Urzędnicy próbują zrujnować życie kobiety. Wszystko przez ślub z Marokańczykiem
Polka zakochała się w mężczyźnie urodzonym w Maroku. Poznali się w Norwegii, gdzie bez przeszkód wzięli ślub. Działania urzędników z Białegostoku dążą do zniszczenia tego małżeństwa. Już prawie doprowadziły do deportacji mężczyzny.
05.01.2017 | aktual.: 05.01.2017 21:51
RASIZM W URZĘDZIE MIEJSKIM W BIAŁYMSTOKU Poznali się dwa lata temu w Norwegii. To była miłość od pierwszego wejrzenia,...
Posted by Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych on Wednesday, January 4, 2017
Dramatyczną historię opisał na Facebooku ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Na początku wszystko miało być jak w bajce. Poznali się, szybko się w sobie zakochali, po kilku miesiącach wzięli ślub w jednym z norweskich meczetów. Chcieli wziąć także ślub cywilny w Polsce i wtedy zaczął się ich dramat.
Zaczęło się od wizyty straży granicznej, której funkcjonariusze w kajdankach wyprowadzili męża pani Agnieszki. Dostali oni zawiadomienie od sąsiadów, że w domu ukrywa się „uchodźca”. Na nic zdały się tłumaczenia, że przyjechał tylko wziąć ślub. Bouamar został umieszczony w zamkniętym ośrodku w Białymstoku.
Ta sytuacja jeszcze nie była w stanie zniszczyć rodzinnej sielanki. Para postanowiła pobrać się w ośrodku Straży Granicznej. Jednak pierwsza rozmowa z urzędnikiem rozwiała nadzieje na szczęśliwe zakończenie. Jak podaje Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych - urzędnik stwierdził, że „papiery mu się nie podobają i trzeba w nich dużo uzupełnić”. Co więcej, jak twierdzi kobieta - zadawano jej nawet pytania w stylu: „To którą ty żoną będziesz, co?”
Nadzieja nie gasła. Po uzupełnieniu dokumentów o wszystkie, których domagali się urzędnicy, znaleziono nowy problem – nazwa miejscowości, w której urodził się mężczyzna różniła w dwóch dokumentach. Wyjaśnienia konsulatu, że obie nazwy oznaczają dokładnie tę samą miejscowość nie wystarczyły. Mężczyźnie „zaproponowano” wyrobienie nowego paszportu. Problem w tym, że mógłby to zrobić urząd w Maroku, a on nie może opuszczać ośrodka.
Sprawa skończyła się tym, że mąż bohaterki artykułu niedługo zostanie deportowany z Polski z bez prawa powrotu do Unii Europejskiej, a urzędnik zapowiedział pozwanie kobiety za nazwanie go rasistą.
Opracował Karol Wojtasik