W Norwegii faworyzują Polaków? Imigranci z Afryki są oburzeni
Przedstawiciele wielu mniejszości narodowych w Norwegii narzekają, że Norweski Urząd Pracy dyskryminuje ich kosztem Polaków. Ich zdaniem przybysze znad Wisły otrzymują pełniejsze informacje od na przykład imigrantów z Somalii lub krajów arabskich.
Będący członkiem rządzącej w Norwegii Partii Pracy i mający somalijskie korzenie Bashe Musse zainteresował największy krajowy dziennik tym, co w jego ocenie jest faworyzowaniem Polaków. Otóż na stronach Norweskiego Urzędu Pracy (NAV) można znaleźć wiele przydatnych informacji w językach polskim, angielskim i niemieckim, zaś w innych językach zaledwie niewielką ich część.
- Według mnie informacje dla wszystkich powinny być takie same - przekonuje Bashe Musse. - Czemu to Polacy mają lepiej? Każdy powinien mieć na starcie taką samą szansę znalezienia pracy w Norwegii! - dodaje.
W ilości siła
Polacy są od kilku lat najliczniejszą mniejszością narodową w Norwegii. Według ostatnich danych Norweskiego Urzędu Statystycznego od 2004 roku nad fiordami legalnie osiedliło się ponad 150 tysięcy przybyszów z Polski.
Na stronach Norweskiego Urzędu Pracy faktycznie można znaleźć bardzo dużo informacji w naszym języku. Są tam linki do broszur oraz licznych formularzy, a także informacje o warunkach zatrudnienia, ubezpieczeniach i zasiłkach. Podobnie jak czytelnicy anglojęzyczni, Polacy mogą się dowiedzieć bez konieczności tłumaczenia, jak i gdzie aplikować o pracę. Tymczasem osoby arabskojęzyczne oraz przybysze z Somalii znajdują tylko linka do tekstu zatytułowanego "Czy masz problemy finansowe?"
Informacje po polsku są też między innymi na stronie internetowej Państwowej Inspekcji Pracy (inne języki do wyboru obok norweskiego to tylko angielski oraz litewski), organizacji związkowych (wybór wiadomości po polsku jest większy niż w innych językach) czy niektórych partii politycznych (Hoeyre ma sekcje w językach angielskim oraz polskim).
Wszystkim po równo, czyli nic?
Przedstawiciele Norweskiego Urzędu Pracy tłumaczą w "VG", że obfitość danych w języku polskim dyktował zdrowy rozsądek. To właśnie Polacy najczęściej domagali się informacji. Wielu z nich nie mówiło po norwesku lub angielsku, więc urzędnicy postanowili ułatwić sobie pracę i zlecili tłumaczenia najważniejszych przepisów i dokumentów. W 2009 roku pojawiły się polskie przekłady, od tamtej pory tłumaczono informacje już tylko na język angielski.
- Tłumaczenie wszystkiego na wiele języków byłoby bardzo kosztowne - tłumaczy rzecznik NAV Hege Turnes. - Rozumiem, że osoby z innych krajów mogą się czuć z tym źle, ale jedyna alternatywa to skasowanie informacji w języku polskim - dodaje.
Pytani o zdanie Polacy, którzy osiedli w Norwegii, nie czują się faworyzowani. Przekonują, że język polski powinien się stać na norweskich stronach jeszcze bardziej powszechny niż dzisiaj.
- Mnie akurat często brakuje informacji po polsku lub angielsku - mówi Barbara z Trondheim. - Nie ma tłumaczeń przepisów skarbowych ani celnych, a one są często potrzebne. Życzyłabym sobie więcej polskich zakładek np. na stronie poczty albo elektrowni. Skoro coraz więcej klientów mówi w tym języku, czemu nie ułatwić im i sobie zadania? - pyta retorycznie.
Z Trondheim dla WP.PL Sylwia Skorstad