Ule na dachach miejskich budynków na ratunek pszczołom
Nad Sztokholmem latają miliony pszczół dzięki dwóm Szwedkom, które zakładają ule na dachach stołecznych budynków, ratując w ten sposób pożyteczne owady przed wyginięciem. Pomysł w maju będzie promowany w Polsce. Szacuje się, że bez pszczół ludzie przetrwaliby zaledwie 10 lat, według pesymistycznych szacunków - tylko cztery. Choć to brzmi nieprawdopodobnie, do zastąpienia jednej pszczoły potrzeba aż 1000 osób!
- Ludzie są bardzo pozytywnie nastawieni do projektu Bee Urban, czyli hodowli pszczół na dachach miejskich gmachów - mówi Karolina i dodaje, że razem z Josefiną dokłada starań, by dokładnie informować wszystkich zainteresowanych o życiu i nawykach pszczół.
Chodzi na przykład o klientów kawiarni na dachu sztokholmskiego Kulturhuset (Domu Kultury). Ule, w których w sezonie mieszka 180 tys. pszczół, stoją zaledwie o parę metrów od kawiarnianych stolików, ale jeszcze żaden gość nie skarżył się na pszczołę w posiłku. Owady, które czasem interesują się naszym jedzeniem, to nie pszczoły, a osy - wyjaśniają dziewczyny.
Ci, którzy nie mają możliwości skorzystać z dobrodziejstw własnego ula, mogą wybrać adopcję. W cenniku Bee Urban roczny koszt utrzymania pszczoły to 2 korony szwedzkie (ok. 1 zł). Tak naprawdę znacznie więcej, ale Karolina i Josefina ustaliły tę symboliczną stawkę, by w akcję zaangażowało się jak najwięcej ludzi. - Pszczołom grozi wyginięcie, mimo to niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak ważną rolę pełnią - mówią dziewczyny.
Bee Urban ma coraz więcej chętnych na adopcję, najwięksi pasjonaci wydają nawet kilkaset koron rocznie, adoptując wiele pszczelich rojów. Na stronie internetowej projektu znaleźć można mapę miejsc, najczęściej dachów budynków w Sztokholmie, gdzie Szwedki prowadzą pasieki. Obok są nazwy firm i osób wspierających konkretne roje pszczół.
Karolina i Josefina poznały się studiując na Uniwersytecie Sztokholmskim. Pomysł na firmę narodził się w czasie wycieczki po stołecznym Ekoparku, czyli zielonym terenie w północnej części miasta. Dziewczyny wspominają, że przewodnik opowiadał im, ile roślin ginie, bo coraz mniej jest pszczół, które je zapylają. To uzmysłowiło im skalę problemu i w ciągu niecałego roku powstało Bee Urban.
- Wiele osób ma znacznie większe praktyczne doświadczenie w pszczelarstwie, prowadzą pasieki przez całe życie. My robimy to dopiero od kilku lat, ale mamy przewagę w teorii - wiemy, jaki wpływ na globalny ekosystem będzie miał brak pszczół - opowiada Karolina.
Szwedki opowiadają, że średnio co trzeci kęs jedzenia uzyskujemy dzięki pszczołom. Zwracają uwagę, że w ostatnich latach z wielu państw docierają sygnały o kurczeniu się populacji pożytecznych owadów. W reklamie, którą można obejrzeć na YouTube, dziewczyny pokazują, jak wiele produktów zawdzięczamy pszczołom.
- Na przykład kawę, ubrania, a nawet hamburgery, bo przecież nie tylko warzywa, ale i mięso uzyskujemy dzięki pszczołom, które zapylają rośliny przeznaczane następnie na paszę dla zwierząt. Szacuje się, że bez pszczół ludzie przetrwaliby zaledwie 10 lat, według pesymistycznych szacunków - tylko cztery. W niektórych rejonach świata, na przykład w chińskiej prowincji Syczuan, już teraz brak pszczół powoduje, że ich pracę muszą wykonywać ludzie. Ale, choć to brzmi nieprawdopodobnie, do zastąpienia jednej pszczoły potrzeba aż 1000 osób! - mówi Karolina.
Bee Urban to sposób na dotarcie do większej liczby osób, przede wszystkim mieszkańców miast, którzy na co dzień nie mają kontaktu z naturą. Dziewczyny najbardziej cenią sobie pracę z uczniami. Ule na dachu ma m.in. Szkoła Niemiecka w Sztokholmie. - Staramy się pokazać, że prowadzenie uli, to niekoniecznie zajęcie dla starszych panów na wsi, w zasadzie każdy przy odrobinie dobrych chęci może w ten sposób przyczynić się do ochrony środowiska - twierdzą.
W ramach projektu Bee Urban Szwedki prowadzą również kursy dla początkujących amatorów pszczelarstwa na uniwersytecie Folkuniversitetet. W trakcie czterech spotkań kursanci dowiadują się, jak w miejskim środowisku hodować pszczoły i uzyskiwać własny miód. Zainteresowanie jest duże. - W przyszłości chcemy rozszerzyć działalność na całą Szwecję, prowadzimy już rozmowy z kolejnymi miastami, które chcą sprowadzić do siebie pszczoły - mówią Karolina i Josefina.
Jest szansa, że pomysł przyjmie się również w polskich miastach. Do założycielek Urban Bee o poprowadzenie 9 maja wykładu na temat funkcjonowania miejskich uli zwróciła się jedna z działających w Polsce fundacji. - To będzie prezentacja w ramach organizowanego przez nas internetowego kursu - mówi Karolina Maliszewska z zarządu Fundacji Sendzimira. - Wśród słuchaczy będą studenci, doktoranci, ale też przedstawiciele samorządów - dodaje. Wykład Szwedek zostanie zarejestrowany, dlatego przedstawicielka Fundacji Sendzimira ma nadzieję, że "nagrany materiał uda się w przyszłości wykorzystać do promocji miejskiego pszczelarstwa w Polsce".