"Unia powoli się kończy, choć Polacy walczyli jak lwy"
Unia Europejska jaką znamy, powoli się kończy. Kluczowe porozumienie dotyczące najpoważniejszego problemu, z jakim dziś się borykamy, jest zawierane właściwie poza strukturami Unii. Pakt fiskalny to porozumienie zawarte miedzy rządami, gdzie spór się toczył między dwoma największymi dziś graczami. Pakt nie powstawał na zasadzie wspólnotowego porozumienia, gdzie głos każdego był tak samo wysłuchany. Unia, w której każdy ma takie samo zdanie, albo takie sprawia wrażenie, już praktycznie nie istnieje. Klub, do którego wstępowaliśmy kilka lat temu jest dziś zupełnie inna instytucją - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Igor Janke.
01.02.2012 | aktual.: 01.02.2012 14:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeczytaj także: Oni pchają nas w jeszcze większy kryzys.
Polscy przywódcy walczyli jak lwy, byśmy mogli zasiadać przy stole, gdzie będą zasiadać państwa strefy euro i gdzie de facto będą zapadać kluczowe dziś decyzje. Wywalczyliśmy coś. Będziemy czasem przy nim siadać. Czy realnie nam coś to daje? Nic. Kompletnie nic. Możemy mówić, że "zatrzymaliśmy rozpad na Europę kilku prędkości", ale to nie jest prawda. Strefa euro tworzy właśnie własny krąg, a nam pozwolono się przyglądać temu, co robią. Oczywiście, jeśli ten krąg już powstał to lepiej tam siedzieć, niż nie siedzieć. Ale nie warto się tym specjalnie ekscytować.
Unia jest w kryzysie, Unia jest słaba, Unia zapada na coraz więcej chorób. Jest ciałem coraz bardziej obrosłym instytucjami, ciałem mało sprawnymi z rodzącymi się patologiami. Niektórzy przebąkują, ze właściwie jest już niepotrzebna w tej formie.
Otóż widząc te wszystkie słabości i choroby trzeba pamiętać, że to ciągle jeden z najlepszych projektów politycznych w historii ludzkości. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby Unii dziś nie było. Zapewne napięcia między państwami byłyby o wiele większe. Zapewne przypieranie do muru słabszych byłoby dużo bardziej zdecydowane. Nie wiem, czy byłaby już groźba wybuchu jakiejś wojny, ale wykluczyć tego nie można.
Warto więc chronić istniejące instytucje, w których coraz częściej widoczne sprzeczne interesy poszczególnych członków Unii mogą się ucierać. Warto, byśmy byli wzajemnie od siebie zależni, bo to zmniejsza ryzyko dużo poważniejszych, dramatycznych w skutkach napięć.
Warto jednak przemyśleć od nowa własną strategię działania w ramach tego klubu. Jeśli nie możemy dziś wpływać sami na decyzje grupy najbogatszych państw, warto budować własne trwałe sojusze wewnątrz dużego klubu. Są one jak najbardziej dozwolone i jest tradycja ich budowania. Nowe państwa członkowskie Europy Środkowej łączy bardzo wiele wspólnych interesów. Zarówno gospodarczych, finansowych, w takich dziedzinach jak energetyka, czy bezpieczeństwo. Warto nie tylko intensyfikować współpracę w ramach grupy wyszehradzkiej, w której jesteśmy z Węgrami, Czechami i Słowacją, ale zinstytucjonalizować współpracę w grupie dziesięciu a wkrótce jedenastu (razem z Chorwacja) państw Europy Środkowo-Wschodnią.
Łączy nas wspólnota bieżących interesów, wspólnota doświadczeń historycznych, a razem państwa te mogą mieć znacznie większą siłę głosu i zdolności negocjacyjne. Oczywiście zawsze znajdą się sprawy, w których będziemy mieć różne interesy, nigdy nie ma układów idealnych. Ale punktów wspólnych jest wiele. Zwłaszcza w czasie kryzysu, w czasie zmiany sytuacji geopolitycznej, w czasie, gdy najbogatsze państwa Europy zacieśniają współprace i chętnie zamknęłyby się we własnym gronie. Współtwórzmy dalej Unię, bo warto, ale starajmy się realnie wpłynąć na jej kształt.
Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski