W debacie liczy się nawet picie wody
Tylko wyciągnięcie jakiegoś skandalu, osobistego lub finansowego, może zmienić sposób patrzenia na któregoś z kandydatów - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Wiesław Gałązka, specjalista od wizerunku.
30.06.2010 | aktual.: 30.06.2010 10:47
Jego zdaniem z niedzielnej debaty więcej wniosków powinny wyciągnąć sztaby niż kandydaci. I tak "kamery były niefortunnie ustawione. Jarosław Kaczyński, patrząc w kamerę, patrzył wprost na widzów. Nie dawało to wrażenia, że mówi do Bronisława Komorowskiego".
Z kolei "Komorowski szukał wzrokiem adwersarza, to było niezbyt fortunne. Z tego, co byłem w stanie zaobserwować, to o wiele dynamiczniej i w sposób bardziej naturalny wykorzystywał gesty Komorowski. Kaczyński był bardzo spięty. Wiem, że był chory, ale sprawiał wrażenie bardzo sztywnego".
Ponadto ekspert m.in. zwrócił uwagę na fakt, że "gdyby Kaczyński częściej popijał wodę, to by tak nie mlaskał, nie musiałby ciągle zwilżać warg językiem. Komorowski zdążył wypić prawie całą szklankę. Miał nawilżone usta, więc lepiej brzmiał jego głos. A Kaczyński mówił "na suchych wargach".