Uroczystości żałobne w Biesłanie
W Biesłanie dobiegają końca trzydniowe uroczystości żałobne w rocznicę ataku terrorystycznego na tamtejszą szkołę. Rok temu w szturmie na zajęty przez terrorystów budynek zginęło 330 osób - w większości dzieci.
03.09.2005 | aktual.: 03.09.2005 21:09
Zgromadzeni przed zniszczonym budynkiem mieszkańcy Biesłanu minutą ciszy uczcili pamięć swoich najbliższych. Wśród nich były osoby, którym udało się przeżyć tragedię. Po zapadnięciu zmroku w wielu domach rozpoczęły się wypominki za zmarłych. Rodziny i najbliżsi przy zastawionych stołach wspominają tych, którzy zginęli. Mieszkańcy Biesłanu mają nadzieję, że prezydent Władimir Putin wywiąże się ze swoich zobowiązań i ujawni całą prawdę o wydarzeniach sprzed roku.
Przewodnicząca organizacji "Matki Biesłanu" Susana Dudijewa mówi, że wierzy prezydentowi, ale jest to zaufanie na kredyt. Powiedziała, że jeśli kobiety zostaną oszukane, to nigdy Putinowi tego nie wybaczą. Putin polecił prokuratorowi generalnemu Rosji wysłanie do Biesłanu grupy, która zbada zarzuty. Zajmie się ona między innymi działaniami lokalnych władz w czasie 3-dniowej okupacji szkoły w Biesłanie przez czeczeńskich terrorystów.
Prokuratura bada sprawę ładunku wybuchowego
"Matki Biesłanu" twierdziły do niedawna, że większość zakładników zginęła właśnie w wyniku źle zorganizowanego szturmu. Zastępca prokuratora generalnego poinformował, że obecnie badana jest sprawa zdetonowania ładunku wybuchowego, którego detonator znajdował się pod nogą jednego z terrorystów. Prawdopodobnie ta eksplozja spowodowała najwięcej ofiar wśród zakładników. Nikołaj Szepiel powiedział, że według prokuratury - istnieją dwie prawdopodobne wersje, dlaczego ładunek został zdetonowany.
Zgodnie z pierwszą wersją prokuratury, wybuch był przyczyną niewłaściwego postępowania terrorystów z bombą. Nikołaj Szepiel twierdzi, że wielu terrorystów było pod wpływem narkotyków. Z kolei druga wersja jest wersją "techniczną". Prokuratura wytłumaczyła, że bomba była domowej roboty, więc nie mogła być niezawodna. Z powodu wysokiej wilgotności powietrza w pomieszczeniu mógł nastąpić wybuch.
Zastępca prokuratora generalnego odrzucił zarzuty, jakoby bomba wybuchła po tym, jak snajper zastrzelił terrorystę, który stał nad detonatorem. Nikołaj Szepiel powiedział, że wersja ta nie została potwierdzona przez żadnego ze świadków. A ponadto - jak mówił - terrorysta stał za plastikowymi nieprzezroczystymi szybami, więc snajper nie mógł go widzieć.
Według Szepieliewa, broń terroryści przywieźli z sobą. Wcześniej pojawiły się informacje, ze broń była już wcześniej do szkoły przywieziona i ukryta. Prokuratura utrzymuje też, ze broń ciężka została przez służby specjalne użyta dopiero po tym, jak ze szkoły zostali wyprowadzeni zakładnicy.
W Biesłanie odsłonięto dziś "Drzewo żalu i pamięci" - pomnik poświęcony ofiarom tragicznych wydarzeń. W ruinach szkoły numer 1. nadal zamierza nocować kilkadziesiąt osób. Są to głównie matki ofiar zamachu.