W dwa miesiące spowodował sześć fałszywych alarmów bombowych
Policja zatrzymała seryjnego "bombiarza". Gabriel C., 32-letni mieszkaniec Widzewa, pracownik jednego z łódzkich hipermarketów, w ciągu dwóch miesięcy sześciokrotnie wszczynał fałszywe alarmy bombowe. Jeden z nich dotyczył szpitala MSWiA, skąd ewakuowano 150 osób, w tym ciężko chorych pacjentów.
24.07.2006 09:08
Mężczyzna dzwonił z ulicznego aparatu telefonicznego na Widzewie. 13 kwietnia i 7 maja powiadamiał o bombach podłożonych rzekomo na stacji benzynowej przy al. Rydza-Śmigłego, 19 kwietnia o ładunku umieszczonym przed VI komisariatem policji, 17 maja dwa razy informował o bombie na lotnisku Lublinek, 6 czerwca - o bombie w szpitalu MSWiA, natomiast 7 czerwca groził zdetonowaniem ładunku wybuchowego na terenie policyjnych oddziałów prewencji.
W chwili zatrzymania w bloku na Widzewie był kompletnie zaskoczony - mówi Mirosława Kraszewska z biura prasowego KWP w Łodzi. Był przekonany o własnej bezkarności. Przedstawiono mu zarzuty sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia, został tymczasowo aresztowany na dwa miesiące. Grozi mu do ośmiu lat więzienia - dodaje.
Niewykluczone, że fałszywe alarmy bombowe miały być zemstą na policji. W marcu mężczyzna miał zatarg z funkcjonariuszami. Od kwietnia zaczął natomiast telefonować.
Kilka dni temu zatrzymano 18-latka z Pabianic, który powiadomił o bombie podłożonej rzekomo w jednym z tamtejszych supermarketów. Grozi mu do dwóch lat więzienia.
Pod koniec marca w mieszkaniu na Górnej policjanci zatrzymali 25-letniego Łukasza Z., podejrzanego o co najmniej trzykrotne wywoływanie fałszywych alarmów bombowych, paraliżujących centrum miasta oraz okolice Sądu Okręgowego i jednej z prywatnych uczelni. Bezrobotny mężczyzna leczył się wcześniej psychiatrycznie.