Umorzą śledztwo ws. ostrzelania Lecha Kaczyńskiego?
Śledczy nie wykluczają umorzenia postępowania, które ma wyjaśnić, kto rok temu ostrzelał kolumnę prezydentów Polski i Gruzji na granicy z Osetią Południową - podaje radio RMF FM, powołując się na nieoficjalne informacje.
Jak podaje radio RMF FM największą przeszkodą dla warszawskich śledczych jest niemożność przesłuchania europosła Michała Kamińskiego. Tylko on nie złożył zeznań jako świadek. Nie odbiera po prostu wezwań śledczych.
Jest też druga przeszkoda. - Tbilisi nie odpowiada na wnioski polskiej prokuratury - mówi Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodaje, że o pomoc prawną prokuratura zwróciła się w sierpniu.
Sama Gruzja też ma problem ze śledztwem - podaje RMF FM, powołując się na Szotę Utjaszwilego z tamtejszego MSW. Według niego ustalono, że strzały padły z terenów Osetii, jednak przesłuchano jedynie gruzińskich świadków. Bez przesłuchania żołnierzy, którzy stali na rosyjsko-osetyjskim posterunku - czego do tej pory nie udało się zrobić - strona gruzińska śledztwa nie może doprowadzić do końca. - Rosjanie dokładnie wiedzą, kto strzelał, lecz wątpliwe jest, by nam powiedzieli - mówi Utjaszwili.
Do incydentu w Gruzji doszło 23 listopada zeszłego roku. Konwój, w którym jechali prezydenci Polski Lech Kaczyński i Gruzji Michail Saakaszwili został zatrzymany przy granicy Gruzji i Osetii Południowej. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci i cały konwój wrócili bezpiecznie do Tbilisi.
Lech Kaczyński sugerował po zdarzeniu, że ostrzału dokonali Rosjanie. Jednak minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow uznał zdarzenie za prowokację gruzińską. Takie same wnioski umieścili też eksperci ABW w tajnym raporcie dla najważniejszych osób w państwie.