VAT-em w społeczników

Każdy praworządny obywatel wie - są dochody,
trzeba zapłacić podatek. Czy może być podatek, gdy nie ma dochodu?
Ot, filozoficzny problem. Ponieważ jednak w polskich podatkach
wiele jest rzeczy, o których filozofom się nie śniło, to i taki
przypadek można sobie wyobrazić - pisze Krzysztof Sobczak w
"Rzeczpospolitej".

Nie trzeba się zresztą bardzo wysilać. Czego może oczekiwać prawnik, który w swoim wolnym czasie udziela porad ludziom, których nie stać na adwokata? Pochwały, społecznego uznania? Wręcz przeciwnie. Prawnik, który zrobi cos dla innych lub dla dobra publicznego, musi jeszcze do tego dopłacić. Wprawdzie nic nie zarobił, ale VAT się należy. Od czego i dlaczego, trudno to wyjaśnić - zaznacza publicysta dziennika.

W twardych rynkowych realiach, gdy pieniądz rządzi wszystkim, upowszechnianie postaw prospołeczych jest w szczególnej cenie. Gdy wielu osób nie stać na skorzystanie z dostępnych na rynku usług, np. prawniczych, ludzie udzielający ich bezpłatnie powinni być szczególnie hołubieni. Zresztą praktyka taka bardzo w ostatnich latach rozwija się. Pomagają studenci i naukowcy z wydziałów prawa, robią to sędziowie, adwokaci, zwyczaj taki wprowadzają też liczne kancelarie. Czy wszyscy ci ludzie dobrej woli nadal będą to czynić, gdy w zamian spotykać ich będzie kara w postaci niezrozumiałego i niesprawiedliwego podatku? - zastanawia się komentator gazety.

Niedobrze się dzieje, gdy państwo zamiast popierać społeczną aktywność, utrudnia ją, wręcz zniechęca tych, którzy chcą coś robić. Czy nie da się tego wyeliminować przy pierwszej nowelizacji ustawy? - pyta Sobczak na łamach "Rzeczpospolitej". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)