"Ustawa o IPN jest nadrzędna wobec ustawy o ochronie danych"
Ustawa o IPN jest nadrzędna wobec ustawy o
ochronie danych osobowych - tak prezes IPN Leon Kieres odniósł się
w Sejmie do zarzutów generalnego inspektora ochrony
danych (GIODO) Ewy Kuleszy, że IPN mógł złamać ustawę o ochronie
danych.
Ustawa o IPN kompleksowo uregulowała problematykę ochrony danych osobowych, co nie znaczy, że nie można mieć innego stanowiska - powiedział Kieres, ustosunkowując się na zakończenie debaty sejmowej o "liście Wildsteina" do poruszonych spraw.
Według Kieresa, ustawa o IPN jest lex specialis (nadrzędna - PAP) wobec ustawy o ochronie danych osobowych, co odnosi się m.in. do obowiązku rejestracji zbiorów danych. Dodał, że gdyby było tak jak mówi Kulesza, IPN nie mógłby w ogóle działać, chyba że dopiero po zgłoszeniu zbioru do rejestracji w GIODO, który przecież może odmówić rejestracji danego zbioru. Nie mogę się zgodzić, że w IPN nie ma żadnych zabezpieczeń; często nam się zarzuca zbyt formalistyczne procedury - dodał Kieres.
Przyznał jednak, że "błędy musiały być popełnione", bo IPN działał od powołania w 2000 r. pod presją szybkiego rozpoczęcia śledztw i udostępniania teczek.
Prezes IPN powtórzył, że nie ma podstaw prawnych do opublikowania przez IPN w internecie listy katalogowej, która była podstawą "listy Wildsteina". Zapewnił, że - jeśli Sejm przyjmie wkrótce nowelizację ustawy o IPN - IPN będzie starał się bardzo szybko odpowiadać osobom z "listy Wildsteina", czy to właśnie oni figurują na tej liście. Oświadczył, że zawsze stał po stronie pokrzywdzonych.
Kieres ujawnił, że o wycieku listy z IPN dowiedział się jako jeden z ostatnich w początkach stycznia 2005 r. i wtedy polecił wprowadzić stosowne zabezpieczenia. Jednocześnie podkreślił, że nigdy z IPN nie "wyciekł" w sposób bezprawny ani jeden dokument służb specjalnych PRL - z 80 km akt, które są w IPN.
Prezes IPN zdradził też, że 800 metrów bieżących liczy tzw. zbiór zastrzeżony IPN, do którego dostęp mają tylko obecne służby specjalne i którego akta nie są udostępniane na ogólnych zasadach (są zaś dostępne do lustracji).Nie możemy zaś utajniać tego, co jest jawne, bo to się kłóci z ideą IPN - dodał.
Odpowiadając na pytanie Piotra Gadzinowskiego (SLD), dlaczego historyk z IPN Anotni Dudek wystawiał w telewizji "cenzurki" osobom z "listy Wildsteina", Kieres odparł, że jest przeciwnikiem tych działań i że rozmawiał już o tym ze swymi podwładnymi.
Kieres odrzucił sugestię Joanny Senyszyn (SLD), że do wycieku listy doszło z inspiracji IPN. Gdybym tak uczynił, zhańbiłbym tym siebie i całe moje życie - dodał.
W odpowiedzi Antoniemu Stryjewskiemu (RKN), który pytał, czy nie zamierza podawać się do dymisji, Kieres przypomniał, że po wybuchu sprawy "listy Wildsteina" oddał się do dyspozycji Kolegium IPN, które udzieliło mu wotum zaufania.