"Uznanie przez Rosję Osetii Płd. i Abchazji oznaczać będzie anektowanie ich"
Rosyjski parlament chce, aby prezydent Dmitrij Miedwiediew uznał niepodległość Abchazji i Osetii Południowej. Osetia i Abchazja, które formalnie wchodzą w skład Gruzji, nie uznają władzy w Tbilisi. Znawca Rosji, profesor Jerzy Pomianowski mówi Polskiemu Radiu, że uznanie niepodległości Abchazji i Osetii Południowej byłoby w praktyce przyłączeniem tych republik do Rosji.
25.08.2008 | aktual.: 25.08.2008 19:13
_ Gruzja stoi przed widmem rozbioru. Żądanie usamodzielnienia się i w istocie włączenia do Federacji Rosyjskiej Osetii Południowej i Abchazji jest rozbiorem państwa należącego do ONZ_ - dodał Pomianowski.
Rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew nie podjął jeszcze decyzji w sprawie uznania niepodległości dwóch zbuntowanych republik. Zapowiedział za to, że to nie Rosja, ale NATO bardziej ucierpi, jeśli zostaną zerwane kontakty między Sojuszem a Kremlem.
Profesor Jerzy Pomianowski podkreśla, że w dyplomatycznym sporze między Rosją a Zachodem, górą jest dotąd Moskwa, bo Europie brakuje konsekwencji. Jego zdaniem, rosyjska polityka zagraniczna jest przemyślana, a polityka krajów Unii Europejskiej jest polityką doraźnych reakcji na inicjatywy rosyjskie.
Profesor Jerzy Pomianowski uważa, że ambicje Rosji sięgają znacznie dalej niż Gruzja. Dodaje jednak, że wywoływanie strachu w Europie nie służy dobrze Kremlowi. Rosja stoi przed największym błędem w swojej powojennej polityce - mówi Pomianowski. Dzisiaj boimy się nie zamkniętych kurków Gazpromu, ale napiętych kurków kałasznikowów - wyjaśnił profesor.
Mimo wielokrotnych zapowiedzi, Rosjanie wciąż nie wycofali się z Gruzji. Ich wojska opuściły wprawdzie okolice miasta Gori, ale nadal kontrolują główny gruziński port w Poti.