W jakich krajach USA prowadzą naloty?
Amerykanie zrzucili w ubiegłym roku tysiące bomb, ścigając terrorystów
Amerykanie zrzucili w ubiegłym roku tysiące bomb
USA zrzuciły w zeszłym roku ponad 23 tysiące bomb na siedem różnych krajów - wynika z danych przytaczanych przez serwis Vocativ. A ten rok wcale nie zapowiada się spokojniej. Według wojskowych statystyk, cytowanych przez amerykański serwis, tylko w styczniu siły USA zużyły kolejnych 2,8 tys. pocisków.
Które dokładnie kraje stają się celami nalotów Amerykanów i dlaczego, oraz gdzie spada najwięcej bomb na rozkaz Pentagonu?
Nietrudno się domyśleć, że właśnie te dwa bliskowschodnie kraje są główną areną nalotów amerykańskich sił powietrznych. Według szacunków podawanych przez niezależny ośrodek analityczny Radę Stosunków Międzynarodowych (CFR) na Syrię i Irak spadło w 2015 r. przeszło 22 tys. bomb, czyli zdecydowana większość ze wszystkich pocisków używanych podczas amerykańskich nalotów na różne kraje.
USA przewodzą operującej od 2014 r. koalicji państw zachodnich i arabskich, której celem jest wyeliminowanie islamskich terrorystów, przede wszystkim Państwa Islamskiego. Choć w sojuszu jest kilkadziesiąt krajów, to Pentagon stoi za większością nalotów. A jaki jest ich skutek? Ekspert ds. bezpieczeństwa Micah Zenko podsumowuje to w artykule dla CFR prostym równaniem: 30 tys. (na tyle w 2014 r. CIA szacowało liczbę członków IS) minus 25 tys. (tyle islamistów miało zginąć podczas nalotów) równa się... 30 tys., ponieważ USA nadal twierdzą, że tyle liczą szeregi żołnierzy kalifatu. To zastanawiające, nawet biorąc pod uwagę, że IS prowadzi prężną rekrutację na całym świecie.
Na zdjęciu dym po rzekomym nalocie koalicji pod wodzą USA; okolice Ramadi, Irak, luty 2016 r.
(Vocativ, CFR, WP / mp)
Afganistan i Pakistan
Nie tylko Państwo Islamskie i Al-Kaida są na celowniku amerykańskich sił powietrznych. Choć z końcem 2014 r. szeroka interwencja wojsk krajów NATO w Afganistanie zakończyła się, Pentagon nadal prowadzi w tym kraju oraz sąsiednim Pakistanie operacje, głównie z wykorzystaniem dronów, przeciwko talibom. Według danych zebranych przez CFR w ubiegłym roku na te dwa państwa spadło około tysiąc amerykańskich bomb, choć liczba ta może być wyższa.
Na mocy dwustronnego porozumienia między Waszyngtonem a Kabulem od stycznia 2015 r. Amerykanie rozpoczęli pod Hindukuszem antyterrorystyczną operacje Freedom Sentinel. Mają przy tym m.in. wspierać z powietrza afgańskie wojska. Niestety, pojawiają się doniesienia, że w bombardowaniach giną także cywile.
Do największej tragedii doszło w październiku zeszłego roku, gdy amerykański AC-130 omyłkowo zbombardował szpital Lekarzy bez Granic (MsF) w Kunduzie. Zginęły wówczas 22 osoby. Pentagon przyznał się do błędu, a MsF próbował przeprosić nawet Barack Obama.
Na zdjęciu amerykański dron ląduje na lotnisku w Dżalalabadzie, Afganistan, październik 2015 r.
Jemen
Podobnie jak w rejonie Af-Paku również w Jemenie Amerykanie prowadzą, i to już od kilkunastu lat, operacje z użyciem dronów. Ich celem są islamscy terroryści, członkowie Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AKPA), uznawanej za jedną z najgroźniejszych filii Bazy.
W ciągu ostatniego roku pozycja AKPA w Jemenie bardzo się umocniła - islamiści wykorzystali anarchię spowodowaną wojną domową. Jemen jest bowiem w wirze walk między obalonym prezydentem Abd ar-Rab Mansurem al-Hadim, którego wspiera koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej, a rebeliantami Huti, za którymi z kolei ma stać Iran. Tymczasem AKPA zdobywa kolejne miasta i wsie na południu kraju. Terrorystów nie powstrzymało nawet to, że amerykański dron uśmiercił w czerwcu zeszłego roku ich przywódcę Nassera al-Jemeniego Wahiszia.
Co gorsza, jedna z agend ONZ oświadczyła w ub. r., że w atakach amerykańskich dronów między lipcem 2014 r. a czerwcem 2015 roku zginęło aż 40 cywili. Co oznacza - jak zauważył serwis Vice News - że bezzałogowce USA uśmierciły więcej niewinnych osób niż w tym samym czasie Al-Kaida.
Na zdjęciu chłopiec przy graffiti "Dlaczego zabiliście moją rodzinę"; Sana, grudzień 2013 r.
Somalia
Somalia to kolejny kraj, nad którym Amerykanie przeprowadzają swoje naloty. Według danych CFR w 2015 r. USA zrzuciły tam w ubiegłym roku 18 bomb - niewiele w porównaniu z Syrią i Irakiem. Co jest więc celem Pentagonu w tym kraju w Rogu Afryki? To islamiści z organizacji Al-Szabaab, która dąży do tego, by utworzyć w Somalii kalifat.
Al-Szabaab powstało już dekadę temu i jest sprzymierzone z Al-Kaidą. Najgłośniej jednak o somalijskich islamistach zrobiło się w 2013 r., gdy zaatakowali centrum handlowe w Nairobi w Kenii, zabili kilkadziesiąt ludzi i przez kilka dni trzymali zakładników.
Do mediów co jakiś czas przebiją się informacje o nalotach USA w Somalii, w których ginąć mają ważni dowódcy i liderzy Al-Szabaab.
Na zdjęciu somalijski żołnierz w pobliżu miejsca, gdzie eksplodował samochód pułapka; Mogadiszu, luty 2016 r.
Libia
Od czasu wojny domowej, w wyniku której został obalony (i zamordowany) w 2011 r. Muammar Kadafi, Libia pogrążona jest w chaosie walk o władzę. Spór między dwoma ośrodkami rządów i parlamentów bezbłędnie wykorzystało Państwo Islamskie, które zaczęło umacniać swoją pozycję w tym kraju.
Tymczasem Amerykanie w 2015 r. skupili się w Libii na precyzyjnych atakach, których celem stali się ważni przywódcy islamskich ekstremistów. I tak w czerwcu w Adżdabiji amerykańskie lotnictwo dopadło Mochtara Belmochtara (na zdjęciu), znanego również jako Mr Malboro - algierskiego terrorystę, który swego czasu był przywódcą Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu. Z kolei w listopadzie podczas amerykańskiego nalotu zginął libijski przywódca IS, Abu Nabil al Anbari.
O ostatnim bombardowaniu USA w Libii było głośno zaledwie przed kilkoma dniami. Celem nalotu stał się obóz IS - zginąć miało 40 osób. Według Belgradu w ataku tym zginęło także dwoje pracowników serbskiej ambasady w Trypolisie, którzy zostali uprowadzeni kilka miesięcy wcześniej. Pentagon jednak zaprzecza.
(Vocativ, CFR, WP / mp)