PolskaUłańska fantazja pilotów i pancerna brzoza w Smoleńsku

Ułańska fantazja pilotów i pancerna brzoza w Smoleńsku

To brzoza urwała skrzydło tupolewa. Gen. Błasik był w kokpicie. Raport Millera jest wiarygodny. Polski pilot „ułańską fantazją podczas lądowania zaskoczył nawet rosyjskich żołnierzy”. Kto tak twierdził? Tusk, „Gazeta Wyborcza”, MAK? Nie, wszystkie te tezy lansowali dziennikarze i publicyści „Rzeczpospolitej”, której redaktor naczelny Paweł Lisicki już kilka tygodni po 10 kwietnia ogłosił, że nie wierzy w zamach w Smoleńsku.

Ułańska fantazja pilotów i pancerna brzoza w Smoleńsku
Źródło zdjęć: © Damian Burzykowski / newspix.pl

07.02.2012 | aktual.: 07.02.2012 11:10

Mimo to publicyści „Rz”, a konkretnie ci z nich (bo nie dotyczy to wszystkich), którzy głosili powyższe tezy, są w świetnym humorze. Wszak dziennikarze „Rz” dostali za swoje śledztwo salonową nagrodę Grand Press. Są dumni, że zachowywali zdrowy rozsądek. I pouczają innych. Michał Szułdrzyński w sobotniej „Rzeczpospolitej” (z 4 lutego) porównał wiarygodność śledztwa dziennikarskiego „Gazety Polskiej” w sprawie Smoleńska do propagandy „Gazety Wyborczej”.

Polemizując z Adamem Michnikiem, stwierdził z zadowoleniem: „Szef GW przyznaje więc, że z jednej strony była Gazeta Polska, która non stop publikowała niestworzone historie o mgłach, spiskach i udziale osób trzecich, a z drugiej – tylko działająca w przeciwną stronę – Gazeta Wyborcza, która ręka w rękę z MAK broniła tezy o obecności Błasika w kokpicie, rozmaitych naciskach i w ogóle o tym, że wszystkiemu winien był Lech Kaczyński”.

Skoro tak, to postanowiliśmy przypomnieć, jak wyglądały rozsądne i wiarygodne ustalenia dziennikarzy „Rz”. Poniżej wybór cytatów.

O pancernej brzozie

„(...) posługując się myśleniem zamachowym, prawica traci zdolność przekonywania wyborców do swoich racji. Zainfekowana irracjonalizmem będzie musiała przegrywać kolejne batalie o kształt państwa. Ostatecznie liczba osób, które przyjmą, że w zderzeniu z kilkudziesięciocentymetrowej grubości brzozą nie łamie się skrzydło samolotu, jest ograniczona”.

Paweł Lisicki, „Śmiertelnie groźny mit”, 19 listopada 2010 r.

„Do zakończenia pracy wszystkich urządzeń na pokładzie Tu-154M mogło doprowadzić ogromne przeciążenie samolotu w wyniku uderzenia w brzozę, a nie odcięcie zasilania.

W białej księdze autorstwa parlamentarnego zespołu badającego okoliczności katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem znalazła się lansowana już wcześniej przez Antoniego Macierewicza, szefa zespołu, wersja »obezwładnienia« (odcięcia zasilania) samolotu na wysokości 15 m nad ziemią. (...)

Choć wątek ten ma znaczenie drugorzędne – bo przy takiej wysokości nawet najlepiej wyszkolonemu pilotowi nie udałby się żaden manewr – odpowiedź na pytanie, dlaczego na 15. m urządzenia pokładowe przestały działać, nie wydaje się trudna. Przede wszystkim wysokość 15 m pochodzi z niedokładnego wysokościomierza ciśnieniowego (barometrycznego) w Tu-154M, którego margines błędu może wynosić nawet 10–15 m.

Zakładając jednak, że wysokość podano precyzyjnie, urządzenia mogły przestać działać z powodu zderzenia z brzozą”.

Piotr Nisztor, „Kogo chce obezwładnić Antoni Macierewicz?”, 7 lipca 2011 r.

„Nie sprawdziły się proroctwa tych, którzy szukali w tragedii – mimo wszystko – zaczynów dobra. Mamy jeszcze bardziej nieodpowiedzialne władze i bardziej sekciarską opozycję. Jałowość sporu obrazuje to, co mówi się o samym Smoleńsku. Z jednej strony opowieści o brzozie, która nie powinna zgruchotać skrzydła samolotu (a w tle rozważania, czy Rosjanie dobijali rannych). Z drugiej – słodkie błazeństwo wielokrotnie powtarzanej deklaracji, że »nasze państwo się sprawdziło«”.

