USA potępiły reżim w Syrii za atak bombowy na przedmieściach Damaszku
USA "z wielką mocą" potępiły brutalne naloty reżimu syryjskiego na przedmieściach Damaszku, w których zginęło około stu osób, określając je jako "pogardę dla życia ludzkiego". Departament Stanu przypomniał w komunikacie, że Waszyngton "pracuje z partnerami na rzecz prawdziwej transformacji politycznej w Syrii, bez udziału syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada".
"Brutalne ataki reżimu Asada na syryjskie miasta zabiły tysiące ludzi i zniszczyły szkoły, meczety, bazary i szpitale" - przypomniał rzecznik dyplomacji amerykańskiej John Kirby w oświadczeniu w bardziej zdecydowanym tonie niż zazwyczaj.
"Niedzielne ataki lotnicze, a także niedawne bombardowania bazarów i ataki na infrastrukturę medyczną są dowodem pogardy reżimu dla życia ludzkiego" - podkreślił Kirby. Przypomniał po raz kolejny prowadzoną przez Waszyngton od czterech lat politykę dyplomatyczną, według której "Asad nie ma żadnych podstaw prawnych do rządzenia narodem syryjskim".
Wcześniej nalot syryjskich sił rządowych jako "nie do przyjęcia" potępiła ONZ i określiła go jako jeden z najgroźniejszych ataków od początku wojny domowej w 2011 roku.
Szef dyplomacji rosyjskiej Siergiej Ławrow, który spotkał się w Moskwie ze swym irańskim odpowiednikiem Mohammadem Dżawadem Zarifem powiedział, że traktowanie odejścia prezydenta Asada jako warunku wstępnego rozwiązania politycznego w Syrii jest "dla Rosji nie do przyjęcia".
Podczas nalotu bombowego samolotów rządowych na opanowane przez przeciwników Asada przedmieście Damaszku, Dumę, zginęło około stu osób, a 250 zostało rannych. Do rzezi doszło prawie dwa lata po ataku w tym samym rejonie przy użyciu broni chemicznej, o co oskarżany jest obecny reżim.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka większość zabitych i rannych to ofiary eksplozji czterech bomb lotniczych, które spadły na zatłoczony targ w Dumie.
Syria od ponad czterech lat jest ogarnięta wojną domową, w której według danych Obserwatorium zginęło już 240 tys. ludzi.