Urzędy bezkarnie lekceważą premiera
Plan zmniejszenia administracji rządowej udało się wykonać zaledwie w jednej piątej - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Szefowie resortów nie chcą słuchać premiera.
06.12.2011 | aktual.: 06.12.2011 11:17
Na 66 urzędów kontrolowanych przez kancelarię premiera tylko 12 zredukowało zatrudnienie do stanu z końca 2007 roku. Liczba urzędników miała spaść o 5,1 tys. (z 43,8 tys. do 38,7 tys.) W efekcie - zaznacza dziennik - zwolniono ich niewiele ponad tysiąc. Co więcej - dodaje "Dziennik Gazeta Prawna" - tylko między wrześniem a październikiem utworzono blisko 180 nowych etatów.
Mimo wszystko widać pewien postęp - w ostatnich ośmiu miesiącach liczba zatrudnionych w ministerstwach i KPRM spadła z ok. 16 tys. do 15,1 tys. Aby zrealizować cel, trzeba by jeszcze zwolnić prawie 700 urzędników. Takiej determinacji w ogóle nie wykazują urzędy wojewódzkie i żadnemu nie udało się zredukować zatrudnienia do wymaganego poziomu. W sumie w 16 województwach powinno zniknąć 1,65 tys. etatów. Zlikwidowano wszystkiego 251 w siedmiu urzędach.
Polecenie premiera dotyczące redukcji całkowicie zignorowali podlegli mu lub nadzorowani przez niego szefowie 32 innych urzędów centralnych. Zatrudnienie zamiast maleć rośnie. Wśród nielicznych, gdzie zwolnienia były znaczące, są np. Komenda Państwowej Straży Pożarnej czy też Komenda Główna Policji. Często bywa tak, że tam, gdzie się zwalnia urzędników, na ich miejsce natychmiast zatrudnia się nowych.
Pozostałe robiły to nieudolnie. Aby osiągnąć stan z 2007 roku, powinny nadal ciąć. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego - 209 etatów, Ministerstwo Gospodarki - 64, a Ministerstwo Rolnictwa - 145 etatów. Trudno wyjaśnić, dlaczego jest tak dużo etatów w Ministerstwie Sprawiedliwości (2007 r. - 716, październik 2011 r. - 755). Akurat temu resortowi ubyło zadań. Minister nie jest już prokuratorem generalnym, nie nadzoruje pracy samodzielnej prokuratury.
Przeczytaj też: Koniec z obsadzaniem urzędów "swoimi ludźmi", jest rozwiązanie