać, jak w przypadku programu 500+"
• Jak ustaliła WP, "przeciw" może zagłosować nawet połowa klubu PiS
• Najwięcej zwolenników może mieć w PiS uszczegółowienie zapisów dotyczących uszkodzonego płodu
• Zakaz aborcji może poprzeć część posłów Kukiz'15, PO i PSL
04.04.2016 | aktual.: 07.04.2016 15:37
Działania Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji", polegające na zbiórce podpisów pod obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującej aborcji, są dla Prawa i Sprawiedliwości sporym kłopotem, o czym przyznają w nieoficjalnych rozmowach politycy rządzącej partii. - Nie jest to dobry czas na rozpoczynanie sporów światopoglądowych ani sprawa, na której można wygrać, jak w przypadku programu 500+. Jego wprowadzenie pozwoliło nam pozyskać nowych wyborców, bo ludzie zobaczyli, że dotrzymujemy słowa i spełniamy obietnice. Natomiast ta inicjatywa nie przysporzy nam niczego poza kłopotami - mówi Wirtualnej Polsce poseł PiS proszący o zachowanie anonimowości.
W prywatnych rozmowach politycy rządzącej partii obawiają się, że sprawa aborcji wywoła niepotrzebną awanturę polityczną w kraju, zjednoczy środowiska lewicowo-liberalne, a jednocześnie zniechęci centrowych wyborców Prawa i Sprawiedliwości. - Jak pokazują sondaże, nawet w elektoracie PiS-u nie wszyscy popierają pomysł zaostrzenia przepisów aborcyjnych - tłumaczy rozmówca WP.
Partyjni liderzy mają świadomość tego faktu. Oficjalnie zarówno prezes Jarosław Kaczyński jak i premier Beata Szydło wyrazili co prawda poparcie dla inicjatywy zaostrzającej przepisy aborcyjne - w ten sposób zapunktowali u twardego elektoratu PiS-u - ale inne działania zdradzają, że wcale nie zależy im na tym, aby ustawa weszła w życie. - Prezes wie, że w tej sprawie możemy więcej stracić niż zyskać, dlatego już zaznaczył, że podczas głosowania nie będzie dyscypliny klubowej - wyjaśnia poseł PiS. Z kolei premier Szydło podkreśla, że każdy poseł ma prawo do własnych opinii i rozstrzygania tak ważnych i delikatnych kwestii w zgodzie z własnym sumieniem. Jak w tej sytuacji zachowają się politycy rządzącej partii?
Jak ustaliła Wirtualna Polska, większość posłów ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego poprze projekt zaostrzający przepisy aborcyjne. Przeciwnego zdania może być jednak od 20 do nawet 100 członków klubu parlamentarnego PiS. Realny wydaje się scenariusz, w którym obywatelski projekt zostanie przyjęty, ale tylko w części.
- Może dojść do uszczegółowienia zapisów dotyczących uszkodzonego płodu. Chodzi o wyeliminowanie najbardziej bulwersujących przypadków, czyli aborcji wykonywanych na dzieciach chorych - mówi WP z kolei inny polityk PiS proszący o zachowanie anonimowości. W jego ocenie to rozwiązanie ma większe szanse na przegłosowanie niż opcja całkowitego zakazu aborcji. - Oprócz radykałów za tą propozycją powinni opowiedzieć się również umiarkowani posłowie - tłumaczy polityk Prawa i Sprawiedliwości. Co jednak w sytuacji, gdy dojdzie do głosowania nad pierwotną wersją projektu?
- Przypuszczam, że może pójść odgórny przekaz, aby część posłów nie przyszła na głosowanie - twierdzi informator WP w PiS. Nawet w przypadku absencji pewnej grupy parlamentarzystów rządzącej partii projekt nie jest skazany na porażkę.
Wiele zależeć będzie też od postawy posłów opozycji. Z prywatnych rozmów z przedstawicielami poszczególnych klubów parlamentarnych wynika, że w każdej z partii, z wyjątkiem Nowoczesnej, są politycy gotowi poprzeć inicjatywę zaostrzającą przepisy aborcyjne. W przypadku Ruchu Kukiz'15 za obywatelskim projektem może zagłosować od 10 do nawet 25 posłów. W PSL projekt mogą poprzeć nawet wszyscy posłowie, z kolei w PO od 5 do 10 posłów. Podane liczby są oczywiście jedynie szacunkami. Większość parlamentarzystów, z którymi rozmawiała WP, przyznaje, że sprawa aborcji nie jest obecnie głównym tematem w wewnątrzklubowych dyskusjach.
Jak wynika z sondażu CBOS większość Polaków opowiada się przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Na pytanie, w jakiej sytuacji prawo powinno dopuszczać przerwania ciąży, najwięcej osób (80 proc.) odpowiedziała, że wtedy, gdy zagrożone jest życie matki. Według 73 proc. aborcja powinna być legalna, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu czy kazirodztwa, a zdaniem 53 proc., gdy wiadomo, że dziecko urodzi się upośledzone.
W Polsce, w myśl obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (z 1993 r.) aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
W projekcie Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej znajdują się zapisy uchylające dotychczasowe prawne możliwości przerwania ciąży, a także nakładające na administrację rządową i samorządową obowiązek pomocy materialnej i opieki dla rodzin wychowujących dzieci upośledzone oraz matek i ich dzieci poczętych w wyniku czynu zabronionego.
Rozwiązanie to popiera Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, które w opublikowanym w ubiegłym tygodniu komunikacie podkreśla, że w kwestii ochrony życia nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w ustawie, która dopuszcza aborcję w trzech przypadkach. "Życie każdego człowieka jest chronione piątym przykazaniem Dekalogu: 'Nie zabijaj!'. Dlatego stanowisko katolików w tym względzie jest jasne i niezmienne: należy chronić od poczęcia do naturalnej śmierci życie każdego człowieka" - podkreślił episkopat.