Uroda, wzrost czy brat bliźniak? - przepis na prezydenta
Rok wyborczy dopiero przed nami, a już mamy kilku kandydatów na prezydenta i kilku potencjalnych prezydentów, którzy twierdzą, że na pewno nie chcą być kandydatami. Tak to już jest w polskiej polityce, że im ktoś mniej robi, tym większe ma szanse na zostanie ważnym politykiem. Mistrzem w tej konkurencji jest zapewne J. K. Bielecki, który wystarczy, że z czegoś zrezygnuje (albo zrezygnują z niego), a już ma pierwsze miejsce w rankingu osób, którym wszyscy szukają "bardzo ważnej politycznej posady" (tak jak kiedyś wszyscy szukali intratnej posady premierowi Marcinkiewiczowi, choć wystarczyłaby mu rubryka na stronach internetowych "pudelka", gdzie mógłby pouczać o świętości rodziny i chwalić się najnowszym egzemplarzem kolejnej żony).
28.12.2009 | aktual.: 28.12.2009 12:13
To tylko kobietom, przy okazji debat o parytecie, mówi się, że w polityce liczą się kompetencje, a nie płeć. A ja patrząc na to co dzieje się na scenie politycznej mam wrażenie, że jest akurat odwrotnie, że w polityce nie trzeba żadnych specjalnych kompetencji; wystarczy być fajnym (lub nie) chłopakiem.
Wyborczą grę rozpoczął Andrzej Olechowski, który po prostu skrzyknął dziennikarzy, ustawił się na Krakowskim Przedmieściu, powiedział że startuje, po czym odesłał wszystkich do domu. Olechowski jest tak duży, tak przystojny i zapewne zasiada w tylu radach nadzorczych, że żadnych innych walorów do prezydentury mu nie potrzeba.
Kandydować będzie z całą pewnością Lech Kaczyński, który co prawda nie jest ani duży ani przystojny, ale który ma ambitnego brata, który mu nie odpuści, mimo że pan prezydent ma fatalne notowania i najwyraźniej nie znosi swojej posady. W gronie zdecydowanych jest prof. Nałęcz, w gronie kokietujących jest Tusk (nie ma on co prawda brata bliźniaka, ale ma Bieleckiego, z którym łączy go coś więcej niż wspólne jajo, a mianowicie miłość do piłki); w gronie kuszonych jest - jak zawsze - Włodzimierz Cimoszewicz. Mało kto pamięta jakie są kwalifikacje tego polityka, ale wszyscy wiedzą, że jest on od zawsze wielką nadzieją polskiej lewicy. Nic więc dziwnego, że nie śpieszno mu poddać się weryfikacji. Jaka nadzieja, taka lewica.
Do Pałacu Prezydenckiego będzie zapewne startowało jeszcze co najmniej dziesięciu fajnych panów znanych głównie z tego, że są znani (z różnych kadencji, niczym zgasłe gwiazdy, próbujące oświetlić swoje małe partyjki), ale też nikt się temu nie będzie dziwił, o kompetencje nie będzie pytał, bo przecież polityk to mężczyzna, kompetencji mieć nie musi.
Jacy politycy taka polityka. W badaniach opublikowanych w "Przekroju" (22.12) 83% Polaków powiedziało że jest zawstydzonych poziomem polskiej polityki. Można powiedzieć, że nie jest tak źle, bo jeszcze więcej twierdziło, że wstydzi się stanu polskich dróg (92%). No ale jeśli polscy politycy zamierzają zmieniać się tak jak polskie drogi, to rzeczywiście uda nam się dzięki nim dojechać tylko do Euro 2012. A potem, choćby i potop.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski