W Meksyku nikt nie jest bezpieczny. Gangi narkotykowe zagrażają nawet wyborom
Selfie z wyborcą nie powinno być czymś groźnym. W Meksyku jest śmiertelnie niebezpieczne. Trwa najbardziej krwawa kampania wyborcza w historii kraju. Jedną z przyczyn przemocy może być rozbicie największych karteli narkotykowych.
Fernando Puron, kandydat to kongresu stanu sąsiadującego z USA, zatrzymał się na ulicy, żeby zrobić sobie selfie z sympatykiem. W tym czasie od tyłu podszedł do niego brodaty mężczyzna w czapce, przyłożył mu do głowy pistolet i pociągnął za spust.
Puron jest jednym z ponad 110 kandydatów i działaczy politycznych zamordowanych w tegorocznej kampanii wyborczej do kongresu i władz lokalnych w Meksyku. Około 300 zostało rannych, a setki zrezygnowało z kandydowania w obawie o życie.
To najkrwawsza kampania wyborcza w historii kraju, a przemoc dotknęła praktycznie wszystkie stany i partie polityczne. Sytuacja stała się tak poważna, że niektóre ugrupowania muszą wystawiać kandydatów mało znanych, bo ci z pierwszego czy drugiego rzędu odmówili dalszego uczestnictwa w grze politycznej.
Część meksykańskich dziennikarzy podkreśla, że nigdy jeszcze wybory parlamentarne nie zbiegły się z lokalnymi. To z kolei oznacza największą w historii liczbę kandydatów i potencjalnych celów dla rozmaitych grup przestępczych. W wyborach 1 lipca obsadzonych zostanie łącznie 3 408 stanowisk różnego szczebla.
Tak jak w przeszłości szczególnie dużo ryzykują ludzie tacy jak Puron, który otwarcie rzucał wyzwanie producentom i przemytnikom narkotyków. Działacze i politycy na tyle odważni, aby przeciwstawić się przestępcą wiedzą jakie podejmują ryzyko.
Wojna z kartelami nie rozwiązała problemu
Sytuację najprawdopodobniej pogorszyły także sukcesy władz i wojska w walce z największymi kartelami narkotykowymi. Paradoksalnie to one, pomimo korupcji i krwawej wojny z państwem i między sobą, zapewniały pewien poziom stabilizacji. Osłabienie największych grup przestępczych nie oznacza wcale rządów prawa.
Miejsce organizacji wielkich baronów i rodzin przestępczych zajmuje wiele mniejszych gangów walczących o wpływy i pieniądze. One także korumpują lokalnych działaczy, likwidują rywali i starają się obsadzić kluczowe stanowiska swoimi ludźmi.
Sytuacja jest tak dramatyczna, a władze na tyle nieskuteczne, że kandydaci nie wierzą w zapewnienia policji, która obiecuje ich chronić. Z tego powodu o wiele stanowisk ubiegają się ludzie uważani za nierozsądnych, lub tacy, którzy porozumieli się z przestępcami i będą realizować ich interesy.
Meksykanie nie mogą się już doczekać dnia wyborów z nadzieją, że 1 lipca życie wróci do normy i ludzie przestaną ginąc na ulicach. – Ja boję się 2 lipca – powiedział sędzia Sądu Najwyższego Jose Ramon Cossio w wywiadzie dla BuzzFeed News.
Prawnik uważa, że świat przestępczy w coraz większym stopniu przenika do organów władzy. To z kolei musi budzić niepokój o stan meksykańskiej demokracji. Często w tym kontekście padają pytania o rolę armii Meksyku. Dziesiątki tysięcy żołnierzy walczą z grupami przestępczymi. Niejednokrotnie łamią przy tym prawa człowieka i działają poza prawem. Pada przy tym pytanie, czy w którymś momencie generałowie nie pokusza się o przejęcie kontroli nad państwem. Jedni się tego obawiają, ale nie brak i takich, którzy mają taką nadzieję bojąc się, że bez rządów silnej ręki Meksyk stanie się państwem upadłym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl