USA przetrzymują 8 Irakijek
Wojska USA ogłosiły, że mają
wśród swych więźniów w Iraku osiem kobiet, ale nie podały, czy
zamierzają je zwolnić.
18.01.2006 | aktual.: 18.01.2006 14:13
Dzień wcześniej terroryści zagrozili, że zabiją uprowadzoną na początku stycznia amerykańską dziennikarkę, jeśli władze amerykańskie nie wypuszczą na wolność w ciągu 72 godzin wszystkich więzionych przez siebie Irakijek.
Mamy osiem kobiet. Przetrzymujemy je z tego samego powodu co innych, mianowicie dlatego, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa - powiedział rzecznik amerykańskiej wojskowej służby więziennej w Iraku, porucznik Aaron Henninger.
W Abu Ghraib i innych więzieniach w Iraku prowadzonych przez wojska USA przebywa obecnie około 14 tysięcy osób podejrzanych o terroryzm lub udział w partyzantce.
Arabska telewizja Al-Dżazira nadała we wtorek wieczorem krótkie wideo pokazujące 28-letnią Jill Carroll, dziennikarkę, która ostatnio pracowała dla amerykańskiego dziennika "Christian Science Monitor".
Była to pierwsza informacja o Carroll od 7 stycznia, kiedy uzbrojeni napastnicy porwali ją na ulicy w Bagdadzie i zabili jej tłumacza. Na wideo widać było, jak dziennikarka mówi coś do kamery, choć jej głosu nie nadano.
W Waszyngtonie rzecznik Departamentu Stanu Sean McCormack oświadczył, że Stany Zjednoczone "dołożą wszelkich starań, by Carroll wróciła jak najszybciej cała i zdrowa".
McCormack nie chciał powiedzieć, czy Waszyngton rozważy możliwość spełnienia żądań porywaczy, którzy podają się za członków nieznanego dotychczas ugrupowania Brygada Zemsty.
W Bagdadzie przedstawiciel irackiego Ministerstwa Sprawiedliwości zakomunikował, że wśród 7 tysięcy osób w irackich więzieniach cywilnych są także kobiety, odsiadujące kary za przestępstwa pospolite. Porywacze iraccy nie pierwszy raz domagają się uwolnienia więźniarek.
W październiku 2004 roku terroryści z irackiej Al-Kaidy zabili trzech porwanych w Bagdadzie inżynierów, dwóch Amerykanów i Brytyjczyka, gdy władze amerykańskie odrzuciły żądanie wypuszczenia na wolność irackich kobiet.
Waszyngton ogłosił wtedy, że więzi w Iraku tylko dwie kobiety, Rihab Tahę (przydomek "Doktor Bakteria") i Hudę Ammasz ("Pani Wąglik"), specjalistki od broni biologicznej w wojskowych laboratoriach Saddama Husajna. Obie wyszły na wolność w zeszłym miesiącu razem z sześcioma innymi funkcjonariuszami reżimu Saddama.
W październiku 2004 roku terroryści porwali w Bagdadzie 59-letnią Brytyjkę Margaret Hassan, regionalną dyrektorkę organizacji charytatywnej Care International i w zamian za jej uwolnienie zażądali się wycofania wojsk brytyjskich z Iraku. Miesiąc później zabili ją i wideo ze sceną egzekucji udostępnili telewizji Al- Dżazira.
Według informacji publikowanych w mediach, od inwazji amerykańskiej wiosną 2003 roku porwano w Iraku około 250 cudzoziemców. Jednak w zeszłym miesiącu "Washington Post" podawał za anonimowym oficjelem zachodnim, że w rzeczywistości rebelianci i zwykli kryminaliści uprowadzili około 425 cudzoziemców.
Istotną przyczyną tej rozbieżności może być to, że wiele organizacji zagranicznych nie ujawnia porwań, by nie pogarszać sytuacji uprowadzonych. Około 18% porwanych zginęło. Z 40 Amerykanów uprowadzonych do końca grudnia, zginęło dziesięciu.
Liczba uprowadzonych Irakijczyków idzie w tysiące - policja otrzymuje każdego dnia około 30 zawiadomień o porwaniu. Przeciętna wysokość okupu płaconego przez Irakijczyków wynosi podobno 30 tysięcy dolarów.
Rodzina Jill Carroll w Bostonie zaapelowała do porywaczy, by ulitowali się nad dziennikarką i wypuścili ją na wolność.
Wojska amerykańskie i irackie przeprowadziły w Bagdadzie kilka obław w poszukiwaniu miejsca, gdzie porywacze przetrzymują Carroll. Przeszukano między innymi wielki meczet Umm al-Kura, co wzbudziło protesty przywódców arabskiej społeczności sunnickiej i spotkało się z krytyką ze strony szefa misji ONZ w Iraku.
Według organizacji Reporterzy bez Granic, mającej siedzibę w Paryżu, Carroll jest 31. dziennikarką porwaną w Iraku od marca 2003 roku.