Uroczystości w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej
W Warszawie uczczono ofiary zbrodni wołyńskiej w jej 70. rocznicę. Odsłonięto pomnik ofiar UPA, złożono wieńce, odbyły się msza i apel poległych. - Polacy i Ukraińcy muszą razem udźwignąć ogromny ciężar bólu pamięci - mówił prezydent Bronisław Komorowski.
11.07.2013 | aktual.: 11.07.2013 16:23
70. rocznica zbrodni wołyńskiej
Dziś przypada 70. rocznica kulminacji zbrodni popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Zbrodnia oddziałów UPA wspieranych przez miejscową ludność ukraińską z lat 1943-1945 pochłonęła ok. 100 tys. polskich ofiar: mężczyzn, kobiet, starców i dzieci. Uroczystości odbyły się na Skwerze Wołyńskim na stołecznym Żoliborzu. Prezydent i przedstawiciele najwyższych władz państwowych m.in. rządu, Sejmu i Senatu, przedstawiciele środowisk kresowych i krewni ofiar zbrodni UPA wzięli udział w mszy polowej, której przewodniczył biskup polowy wojska polskiego Józef Guzdek.
- Jestem wzruszony mogąc spotkać się tutaj dzisiaj z Państwem na wspólnej modlitwie za dusze ofiar zbrodni wołyńskiej, która była zbrodnią o znamionach ludobójstwa. Jestem wdzięczny, że razem mogliśmy modlić się po chrześcijańsku mówiąc i przypominając światu, ale także samym sobie modląc się słowami "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Jest co odpuszczać. Jest o co prosić dobrego pana Boga, aby darował ludziom zbrodnie. Bo ta zbrodnia była jedną z najbardziej bolesnych doświadczeń Polaków w czasie II wojny światowej - powiedział prezydent Komorowski na Skwerze Wołyńskim podczas odsłonięcia Pomnika Ofiar Zbrodni Wołyńskiej.
Komorowski przypomniał też, że ofiarami zbrodni na Wołyniu, byli także przedstawiciele innych nacji. - Był to straszny czas, był to rejon szczególnie podatny na zbrodnie wzajemne. Dlatego czcząc dzisiaj polskie ofiary pamiętajmy także i o zagładzie Żydów na tych terenach, pamiętajmy także o śmierci Ukraińców i o śmierci wszystkich innych mieszkańców tych dawnych południowo-wschodnich terenów kresowych Rzeczpospolitej - mówił prezydent.
Prezydent podkreślił zasługi Rodzin Kresowych, które konsekwentne upominały się o pamięć i prawdę o śmierci najbliższych, zwrócił też uwagę na rolę duchowieństwa w staraniach na rzecz polsko-ukraińskiego dialogu przypominając ogłoszoną 28 czerwca deklarację biskupów z obu państw, w której duchowni dystansują się od poglądów i osób zakłamujących oraz usprawiedliwiających zbrodnie na Polakach, potępiają "skrajny nacjonalizm i szowinizm, który przed 70 laty popchnął do zbrodni Organizację Ukraińskich Nacjonalistów". W ocenie Komorowskiego, jeśli deklaracja zostanie właściwie przemyślana, będzie przełomowym krokiem na drodze do polsko-ukraińskiego pojednania.
Prezydent podkreślił, że Polacy i Ukraińcy muszą razem udźwignąć "ogromny ciężar bólu pamięci o strasznych czasach, o podłych czasach, o czasach, które jednak minęły". - Musimy udźwignąć ten ciężar pamięci my Polacy. W sposób szczególny i trudny dla nich muszą udźwignąć Ukraińcy, obywatele wolnej, niepodległej Ukrainy dzisiaj - zaznaczył Komorowski.
"Trzeba nazwać po imieniu zbrodniarza i ofiarę"
Biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek powiedział w homilii podczas mszy polowej: "tylko poznanie pełnej prawdy o dokonanej zbrodni może nas wyzwolić od postawy wzajemnych oskarżeń, a nawet nienawiści. Trzeba nazwać po imieniu zbrodniarza i ofiarę, należy określić proporcje zadanych ran".
Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert przypomniał, że dokładnie 70 lat temu, 11 lipca 1943 roku doszło do apogeum rzezi wołyńskiej, w wyniku, której oddziały UPA napadły na blisko 100 polskich miejscowości na Wołyniu. Wydarzenia te przeszły do historii, jako tzw. Krwawa Niedziela.
Kunert przytoczył słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w Warszawie w 1999 r. pod monumentem poświęconym Poległym i Pomordowanych na Wschodzie: "Ojcze ludów i narodów, błagamy Cię, przyjmij dar świadectwa wiary, męki i śmierci synów naszego Narodu umęczonych i zamordowanych na Wschodzie; uczyń ich ofiarę posiewem wolności i pokoju". Fragment jego modlitwy umieszczono na nowym pomniku na Skwerze Wołyńskim.
