Uratowali Polakowi życie. Teraz musi zapłacić majątek
W przeliczeniu ponad 60 tys. zł może kosztować turystę z Katowic akcja ratunkowa na Rysach. W nocy z niedzieli na poniedziałek poszukiwało go, a potem znosiło dwudziestu ratowników ze Słowacji i czterech z Polski. 19-latek wybrał się na szczyt od polskiej strony, ale miał pecha i spadł po słowackiej stronie. A tam akcje ratunkowe są płatne - informuje RMF FM.
19-letni Paweł zamierzał zdobyć szczyt po polskiej stronie. W weekend ześlizgnął się się po śniegu i spadł z około 10 metrów. Całą noc spędził na skraju przepaści. Szukali go polscy i słowaccy ratownicy. Akcja zakończyła się po 19 godzinach - przypomina RMF FM.
Młody mężczyzna trafił do szpitala w Popradzie. W rozmowie z reporterami RMF FM przyznał, że to była jego pierwsza tak poważna wyprawa. Podkreślił, że nie miał odpowiedniego doświadczenia ani sprzętu. Przeżył, ale może się okazać, że będzie miał słony rachunek do zapłacenia.
Naczelnik Horskiej Zachrannej Służby Jozef Janiga powiedział RMF FM, że słowackie prawo nie pozwala na zrezygnowanie z opłaty za akcję ratunkową w górach. Ratownicy muszą więc wystawić 19-latkowi rachunek. A ten opiewał będzie na 15 tysięcy euro, czyli w przeliczeniu około 60 tysięcy złotych. Janiga radzi wszystkim turystom, by ubezpieczali się od takich przypadków.
Paweł takiego ubezpieczenia nie miał. Miał pecha, że spadł po stronie słowackiej.