"Wchodzą nam do domów". Mieszkańcy publikują kolejny film grozy
- Na razie nie polała się krew, ale już niedźwiedź gonił kobietę w Zagórzu. Służby się obudzą, jak zwierzę zabije kogoś - mówi Wirtualnej Polsce pan Wojciech. Gmina Zagórza podjęła kroki w celu odłowienia zwierzęcia, ale zdaniem mieszkańców to niewystarczające. W ostatnich dniach w mieście pojawił się kolejny niedźwiedź.
Władze Zagórza planują odłowić niedźwiedzia, który od tygodni zaburza spokój mieszkańców. Gdy podjęto decyzję o założeniu zasadzki, w mieście pojawił się nowy osobnik. W sieci pojawiają się kolejne zdjęcia. Tym razem zwierzę grasuje w okolicy dworca PKP. Jerzy Zuba z zagórskiego magistratu poinformował, że to kolejny młody niedźwiedź. Mieszkańcy nie ukrywają, że boją się o swoje bezpieczeństwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niedźwiedź na stacji kolejowej w Zagórzu!
- Wczoraj wieczorem otworzyłam okno, żeby przewietrzyć, a dosłownie metr ode mnie siedział ten niedźwiedź. Patrzył się na mnie niewzruszony, mruknął i siedział dalej. Zgłosiłam sprawę na policję. Ostatnio dzwonię codziennie - mówi nam pani Monika ze wsi Bykowce.
- Mój mąż z dziećmi wracał w sobotę z klasowych urodzin, to siadł im ten niedźwiedź na drodze i zablokował przejazd. Mąż się zatrzymał, to ruszył na nich. Mąż wycofał, pojechał objazdem. Dzieci były tak przerażone, że w nocy prawie nam nie spały. Nie chcą chodzić do szkoły i przedszkola, bo mówią, że boją się tego potwora - dodaje. - Dla nas to jest potwór. Nieobliczalne, dzikie zwierzę - zaznacza.
- Tych niedźwiedzi jest tu co najmniej kilka. Ten, który był pokazywany na filmikach, to młody osobnik, ubiegłoroczny. Ale jest też niedźwiedzica z dwójką małych, która też chodzi między domami, po drodze, a kompletnie nie boi się samochodów i ludzi - relacjonuje pan Wojciech z grupy Sąsiedzi Lesko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Na razie nie polała się krew, ale to kwestia dni"
- Na razie nie polała się krew, ale już niedźwiedź gonił kobietę w Zagórzu. Służby się obudzą, jak zwierzę zabije kogoś, jak to było na Słowacji. Wtedy będą działać, a teraz mają to gdzieś - twierdzi pan Wojciech. - Niedźwiedzie już się robią agresywne. Zaczyna im brakować łatwo dostępnego pożywienia, bo ludzie nie wynoszą śmieci, likwidują kompostowniki. Nie są nauczone, żeby wysilać się i szukać jedzenia w lesie, bo zawsze miały je dostępne tutaj. To jest kwestia dni, że może wydarzyć się prawdziwa tragedia -podsumowuje.
Pani Ewa z Zagórza przekazała w piątek Wirtualnej Polsce, że niedźwiedzie pojawiają się w mieście praktycznie każdego dnia. Dodała, że wraz z innymi mamami boją się wypuszczać dzieci na podwórka. Lokalne przedszkole zaapelowało do rodziców o ostrożność i ograniczyło wyjścia poza teren placówki.
- Ludzie spoza Bieszczad twierdzą, że to my weszliśmy na ich teren. To nieprawda. Wcześniej niedźwiedzie spotykało się w lesie, to było ich terytorium. Teraz wchodzą nam do domów. Naprawdę to może skończyć się bardzo źle. Może dojść do tragedii - stwierdza pani Ewa, autorka jednego z nagrań, na którym niedźwiedź biegnie między domami.
"Czekajcie dalej, aż ktoś zginie", "Czekajcie dalej, aż wedrze się do domu i zaatakuje" - brzmią kolejne komentarze na lokalnych forach. Mieszkańcy zamieszczają też kolejne relacje, w których opisują swoje spotkanie ze zwierzęciem. W odpowiedzi na niepokój ze strony mieszkańców gmina podjęła pierwsze konkretne kroki.
Gmina próbuje odłowić niedźwiedzia
Gmina Zagórz poinformowała, że na niedźwiedzia została zastawiona pułapka. Wystawiono klatkę w celu odłowienia zwierzęcia, założenia obroży telemetrycznej i przetransportowania w kierunku południowym gminy, na tereny lesiste i mniej zaludnione.
- Oczekiwania społeczne w tej mierze są dużo większe. Wspomniane tu działania mają charakter doraźny. Kluczem do systemowego rozwiązania problemu byłoby przeprowadzenie inwentaryzacji genetycznej osobników, aby na jej podstawie prowadzić właściwe gospodarowanie całą populacją - podsumowuje rzecznik gminy Jerzy Zuba.
