W Bieszczadach odkryto zdziczałe sady. Szalona cena za butelkę super-ekologicznego soku
Drzewa są tak stare, że nigdy nie doświadczyły oprysków, ale cena ekologicznego soku zaskakuje. Sok z jabłek pochodzących z zapomnianych i zdziczałych sadów położonych w bieszczadzkich lasach, bije rekordy cen. Litr unikatowego i ekologicznego produktu kosztuje nawet 13 zł.
15.10.2018 21:59
Do niedawna dzikimi jabłkami, gruszkami i śliwkami żywiły się bieszczadzkie niedźwiedzie, jelenie czy żubry. Wraz z modą na ekologiczną żywność musiał powstać także produkt dla człowieka. To sok z jabłek pochodzących ze zdziczałych sadów, rosnących wśród bieszczadzkich lasów. Równie ekskluzywny jak butelkowana woda z góry lodowej czy szalik z wełny wikunii. Litr unikatowego i ekologicznego produktu kosztuje od 9 do 13 zł.
Stary sad cenny jak złoto
- Jabłka pochodzą z odmian jabłoni popularnych 100 lat temu, a dziś zapomnianych. To chociażby "Cesarz Wilhelm", "Grafsztynek Infladzki" czy "Grochówka". Drzewa są tak stare, że nigdy nie doświadczyły oprysków, ba w okolicy nigdy nawet nie przejeżdżała cysterna z chemią ogrodniczą - mówi WP Antoni Kostka z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze Ta organizacja właśnie reklamuje w internecie najbardziej ekologiczne produkty w Polsce.
W Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim zdziczałe sady, a nawet pojedyncze drzewa są pozostałościami po wyludnionych podczas II wojny światowej wsiach. Przez kilkadziesiąt lat sady zostały wchłonięte przez lasy. Przetrwały mrozy, susze, nie tknęła ich ręka ogrodnika. Niektóre z sadów położone są w miejscach trudno dostępnych dla ludzi. Z tego wynika zawrotna cena, soku z dzikich jabłek. Skrzynka 12 butelek 300 mln kosztuje 50 zł, a 3-litrowy karton soku 27 złotych. Nawet przy wyśrubowanych cenach ekologicznych produktów "dla miastowych" to jeden z najdroższych soków na rynku.
To kolejny z cudów, jakie dzieją w Bieszczadach. Przeczytajcie: Dla takich grzybiarzy trzeba wprowadzić limity. Rodzina zebrała 100 kg prawdziwków
Zyski idą na ochronę przyrody
Antoni Kostka zapewnia jednak, że zyski z przedsięwzięcia zasilą fundusze fundacji zajmującej się ochroną karpackiej przyrody. - Od lat walczymy o powstanie Turnickiego Parku Narodowego. Mając tak unikalny produkt możemy promować ten region i ocalić wspomnienie po dawnej społeczności Ponadto pokazujemy, że ekolodzy to nie tylko ludzie robiący dużo krzyku przykuwając się do maszyn drwali, ale także potrafiący stworzyć coś atrakcyjnego dla ludzi - dodaje przyrodnik.
Opowiada, że udało mu się przekonać kilku gospodarzy, aby nie wycinali starych jabłonek, tylko zgodzili sprzedaż dzikich jabłek. Dzięki dotacji z Funduszu Szwajcarskiego w miejscowości Nowe Sady powstała nieduża tłocznia soku. Trochę zamieszania było wokół marki, pod którą miał być sprzedawany sok. Część sadów znajduje się na terenach dawnych włości komediopisarza Aleksandra Fredry (stąd obecna nazwa gminy Fredropol). Ten zaś miewał kaprysy i niekiedy nadawał swoim wsiom obsceniczne nazwy. Na przykład miejscowość Nowe Sady przed wojną nazywała się Hujsko i twórcom marki soków w żaden sposób nie pasowało, aby wracać do historycznych korzeni. Powstała za to marka Dzikość Jabłka z Wilczych Gór.
Lasy Państwowe podawały, że najwięcej dzikich sadów znajduje się na terenach nadleśnictw Cisna, Komańcza, Lutowiska i Stuposiany. Leśnicy oszacowali liczbę dzikich drzew owocowych na około 3 tysiące. Okazało się też, że wystarczyły drobne zabiegi pielęgnacyjne, aby w tym roku wydały one znacznie więcej owoców. Dziko rosnące owoce stanowiły żer m. m innymi dla niedźwiedzi, jeleni oraz żubrów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl