Unia odbierze fundusze za łamanie praworządności? Czeska komisarz jest za
Dyskusje nad umożliwieniem zablokowania funduszy unijnych krajom, które nie stosują się do zasad praworządności, nabierają tempa. Nad możliwością takiego mechanizmu w przyszłym budżecie Unii zastanawia się m.in. niemiecki rząd, a pomysł forsuje czeska komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova. To potencjalnie bolesny cios dla Polski.
Idea uzależnienia przyznawania funduszy unijnych od przestrzegania demokratycznych norm przez państwa członkowskie była podnoszona przez polityków w Unii od dawna, w kontekście toczonego od ponad roku sporu Polski z Komisją Europejską. Teraz - w przededniu rozmów nad wieloletnią perspektywą finansową 2021-2027 - pojawiły się pierwsze konkretne sygnały, że takie rozwiązanie jest brane na poważnie przez najważniejsze czynniki w UE.
Wszyscy przeciwko Polsce?
We wtorek otwarcie o tym mówił komisarz ds. budżetu Guenther Oettinger, który stwierdził, że zastanawia się nad wprowadzeniem takiego warunku w swojej propozycji nowych ram finansowych. Niedługo później portal Politico.eu podał, że rząd Niemiec w wewnętrznym dokumencie będzie chciał ocenić wykonalność takiego rozwiązania. Berlin nie byłby jedyną stolicą, która poparłaby postulat możliwości blokowania pieniędzy państwom niestosującym się do zasad praworządności. Jednym z najgłośniejszych zwolenników mechanizmu jest czeska komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova, zaś wcześniej pomysł ten popierali m.in. kanclerz Austrii Christian Kern, europosłowie ze Szwecji, a także szef frakcji liberałów Guy Verhofstadt. Poparcie zasygnalizował też w kampanii wyborczej nowy prezydent Francji Emmanuel Macron.
- Jeśli rzeczywiście będzie polityczna wola, by to zrobić, to nie będzie to niemożliwe. Zasady wydatkowania środków unijnych, kryteria ich podziału zawsze były do pewnego stopnia jakąś wypadkową bieżącej sytuacji politycznej i politycznych priorytetów Unii - mówi WP Krzysztof Blusz, wiceprezes think-tanku WiseEuropa. - Ostatecznie o sprawie zadecyduje to, kto wygra w dyskusji politycznej - stwierdza ekspert. Jak dodaje, niewykluczone że niemiecki przeciek do mediów jest próbą wywarcia dodatkowej presji na Polskę i Węgry, które łamią zasady, do których przestrzegania same zobowiązały się wstępując do Unii.
Efekt takiego rozwiązania - w razie gdyby polski rząd nie rozwiązałby trwającego od dawna kryzysu prawnego - mógłby być dla Polski bardzo niekorzystny, bo fundusze spójności stanowią duże źródło gospodarczego rozwoju. Ale jak wskazuje Blusz, to tylko część problemów, jakie czekają nas w związku z rozmowami na temat przyszłego unijnego budżetu.
Polska na słabej pozycji
- Jesteśmy pod ciśnieniem z wielu stron. Ciśnienie wynika z tego, że jako państwo jesteśmy coraz zamożniejsi, więc siłą rzeczy przypadnie nam mniejsza część środków. Poza tym polityczne priorytety reszty Unii nie są do końca zgodne z naszymi - mówi Blusz. Wskazuje, że część wpływowych państw Unii chce, by przyszły budżet zamiast wspomagania uboższych państw UE skupił się bardziej na finansowaniu takich problemów jak migracja, bezrobocie młodych czy inwestycje w innowacyjność. Dodatkowe ryzyko stwarza faworyzowany przez m.in. Francję pomysł stworzenia osobnego budżetu strefy euro, który jeszcze bardziej zmniejszyłby skłonność państw eurozony, by łożyć na budżet ogólny wspólnotowy. W końcu unijny "tort" zostanie pomniejszony przez fakt, że w budżecie uczestniczyć nie będzie Wielka Brytania, jeden z największych płatników netto.
- Tymczasem my bardzo słabo angażowaliśmy się dotąd w dyskusję na temat przyszłości środków unijnych. Ten temat w Polsce praktycznie nie istniał, bo skupialiśmy się na tym, jak wydawać te środki, które już mamy - zauważa Blusz.
W tej sytuacji na sile w Unii przybierają głosy kwestionujące sens unijnej polityki wyrównywania różnic gospodarczych między bogatymi, a biednymi państwami wspólnoty. Padają argumenty o tym, że środki UE wydawane są nieefektywnie i na projekty, które nie przynoszą spodziewanych efektów. Wprost mówił o tym we wtorek Oettinger.
- Nie wszyscy są przekonani o ekonomicznym sensie wszystkich tych programów, które finansujemy w ramach funduszów spójności - powiedział niemiecki komisarz.
Jak zauważa Blusz, polski spór z Komisją Europejską tylko dostarcza argumentów tym, którzy od lat przekonują o tym, że państwa naszego regionu nie powinny otrzymywać tak dużych środków.
- Jak widzimy, tych zagrożeń związanych z negocjacjami jest bardzo dużo. Tymczasem klimat polityczny wokół Polski sprawia, że wykorzystają to ci aktorzy w Unii, którzy nie chcą się z nami dzielić tymi pieniędzmi - podsumowuje ekspert.