- Odłowią jednego niedźwiedzia, a on znów sam będzie szukał ludzi, bo tak jest nauczony. Znajdzie inny region, gdzie będzie nękać mieszkańców. A u nas już są kolejne niedźwiedzie, które na ten moment stwarzają zagrożenie. Są matki z młodymi. Każda samica rodzi się dwa, trzy niedźwiedzie. Za rok będzie ich tu już kilkanaście - mówi pani Monika ze wsi Bykowce.
Jak przypomina, podobne kroki podjęto rok temu w gminie Solina. Niedźwiedzica w Wołkowyi wchodziła na posesje, a potem wyjadała z gospodarstw drób i króliki. Finalnie została odłowiona i wywieziona poza teren gminy. Na jej miejsce w krótkim czasie pojawiło się kilka nowych osobników. W 2024 roku na terenie samej gminy Solina żyje co najmniej 20 niedźwiedzi.
Podobna sytuacja miała już miejsce na terenie gminy Sanok w 2022 roku. Niedźwiedź został odłowiony, wywieziony w mniej zaludnione tereny, po czym pokonał 200 km, aby powrócić w pobliże zabudowań miejskich.
Badacze tych ssaków z Bieszczad i Tatr dr Bartosz Pirga oraz dr inż. Tomasz Zwijacz-Kozica przygotowali raport "Niedźwiedź 2030". Wynika z niego, że problemy tych zwierząt wynikają m.in. z braku odpowiedniego siedliska, co jest spowodowane m.in. postępującą wycinką drzew i rozwojem bieszczadzkiej turystyki. W ocenie naukowców należy podjąć działania, które zapewnią rosnącej populacji spokojne warunki do życia.
"Sytuacje związane z atakami niedźwiedzi na ludzi w Polsce zdarzają się sporadycznie. W takiej ocenie pod uwagę powinny być brane ważne informacje dotyczące wzajemnej relacji człowieka i zwierzęcia (np. czy jego agresja nie była spowodowana niewłaściwym zachowaniem człowieka)" - piszą eksperci.
Leśnicy: To dzikie zwierzęta, które nawet przez przypadek mogą zrobić poważną krzywdę
Mateusz Świerczyński z nadleśnictwa w Cisnej tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, że do podobnych zdarzeń dochodzi dlatego, że niedźwiedzi stale przybywa. - Ich populacja rośnie z roku na rok. Matki szukają łatwo dostępnego pożywienia dla swoich dzieci i uczą je żerować w pobliżu gospodarstw ludzkich. Po dwóch latach matka odgania od siebie młode niedźwiedzie. Takie zagubione zwierzęta wracają w te miejsca, które znają - mówi leśnik.
- Te osobniki, które widzimy m.in. w Zagórzu czy w Sanoku, to właśnie te dwuletnie niedźwiedzie, które z pamięci trafiły w miejsca, pokazane im przez matkę - dodaje.
Jak podkreśla leśnik, zwierzęta zapuszczają się coraz bliżej ludzi ze względu na ich rosnącą populację. To zjawisko jest coraz częstsze i może narastać. - Niedźwiedzie uczą się żyć bliżej ludzi, nie dlatego, że kurczy im się teren, a dlatego, że ich stale przybywa. Chcąc zapewnić sobie pożywienie, będą szukać go w miastach i wsiach. Będziemy obserwować takie sytuacje - zaznacza.
- Niedźwiedzie to inteligentne zwierzęta, które potrafią sobie świetnie radzić, kiedy mają ku temu okazję. Upraszczają sobie życie. Co więcej, one tych "złych nawyków" się nie oduczą. Taki zdegenerowany, problemowy niedźwiedź będzie wymagał stałego monitorowania - WP Łukasz Lis, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
Leśników nie dziwi fakt, że mieszkańcy boją się o swoje bezpieczeństwo. Dorosły osobnik mierzy ponad trzy metry i może ważyć nawet pół tony. Niedźwiedzie są nieprzewidywalne, ale atakują tylko w momentach, gdy same poczują się zagrożone. - Mamy do czynienia z dużym, dzikim zwierzęciem, które nawet niechcący może zrobić człowiekowi poważną krzywdę - mówi dodaje Łukasz Lis.
Pomysłów na rozwiązanie tego problemu jednak brakuje. - Stawiałbym na rozwiązania systemowe. Takie płoszenie zwierzęcia to już jest działanie doraźne, łagodzenie istniejącego problemu. Należałoby wrócić do genezy - podkreśla. - Nie mamy jeszcze sytuacji, w których niedźwiedź wykazywał szczególną agresję wobec człowieka. Niemniej jednak mamy do czynienia z dzikim zwierzęciem. Każde dzikie zwierzę może nas ugryźć, podrapać czy zaatakować. Powinniśmy zachować możliwie jak największą ostrożność - apeluje.
Warto zauważyć, iż dzika zwierzyna objęta ochroną gatunkową stanowi własność Skarbu Państwa i to Skarb Państwa odpowiada za wszelkie wyrządzone przez nią szkody.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski