Umorzono śledztwo przeciw gen. Dukaczewskiemu za "dziką lustrację"
Umorzono śledztwo przeciw byłemu szefowi Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Markowi Dukaczewskiemu w sprawie "dzikiej lustracji" w 2004 r. wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Mieczysława Tarnowskiego.
30.06.2008 | aktual.: 30.06.2008 16:37
Taką informację uzyskała PAP w źródłach związanych z organami ścigania. Potwierdziła ją rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska.
Według Szeskiej powodem umorzenia śledztwa - co nastąpiło jeszcze w połowie maja - był "brak znamion czynu zabronionego" w tym, by szef WSI "udzielił pomocy szefowi MON w poświadczeniu nieprawdy w piśmie MON z 16 sierpnia 2004 r. do marszałka Sejmu". Umorzono też wątek samego poświadczenia nieprawdy.
Dukaczewski mówi, że w sprawie Tarnowskiego nie było żadnych nieprawidłowości - ani z jego strony, ani ze strony ówczesnego szefa MON Jerzego Szmajdzińskiego.
Gdy w marcu 2004 r. płk Tarnowski, ówczesny wiceszef ABW, został przedstawiony do nominacji generalskiej, jego przełożony szef ABW Andrzej Barcikowski w ostatniej chwili - jak mówił - "ze względów formalnoprawnych" wycofał wniosek o awans, zatwierdzony już przez prezydenta i premiera. Według prasy, awans zablokował Dukaczewski, informując Kancelarię Prezydenta RP, że są materiały świadczące o związkach Tarnowskiego ze służbami wojskowymi PRL.
"Gazeta Wyborcza" podawała w 2004 r., że w archiwach nie ma zobowiązania Tarnowskiego do współpracy, raportów ani pokwitowań. Obciążają go zaś: pochodząca z 2002 r. relacja oficera WSI, że został on zwerbowany w 1978 r. i tzw. rejestr zainteresowań operacyjnych kontrwywiadu wojskowego PRL, gdzie ma być wymieniony jako "źródło agenturalne pozyskane na zasadzie dobrowolności".
W czerwcu 2004 r. sejmowa komisja ds. służb specjalnych uznała, że Dukaczewski i jego poprzednik gen. Tadeusz Rusak złamali ustawę lustracyjną, nie przekazując materiałów lustracyjnych Tarnowskiego Rzecznikowi Interesu Publicznego. Dukaczewski wiele razy mówił, że w sprawie Tarnowskiego nie ma sobie nic do zarzucenia i że nie złamał prawa.
Wkrótce potem speckomisja zawiadomiła prokuraturę wojskową o podejrzeniu niedopełnienia obowiązków przez Dukaczewskiego - co miałoby polegać na nieprzekazaniu Rzecznikowi materiałów o Tarnowskim. Szmajdzińskiemu komisja zarzucała zaś brak nadzoru nad WSI. Do prokuratury zwrócił się też w 2004 r. ówczesny Rzecznik Bogusław Nizieński w sprawie możliwości przestępstwa nieprzekazania mu materiałów Tarnowskiego przez WSI.
Sprawą początkowo zajmowała się Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która w październiku 2005 r., z "braku cech przestępstwa", umorzyła śledztwo. Uznano, że ani Szmajdziński, ani gen. Dukaczewski nie popełnili przestępstwa przekroczenia uprawnień.
W 2006 r. śledztwo wznowiono i przekazano je Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu - postawiła ona Dukaczewskiemu formalny zarzut w sprawie. Dukaczewskiego odwołano w 2005 r. z funkcji szefa WSI po objęciu rządów przez PiS. Odszedł on wkrótce potem do rezerwy. Gdy został cywilem, śledztwo przekazano warszawskiej prokuraturze okręgowej. Ta umorzyła śledztwo - na razie nieprawomocnie.
Dukaczewski powiedział, że nie ma sobie nic do zarzucenia w całej sprawie. Fakt umorzenia śledztwa oznacza, że prokuratura uznała, że nie doszło do żadnych nieprawidłowości - oświadczył.
Poseł PO Konstanty Miodowicz podtrzymuje swe wypowiedzi z 2004 r., że w sprawie Tarnowskiego doszło do przestępstwa, a materiały na jego temat "wykorzystano w sposób noszący cechy manipulacji". Boleję, że prokuratura uchyliła się od rozpatrzenia sprawy przez sąd - powiedział Miodowicz, członek speckomisji z 2004 r.
Za przekroczenie uprawnień lub ich niedopełnienie funkcjonariuszowi publicznemu grozi do 3 lat więzienia.
Gen. Dukaczewski był szefem WSI od 2001 r. do listopada 2005 r. Wcześniej był podsekretarzem stanu w kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.