USA - sagi wyborczej ciąg dalszy
W hrabstwie Broward w USA, na Florydzie, wznowiono w czwartek ręczne liczenie głosów, oddanych w wyborach prezydenckich, mimo decyzji sekretarz stanu Florydy - Katherine Harris, że wyniki dalszego ręcznego liczenia nie będą brane pod uwagę.
Harris oświadczyła w czwartek, że trzy hrabstwa - Broward, Miami-Dade i Palm Beach - nie przedstawiły wystarczających argumentów, które mogłyby być podstawą do zweryfikowania wcześniej przekazanych przez nie protokołów z obliczeniami komputerowymi. Odmówiła w związku z tym uwzględnienia rezultatów ręcznego przeliczania głosów z trzech okręgów, tradycyjnie sympatyzujących z demokratami, w końcowych wynikach wyborów prezydenckich na Florydzie.
Tymczasem w czwartek prawnicy Goerge`a W. Busha odwołali się do sądu apelacyjnego w stolicy stanu Georgia, Atlancie, aby zmienić orzeczenie sędziów federalnych na Florydzie - którzy odmówili wstrzymania ręcznego przeliczania głosów w tym stanie.
Natomiast prawnicy reprezentujący demokratę Ala Gore`a zwrócili się do Sądu Najwyższego Florydy, żeby zezwolił na kontynuację ręcznego liczenia i dołączenia jego rezultatów do wyników uzyskanych 7 listopada.
Adwokat Gore'a, Ron Myer, zażądał, by sąd zmusił Katherine Harris do zaakceptowania ponownego liczenia głosów, zgodnie z decyzją podjętą we wtorek przez innego sędziego Terry'ego Lewisa.
Wyniki wyborów na Florydzie będą miały decydujące znaczenie dla wyboru prezydenta przez kolegium elektorskie. Wygra je kandydat, który zdobędzie w tym stanie 25 głosów elektorskich. Według ostatnich danych , Bush ma nad Gorem przewagę niecałych 300 głosów. (and)