W czasie egzaminu na prawo jazdy dostała mandat
Zdającym na prawo jazdy doszedł kolejny powód do stresu. Oprócz tego, że mogą nie zdać, to jeszcze są karani przez policję za popełniane na egzaminie błędy. Stuzłotowym mandatem została ukarana Dobrosława B.
09.07.2007 | aktual.: 09.07.2007 09:15
Zduńskowolanka, zdając egzamin w Sieradzu, wyjeżdżała z podporządkowanej ulicy Reymonta, nie zatrzymała się przy znaku stop i wjechała oplem corsą w auto szefa poddębickiej drogówki. Została ukarana mandatem.
Jan Szymczak, prezes Stowarzyszenia Instruktorów i Ośrodków Szkolenia Kierowców w Sieradzu, wystąpił do Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu o wskazanie artykułu, na podstawie którego zduńskowolanka, jeszcze nie kierowca, została uznana za winną.
Nie żądam ukarania kogokolwiek, ale chcę dojść prawdy, bo to jest istotne dla całego środowiska - podkreśla Jan Szymczak. Po pierwsze, osoba zdająca egzamin nie zatrzymała się, choć był znak stop. Czy egzaminator zrobił wszystko, by przeciwdziałać niebezpieczeństwu, bo tylko wtedy zgodnie z uzasadnieniem Sądu Najwyższego może być zwolniony z odpowiedzialności. Po drugie, za kierownicą nie siedziała osoba, którą można nazwać kierowcą.
Aspirant sztabowy Janusz Grdeń z sieradzkiej drogówki tłumaczy, że kursantka dostała mandat za spowodowanie kolizji jako uczestnik ruchu.
Ale wątpliwości ma także Henryk Waluda, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Sieradzu. Wskazuje, że przepisy nie są jasne, bo mówią o kierującym pojazdem, a podczas nauki jazdy jest kursant, instruktor i egzaminator.
Faktem jest, że zdająca egzamin wymusiła pierwszeństwo, ale każdy na widok samochodu oznakowanego "L" (nauka jazdy) powinien zachować szczególną ostrożność - ocenia dyrektor Waluda.
Egzaminatorem zduńskowolanki była Elżbieta Stasiak. Wyjaśnia, że nie mogła zapobiec kolizji, bo zdająca egzamin zachowała się gwałtownie.
(bbs)