W Łęcznej zamiast fotela działa karuzela
Łęczna (Lubelskie) w rok po wyborach
samorządowych pozostaje bez burmistrza. Sąd Okręgowy w Lublinie po raz trzeci unieważnił wybór Teodora Kosiarskiego na to
stanowisko. 25-tysięczna Łęczna jest jedyną miejscowością w
Polsce, w której dotychczas nie dokonano prawomocnego wyboru
gospodarza. Orzeczenie Sądu nie jest prawomocne.
23.12.2003 | aktual.: 23.12.2003 18:00
W drugiej turze ubiegłorocznych wyborów samorządowych o fotel burmistrza Łęcznej ubiegał się były burmistrz Jerzy Blicharski (z ramienia Stowarzyszenia Rozwoju Łęcznej) oraz Teodor Kosiarski (z komitetu SLD-UP). Większością 20 głosów zwyciężył ten drugi.
Przegrany wystąpił do Sądu Okręgowego w Lublinie z protestem wyborczym, w którym podważył wiarygodność przeliczenia głosów w jednej z obwodowych komisji wyborczych w Łęcznej. Sąd uznał protest i nakazał ponowne przeliczenie głosów we wskazanym obwodzie przez komisję w innym składzie.
Wynik liczenia był niekorzystny dla Blicharskiego. Wystąpił więc z ponownym protestem - za drugim razem przegrał 9 głosami, zaś za trzecim - 24.
We wtorek, zarówno on, jak i komisarz wyborczy w Lublinie Andrzej Ślaski, wystąpili przed sądem o unieważnienie wyboru Teodora Kosiarskiego na burmistrza. Ten wniósł o oddalenie tego wniosku. Sąd orzekł jak na wstępie i nakazał ponowne przeliczenie głosów w obwodzie nr 8 przez komisję wyborczą w nowym składzie. Będzie to już czwarte ustalanie wyników głosowania w tej komisji obwodowej.
"W ocenie sądu komisja, dokonując ponownego przeliczenia głosów, naruszyła zasadę równości wyrażoną w ustawie Ordynacja Wyborcza. Część uznanych przez nią głosów za nieważne była, bez wątpienia, głosami ważnymi. Na podkreślenie zasługuje fakt, że komisja nie miała prawa dokonywać weryfikacji głosów w taki sposób, w jaki dokonała, a więc nie traktując ich równoważnie. W tym momencie mamy do czynienia z naruszeniem podstawowego prawa wyborczego, jakim jest zasada równości" - argumentował przewodniczący składu orzekającego.
"To jest dla mnie najważniejszy moment, chciałem tylko dojść prawdy, o nic więcej mi nie chodziło. W tym momencie odpłynęło ciążące na mnie odium zaślepienia władzą, o co byłem pomawiany. Mnie to orzeczenie satysfakcjonuje" - powiedział dziennikarzom Blicharski.
"Zabawa trwa dalej. To orzeczenie mnie nie satysfakcjonuje, bo jest ono wyrazem nieliczenia się z opinią publiczną. Decyzję o ewentualnym odwołaniu się od orzeczenia podejmę po otrzymaniu uzasadnienia wyroku. Nie wykluczam skorzystania z innych procedur" - oświadczył dziennikarzom Kosiarski.
Jeśli wtorkowy wyrok uprawomocni się, Kosiarski po raz kolejny będzie musiał rozstać się z fotelem burmistrza. Protestowa zaś karuzela w Łęcznej, w przypadku skuteczności protestów, może trwać niemal całą kadencję. Dopóki bowiem ponawia się czynności wyborcze, stronie niezadowolonej przysługuje prawo protestu.