Uścisk dłoni Kima i Trumpa jest czymś niezwykłym. Szczyt w Singapurze to dopiero początek procesu
Donald Trump i Kim Dzong Un stoją przed historyczną szansą. Spotykają się w Singapurze, żeby zakończyć 70-letni konflikt. Lista rozbieżności jest długa, a droga do porozumienia nie będzie prosta. Jednak przełomem jest już sam uścisk dłoni przywódców.
Szczyt z udziałem prezydenta USA i lidera Korei Północnej jeszcze niedawno wydawał się niemożliwy, a Donald Trump i Kim Dzong Un obrzucali się pogróżkami i inwektywami. Teraz cały świat mówi o historycznej szansie zakończenia konfliktu ciągnącego się od połowy ubiegłego wieku.
Donald Trump jeszcze przed przylotem do Singapuru powiedział, że zawarcie pokoju będzie stosunkowo proste. Żadna ze stron nie chce już do siebie strzelać. Trudniej będzie wypracować szczegółowe warunki dalszej współpracy, ale najpierw konieczne będzie trwałe zażegnanie ryzyku wojny atomowej.
Z punktu widzenia Waszyngtonu i jego sojuszników w Azji kluczowa jest "denuklearyzacja" Półwyspu Koreańskiego. Nie oznacza ona tylko rozmontowania kilku głowic nuklearnych, które Pjongjang zbudował, ale także pozbawienie reżimu Kima możliwości wznowienia produkcji bomb atomowych w przyszłości. Amerykanie, ale także Japończycy i inne kraje regionu, domagają się również zlikwidowania północnokoreańskiego programu rakietowego, czyli środków przenoszenia broni atomowej.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dla Kim Dzong Una formalne zakończenie wojny nie powinno być problemem zwłaszcza, że jego celem wydaje się wzmocnienie państwa. Eksperci zgodne uważają, że nie ma mowy o połączeniu państw koreańskich, co oznaczałoby koniec komunistycznego reżimu i niemożliwe do udźwignięcia obciążenie gospodarki Południa.
Stad najbardziej prawdopodobny jest scenariusz chiński, czyli połączenie powolnego otwarcia gospodarczego z utrzymaniem autorytarnego systemu komunistycznej dynastii Kimów. Donald Trump nie będzie w tym przeszkadzał. Nie ma opinii obrońcy praw człowieka, który za wszelką cenę domagał się będzie swobód, czy nawet ochrony życia obywateli komunistycznego państwa. Stąd nie dziwi, że ta sprawa w ogóle nie będzie poruszana w Singapurze.
Kim chce pieniędzy, a Trump pokoju
Zarys porozumienia jest dosyć prosty. USA oraz sojusznicy amerykańscy w regionie chcieliby kupić bezpieczeństwo i pokój za pieniądze, dzięki którym reżim Północnej Korei utrwali swoją władzę, a przy okazji może poprawić sytuację mieszkańców zubożałego kraju.
Kluczową wolę odegrają tutaj Chiny, bez których żadnej umowy nie da się zrealizować. W interesie Pekinu jest zmodernizowanie problematycznego sąsiada na tyle, żeby przestał być obciążeniem gospodarczym i zagrożeniem dla stabilizacji regionu. Równocześnie Chiny zadbają o to, by Pjongjang nie zbliżał się zanadto to USA.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Takie stanowisko sprzyjać będzie zarówno Trumpowi jak i Kimowi i pomoże w ostatecznym osiągnięciu porozumienia oraz w jego późniejszej realizacji. Nie wystarcza przecież podpisanie nawet najlepszej umowy. Amerykanie i Koreańczycy z Północy nie zaczną nagle sobie ufać. Denuklearyzacja musi zostać poparta mechanizmem kontrolnym i inspekcjami, które potwierdzą jego realizację.
Historia zapowiedzi, odwołania i ponownego potwierdzenia szczytu w Singapurze pokazuje, że rozmowy nie będą łatwe. Reżim Kimów ma bogate doświadczenie w wywoływaniu kryzysów i ich łagodzeniu tylko po to, by wymusić ustępstwa na partnerach. Trump zapowiedział, że w każdej chwili może zerwać rozmowy, które nie będą toczyły się po jego myśli.
Zobacz także: Jeden wielki hałas, smród”. Mieszkańcy gminy Baranów są zdruzgotani budową CPK
Droga do uregulowania sytuacji na Półwyspie Koreańskim jest jeszcze daleka, jednak wygląda na to, że wszyscy mogą zyskać na rozmowach. Ostateczne porozumienie pokojowe będzie przepustką do historii dla przywódców, którzy je podpiszą. Nawet, jeżeli nie zostanie osiągnięte szybko, to same negocjacje oznaczają spadek napięcia w regionie, który jeszcze niedawno postrzegano, jako prawdopodobną arenę wymiany nuklearnych ciosów.