PolskaW orkiestrach siła

W orkiestrach siła

Kolejarze walili w bębny i dmuchali w trąbki, a pacjenci podrygiwali na łóżkach. Tak było jeszcze trzydzieści lat temu pod poznańskim szpitalem kolejowym. Szukamy chętnych do wskrzeszenia tej tradycji!

W orkiestrach siła

Człowiek zaraz staje się zdrowszy, gdy nogi same układają się do tańca. Osoba chora, gdy ma rozrywkę, szybciej zdrowieje – mówi z przekonaniem pacjent Kliniki Ftyzjopneumonologii AM w Poznaniu, który opuścił szpitalne łóżko, aby na świeżym powietrzu posłuchać cygańskiego zawodzenia skrzypka.

Niedzielne poranki

Zaledwie przed trzydziestu laty każdego niedzielnego ranka kolejowy szpital przy ul. Orzeszkowej w Poznaniu budził się z odrętwienia. Ożywiali się nawet chorzy z kroplówkami, którzy koniecznie chcieli być bliżej okien: – Wtedy zbierała się orkiestra dęta kolejarzy, a pacjenci czekali na ich granie – mówi jedna z pań obecnej lecznicy „Grunwald”, gdzie organizowano takie koncerty. Nikt nie protestował przeciwko ich głośnemu graniu. Pół Grunwaldu słuchało kolejarskich marszów: – Mieszkańcy z sąsiednich kamienic specjalnie otwierali okna, nikt nie protestował.

– Teraz byłoby tak samo – zapewnia Waldemar z grunwaldzkiej lecznicy. – Cisza i spokój są dobre na cmentarzu, a my chcemy żyć – dodaje 50-letni mężczyzna leżący na oddziale kardiologicznym. Gotów jest zaprosić muzyków Jan Sawicz, zastępca dyrektora poznańskiego Szpitala Strusia: – Będą chętni do porannych koncertów, to ich przyjmiemy. Także Szczepan Cofta, naczelny lekarz klinicznego Szpitala Przemienienia Pańskiego, natychmiast deklaruje chęć oddania miejsca muzykującej grupie pod szpitalnymi oknami: – Nasi pacjenci na pewno chętnie posłuchają muzyki, więc orkiestrze nie zamknę bramy ani przy ul. Szamarzewskiego, ani przy ul. Długiej, gdzie znajdują się nasze kliniki.

Nie te czasy?

Takiego entuzjazmu nie okazuje Ryszard Stankiewicz, dyrektor 111 Szpitala Wojskowego i wyłuszcza swoje powody: – Kiedyś pacjent leżał 13 dni, a obecnie ten czas bardzo się skrócił, więc nie wiem, czy byliby zainteresowani koncertem. Dyrektor pamięta nie tak odległą przeszłość, gdy w szpitalnej sali kinowej pacjenci zbierali się przed sceną, na której prezentowali się artyści z operetki, tancerze z baletu i kabaret „Tey”.

Chorzy zapominali o chorobie i rozmarzali się, słuchając arii z „Wesołej wdówki”. Zrywali boki ze śmiechu, gdy na deski wychodziła nieodłączna wtedy para Laskowik-Smoleń: – Może już nie te czasy? – zastanawia się szef wojskowej lecznicy. Tym razem nie zamierzamy pobudzać chorych do tak gwałtownego śmiechu, aby nie narażać ich na powtórne szycie pooperacyjnych cięć. Ale muzykantów, którzy zechcą swoim graniem skrócić czas gojenia się ran, przyjmiemy z otwartymi ramionami!

Wiesław Prządka, akordeonista lider „Gypsy Swing”:

Brałem już udział w różnych koncertach charytatywnych. Koncerty dla chorych to dobry pomysł. Trzeba tylko z odpowiednim wyprzedzeniem ustalić termin. Myślę, że muzyka którą prezentuję, uspokaja.

Ewa Murawska, flecistka szefowa tria „Cantabile”:

Granie w szpitalach to ciekawy pomysł. Skoro chwila muzyki może komuś pomóc, przynieść radość, to trzeba o to zadbać. Bardzo chętnie zagram z jednym z moich zespołów.

Danuta Pawlicka, MAZ

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)