Chrystus bez rąk
Autorem pomnika ofiar zbrodni wołyńskiej jest rzeźbiarz Marek Moderau. Dominującym elementem nowego monumentu jest siedmiometrowy krzyż z figurą Chrystusa bez rąk. Przed krzyżem znajduje się 18 tablic z nazwami miejscowości z siedmiu przedwojennych województw II Rzeczypospolitej: wołyńskiego, poleskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, lwowskiego oraz częściowo lubelskiego i krakowskiego. Na pierwszej z tablic umieszczono napis: "W hołdzie obywatelom Polskim ofiarom masowej zbrodni o znamionach ludobójstwa dokonanych przez OUN-UPA w latach 1942-1947 na terenach byłych siedmiu województw II Rzeczypospolitej". W sarkofagu u stóp krzyża będzie gromadzona ziemia z 2136 miejscowości, których nazwy widnieją na tablicach.
Nowy pomnik jest zlokalizowany w niedalekiej odległości od także położonego na Skwerze Wołyńskim i wcześniej wzniesionego pomnika 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. To 11 wysokich kolumn w kształcie gromnic, które symbolizują jedenaście powiatów przedwojennego województwa wołyńskiego II Rzeczypospolitej.
Uroczystość w asyście honorowej Wojska Polskiego zakończył apel poległych. Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego oddała salwę honorową, a uczestnicy ceremonii złożyli pod pomnikiem wieńce.
W uroczystości uczestniczyli także m.in.: były premier Tadeusz Mazowiecki, ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski oraz prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński. Wśród uczestników uroczystości zabrakło przedstawicieli władz Ukrainy.
Rodziny ofiar: potworne zbrodnie na Polakach
Krewni ofiar zbrodni wołyńskiej zgodnie podkreślali, że warunkiem polsko-ukraińskiego pojednania musi być uznanie przez Ukraińców zbrodni, których dokonały OUN-UPA na Polakach. - To dla nas bardzo ważne, żeby Ukraińcy przyznali, że te zbrodnie, popełnione przez UPA na bezbronnych ludziach, na nas Polakach, były potworne. Bo tylko na prawdzie można budować zgodę. Ale oni nie chcą. Trzeba może poczekać, żeby w przyszłości pańskie pokolenie mogło żyć w pełnej przyjaźni z Ukraińcami - mówił Władysław Telicki, który pochodzi z miejscowości Hruby, polskiej wsi na Wołyniu. Z bólem i wzruszeniem opowiadał o tragedii, która ze strony ukraińskich nacjonalistów spotkała jego rodzinę. - Moja ośmioletnia kuzynka Irena na własne oczy widziała, jak zamordowali jej ojca i matkę. Potem uderzona w plecy, bezbronna, została wrzucona do mrowiska. Być może dzięki temu, że Ukraińcy myśleli, że z nią już koniec, przeżyła - opowiadał Telicki.
Hermaszewski: bandyta przystawił karabin do mojej mamy i strzelił...
Wśród ocalałych z rzezi wołyńskiej był także Mirosław Hermaszewski - późniejszy pierwszy i jedyny polski kosmonauta. 26 marca 1943 r. Lipniki na Wołyniu - miejscowość, w której mieszkał jako niespełna dwulatek - zaatakował oddział UPA i zamordował ok. 180 osób.
- Była piękna księżycowa noc. Moja mama - jak mi to opowiadano - powiedziała, że w taką noc nic zdarzyć się nie może. Ale ledwie nas położyła, jak zaczęła się potworna strzelanina. Mama okryła nas pierzynami, bo mówiono, że kula nie przeleci przez pierze. Ale wpadł tata z karabinem i krzyknął: "uciekajcie" i wszyscy się rozpierzchli (...). To były dantejskie sceny (...). Tam nie zabijano, tam mordowano po prostu w najokrutniejszy sposób. I kiedy mama wybiegła z tej palącej się chaty to trzej bandyci zagrodzili jej drogę (...). Wiedziała czym to grozi, zaczęła uciekać, oni zaczęli strzelać, nie trafiali, aż w końcu jeden z nich dobiegł i bezpośrednio prawie, przystawił karabin i strzelił. Kula rozerwała ucho i poszła po skroni. Mama upadła nieprzytomna, krew, jak to mówiła później, chlusnęła na śnieg, a ja wypadłem jej w tym tobołku z rąk. A ja nawet nie pisnąłem, więc byli przekonani, że zrobili swoje i wrócili do wsi - opowiadał po uroczystości Hermaszewski.
Wyraził także wdzięczność za uroczystość upamiętniającą ofiary zbrodni wołyńskiej. - Przeżyliśmy ten niesamowity dzień z tak wielką oprawą i szacunkiem, że jeszcze raz panu prezydentowi dziękuję i wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że będę mógł złożyć tutaj wiązankę kwiatów - dodał Hermaszewski.