ŚwiatUnia odbierze fundusze za łamanie praworządności? Czeska komisarz jest za

Unia odbierze fundusze za łamanie praworządności? Czeska komisarz jest za

Dyskusje nad umożliwieniem zablokowania funduszy unijnych krajom, które nie stosują się do zasad praworządności, nabierają tempa. Nad możliwością takiego mechanizmu w przyszłym budżecie Unii zastanawia się m.in. niemiecki rząd, a pomysł forsuje czeska komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova. To potencjalnie bolesny cios dla Polski.

Unia odbierze fundusze za łamanie praworządności? Czeska komisarz jest za
Źródło zdjęć: © PAP | STEPHANIE LECOCQ
Oskar Górzyński

31.05.2017 | aktual.: 01.06.2017 11:01

Idea uzależnienia przyznawania funduszy unijnych od przestrzegania demokratycznych norm przez państwa członkowskie była podnoszona przez polityków w Unii od dawna, w kontekście toczonego od ponad roku sporu Polski z Komisją Europejską. Teraz - w przededniu rozmów nad wieloletnią perspektywą finansową 2021-2027 - pojawiły się pierwsze konkretne sygnały, że takie rozwiązanie jest brane na poważnie przez najważniejsze czynniki w UE.

Wszyscy przeciwko Polsce?

We wtorek otwarcie o tym mówił komisarz ds. budżetu Guenther Oettinger, który stwierdził, że zastanawia się nad wprowadzeniem takiego warunku w swojej propozycji nowych ram finansowych. Niedługo później portal Politico.eu podał, że rząd Niemiec w wewnętrznym dokumencie będzie chciał ocenić wykonalność takiego rozwiązania. Berlin nie byłby jedyną stolicą, która poparłaby postulat możliwości blokowania pieniędzy państwom niestosującym się do zasad praworządności. Jednym z najgłośniejszych zwolenników mechanizmu jest czeska komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova, zaś wcześniej pomysł ten popierali m.in. kanclerz Austrii Christian Kern, europosłowie ze Szwecji, a także szef frakcji liberałów Guy Verhofstadt. Poparcie zasygnalizował też w kampanii wyborczej nowy prezydent Francji Emmanuel Macron.

- Jeśli rzeczywiście będzie polityczna wola, by to zrobić, to nie będzie to niemożliwe. Zasady wydatkowania środków unijnych, kryteria ich podziału zawsze były do pewnego stopnia jakąś wypadkową bieżącej sytuacji politycznej i politycznych priorytetów Unii - mówi WP Krzysztof Blusz, wiceprezes think-tanku WiseEuropa. - Ostatecznie o sprawie zadecyduje to, kto wygra w dyskusji politycznej - stwierdza ekspert. Jak dodaje, niewykluczone że niemiecki przeciek do mediów jest próbą wywarcia dodatkowej presji na Polskę i Węgry, które łamią zasady, do których przestrzegania same zobowiązały się wstępując do Unii.

Efekt takiego rozwiązania - w razie gdyby polski rząd nie rozwiązałby trwającego od dawna kryzysu prawnego - mógłby być dla Polski bardzo niekorzystny, bo fundusze spójności stanowią duże źródło gospodarczego rozwoju. Ale jak wskazuje Blusz, to tylko część problemów, jakie czekają nas w związku z rozmowami na temat przyszłego unijnego budżetu.

Polska na słabej pozycji

- Jesteśmy pod ciśnieniem z wielu stron. Ciśnienie wynika z tego, że jako państwo jesteśmy coraz zamożniejsi, więc siłą rzeczy przypadnie nam mniejsza część środków. Poza tym polityczne priorytety reszty Unii nie są do końca zgodne z naszymi - mówi Blusz. Wskazuje, że część wpływowych państw Unii chce, by przyszły budżet zamiast wspomagania uboższych państw UE skupił się bardziej na finansowaniu takich problemów jak migracja, bezrobocie młodych czy inwestycje w innowacyjność. Dodatkowe ryzyko stwarza faworyzowany przez m.in. Francję pomysł stworzenia osobnego budżetu strefy euro, który jeszcze bardziej zmniejszyłby skłonność państw eurozony, by łożyć na budżet ogólny wspólnotowy. W końcu unijny "tort" zostanie pomniejszony przez fakt, że w budżecie uczestniczyć nie będzie Wielka Brytania, jeden z największych płatników netto.

- Tymczasem my bardzo słabo angażowaliśmy się dotąd w dyskusję na temat przyszłości środków unijnych. Ten temat w Polsce praktycznie nie istniał, bo skupialiśmy się na tym, jak wydawać te środki, które już mamy - zauważa Blusz.

W tej sytuacji na sile w Unii przybierają głosy kwestionujące sens unijnej polityki wyrównywania różnic gospodarczych między bogatymi, a biednymi państwami wspólnoty. Padają argumenty o tym, że środki UE wydawane są nieefektywnie i na projekty, które nie przynoszą spodziewanych efektów. Wprost mówił o tym we wtorek Oettinger.

- Nie wszyscy są przekonani o ekonomicznym sensie wszystkich tych programów, które finansujemy w ramach funduszów spójności - powiedział niemiecki komisarz.

Jak zauważa Blusz, polski spór z Komisją Europejską tylko dostarcza argumentów tym, którzy od lat przekonują o tym, że państwa naszego regionu nie powinny otrzymywać tak dużych środków.

- Jak widzimy, tych zagrożeń związanych z negocjacjami jest bardzo dużo. Tymczasem klimat polityczny wokół Polski sprawia, że wykorzystają to ci aktorzy w Unii, którzy nie chcą się z nami dzielić tymi pieniędzmi - podsumowuje ekspert.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (677)