USA, W. Brytania, Włochy i Japonia wycofają wojska z Iraku?
Ministrowie spraw
zagranicznych USA, W. Brytanii, Włoch i Japonii na spotkaniu grupy
G8 w Waszyngtonie zapowiedzieli, że wycofają swe wojska z Iraku,
jeśli nowe władze tego kraju zażądają tego.
Szefowie dyplomacji czterech krajów uczestniczących w koalicji irackiej zastrzegli się, że takie żądanie ze strony przyszłych władz irackich jest mało prawdopodobne.
Z kolei ministrowie spraw zagranicznych Francji, Rosji i Kanady, uczestniczący w tym samym spotkaniu grupy G8 w Waszyngtonie, oświadczyli w piątek, że ich kraje gotowe są uczestniczyć w odbudowie Iraku, ale nie mają zamierzają wysyłać do tego kraju wojsk.
Głównym celem waszyngtońskiego spotkania szefów dyplomacji "ósemki" było przygotowanie politycznej części szczytu G8 z udziałem szefów państw i rządów, który ma się odbyć w dniach 8-10 czerwca na wyspie Sea Island w stanie Georgia na południu Stanów Zjednoczonych.
Tegoroczny szczyt ośmiu głównych światowych potęg odbędzie się na trzy tygodnie przed oficjalnym terminem przekazania władzy w Iraku nowemu rządowi tego kraju, stąd tematyka iracka znajduje się na pierwszym miejscu debat ósemki.
W Waszyngtonie Francja, która w ubiegłym roku zablokowała w Radzie Bezpieczeństwa zgodę ONZ na inwazję USA na Irak, podkreśliła, że Stany Zjednoczone muszą w Iraku zrezygnować z kontroli nad siłami lokalnymi.
Rosja, która podobnie jak Francja dysponuje prawem weta w Radzie Bezpieczeństwa, zaapelowała w Waszyngtonie, by nowy rząd iracki był "prawdziwie suwerenny", który "będzie akceptowany przez samych Irakijczyków i który będzie mógł liczyć na legitymizację międzynarodową".
Szef dyplomacji rosyjskiej Sergiej Ławrow powtórzył też w Waszyngtonie wcześniejsze postulaty Moskwy, by przyszłością Iraku zajęła się specjalnie zwołana konferencja międzynarodowa.
Z kolei Włochy, które są obecnie sojusznikiem Ameryki w ramach koalicji irackiej, podkreśliły, że nowy rząd iracki musi mieć prawo do wypowiadania się na temat taktyki oddziałów amerykańskich pozostających w Iraku.
Odpowiadając na postulaty innych dużych państw w sprawie przekazania realnej, a nie tylko malowanej władzy Irakijczykom, sekretarz stanu USA Colin Powell podkreślił w Waszyngtonie, że "Stany Zjednoczone chcą usilnie przekazać temu nowemu rządowi tak dużo władzy, jak tylko zdoła udźwignąć".
Reagując na tę wypowiedź siedzący obok na konferencji prasowej po spotkaniu minister spraw zagranicznych Francji Michel Barnier powiedział, że iracki "rząd musi być suwerenny (nie tylko) dysponując zewnętrznymi oznakami suwerenności, ale również prezentując twarde fakty potwierdzające tę suwerenność".