"W liście wiceprezesów do szefa PiS nie ma groźby rezygnacji"
Wiceszef PiS Paweł Zalewski potwierdził, że razem z Kazimierzem M. Ujazdowskim i Ludwikiem Dornem napisał list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W RMF FM zapewniał jednak, że - wbrew doniesieniom mediów - w piśmie wiceprezesi nie grożą rezygnacją ze swoich funkcji.
05.11.2007 | aktual.: 05.11.2007 10:08
W niedzielę telewizja Puls informowała, że politycy napisali list do premiera, w którym zagrozić mieli rezygnacją z funkcji wiceprezesów partii. Tego samego dnia rzecznik PiS Adam Bielan mówił dziennikarzom (po spotkaniu Komitetu Politycznego PiS), że nic nie wie o takim liście. Z kolei według poniedziałkowej "Rzeczpospolitej", Ujazdowski, Dorn i Zalewski chcą zrezygnować z funkcji wiceprezesów PiS w proteście przeciwko temu, co dzieje się w partii.
Pytany, w RMF FM, czy prawdą są doniesienia "Rz" o zamiarze rezygnacji, Zalewski odparł: Nie uprzedzajmy faktów. Na ten temat nic więcej teraz nie powiem.
Potwierdził jednak, że razem z Ujazdowskim i Dornem napisał list do premiera J. Kaczyńskiego, choć dodał, że bardzo dziwi się, że ta sprawa wyszła, bo była to wewnętrzna sprawa partyjna. My tego nie ujawnialiśmy - zaznaczył.
Zalewski nie chciał ujawniać szczegółów listu. Generalnie rzecz biorąc jest tam ocena sytuacji przedstawiona przez trzech wiceprezesów oraz postulaty, których realizacja - w naszym przekonaniu - może pomóc PiS być dobrą, konstruktywną, wiarygodną opozycją, która to funkcja w Sejmie pozwoli, dojść do władzy za cztery lata - powiedział.
Dopytywany, czy są w liście rezygnacje ze stanowiska wiceprezesów, Zalewski odpowiedział: "nie ma".
Wiceszef PiS podkreślił przy tym, że list ten nie jest sprzeciwem wobec działań prezesa Kaczyńskiego. To jest propozycja poprawy funkcjonowania partii - powiedział.
Jak dodał, autorom listu chodziło o to, by z jednej strony nie kwestionować pozycji prezesa, ale z drugiej strony uznali oni, że istnieje potrzeba większej wolności wewnętrznej i doprowadzenia do tego, że istotne instytucje polityczne wewnątrz partii funkcjonują realnie.
Pojawiające się w mediach od paru dni pogłoski o możliwym odejściu z PiS grupy posłów związanych z Kazimierzem Marcinkiewiczem Zalewski uznał za "totalny skandal". Ten, kto prezentuje tego typu informacje szkodzi PiS. (...) Żadnego rozłamu nie ma i nie będzie - zapewnił polityk.
Pytany, czy nie zabraknie mu wystąpienia prezydenta na pierwszym posiedzeniu Sejmu, wiceszef PiS przypomniał, że L. Kaczyński wystąpi w Senacie. Nie wyciągałbym z tego zbyt daleko idących wniosków - powiedział. Jego zdaniem, gdyby decyzja o niewystąpieniu przed Sejmem była gestem prezydenta przeciwko Platformie Obywatelskiej, to nie byłoby również wystąpienia w Senacie, gdzie PO ma zdecydowaną większość.
Zalewski jest również przekonany, że prezydent wskaże jako kandydata na premiera Donalda Tuska. Pytany czemu prezydent zwleka z decyzją, wiceprezes PiS zaznaczył, że prezydent ma na decyzję dwa tygodnie. Nie sądzę, aby z tym zwlekał. W momencie kiedy okaże się, że PO i PSL zawarły koalicję (...), spodziewam się, że natychmiast po tym, taka nominacja zostanie dokonana - dodał.
Pytany czy b. minister obrony Radosław Sikorski powinien zostać szefem dyplomacji w przyszłym rządzie Zalewski odparł, że jest to polityk, który "ma bardzo wysokie kwalifikacje w tej dziedzinie". Dodał, że nie zna żadnych "haków" w życiorysie Sikorskiego.
Nie zgodził się też z opinią obecnego szefa MON Aleksandra Szczygły, który uznał Sikorskiego za "zdrajcę, który zachował się podle" (chodziło o decyzję Sikorskiego o odejściu z obozu PiS). Ja go tak nie oceniam - powiedział Zalewski. Przypomniał, że Sikorski nie był członkiem partii. Przyznał jednak, że żałuje decyzji byłego szefa MON o "opuszczeniu PiS".