Piotr Zaremba, „Zatrute dusze pół roku po Smoleńsku”, 10 listopada 2010

O ułańskiej fantazji pilotów

„W centrum wydarzeń z 10 kwietnia widzę potworny chaos, śmiertelne błędy i zaniedbania, nie Zbawiciela. Widzę Smoleńsk również metaforycznie, jako świadectwo zakorzenienia Polski w świecie Wschodu, gdzie w przeciwieństwie do biurokratycznej kultury Zachodu lekceważy się procedury, omija się przepisy, ignoruje się pisane przez własnych rodaków prawo. Czy Pan Bóg chce, by Polacy ginęli przez własne niedbalstwo? Wątpię. (...)

Wspominając, jak zachowywał się pilot jaka-40, który ułańską fantazją podczas lądowania zaskoczył nawet rosyjskich żołnierzy, nie sposób nie pomyśleć o Zborowskim. Kłopot w tym, że lekcję »polskości«, czyli wolności rozumianej jako anarchii, Polacy odrobili znakomicie. Może czas na bardziej praktyczne wnioski. (...)

Znacznie łatwiej stawiać pytania o zamach i mówić o ścieraniu się dwóch nadnaturalnych sił (dobrej Polski i piekielnej Rosji), niż dostrzec, że ta katastrofa była przede wszystkim lotniczym wypadkiem, do którego mogłoby nie dojść, gdyby nie gigantyczny bałagan panujący w naszym państwie (i jak się okazało, nie mniejszy panujący w Rosji)”.

Michał Szułdrzyński, „Polityka zamiast mistyki”, 2 sierpnia 2011 r.

„Choć urządzenia ostrzegały, że zbliża się katastrofa, piloci prezydenckiego tupolewa nie przerwali lądowania. Nadal nie można rozstrzygnąć, czy były naciski na załogę. To wynika z opublikowanych we wtorek stenogramów rozmów z kokpitu prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. (...)

Nie ma wątpliwości, że w ostatniej fazie lotu w kokpicie był gen. Andrzej Błasik, dowódca lotnictwa. Jego głos jest zarejestrowany na dwie minuty przed wypadkiem. Czy naciskał na pilotów? W stenogramach nie ma na to dowodów”.

Michał Majewski, Paweł Reszka, „Zapis smoleńskiej katastrofy”, 1 czerwca 2010 r.

O wiarygodnym raporcie Millera

„Szef MSWiA Jerzy Miller będzie krytykowany za to, że na swojej konferencji za mało miejsca poświęcił na wytykanie rosyjskich błędów. (...) Problem w tym, że zadaniem komisji Millera nie było zwalenie odpowiedzialności na Rosję, lecz ustalenie, co spowodowało tragedię. Zresztą Miller już wcześniej – po prezentacji raportu MAK – mówił o rosyjskich błędach podczas długiej konferencji.

Teraz fachowcy z komisji najwięcej miejsca poświęcili temu, co działo się po polskiej stronie. Tu bałagan, brak kompetencji, złe szkolenie, błędy były przerażające.

Winę ponoszą po trosze wszyscy. Szef MON – bo źle nadzorował, Dowództwo Sił Powietrznych – bo kontrolowało tak, żeby nie zobaczyć niedociągnięć w pułku. Dowódcy 36. pułku i instruktorzy – bo wykonywali rozkazy, choć wiedzieli, jaki jest poziom wyszkolenia załóg. Sami lotnicy także popełnili błędy. Okazuje się, że wojskowi mają tak połamane kręgosłupy, że nie są w stanie powiedzieć ważnym »dysponentom lotów«: Przepraszamy, to zadanie nie jest wykonalne.

Winę ponoszą politycy i urzędnicy. To oni spóźniali się z zamówieniami na loty i wpisywali na listy pasażerów więcej osób niż miejsc w samolocie. Traktowali 36. pułk jak własną firmę taksówkową. To oni patrzyli na wojskowych, którzy stawali na baczność i przekazywali podwładnym rozkaz: »Wykonać«.

To wszystko opisał Miller. Nie ma się co na niego obrażać”.

Michał Majewski, Paweł Reszka, „Nie obrażajmy się na ministra Millera”, 29 lipca 2011 r.

PiS gra Smoleńskiem

„Celem operacji PiS pod kryptonimem »wyjaśnienie kwietniowej katastrofy« jest moralna i polityczna delegitymizacja Platformy Obywatelskiej”.

Michał Szułdrzyński, „Cała prawda o Smoleńsku”, 24 listopada 2010 r.

„Według słów Kaczyńskiego działaniami polskich śledczych nie kieruje dążenie do prawdy, lecz strach. Strach przed ujawnieniem tuż przed wyborami prawdy o »przyczynach katastrofy”«”. (...)

Ale obiecywanie Polakom, że jak PiS dojdzie do władzy, odkryje dokumenty kluczowe dla smoleńskiego śledztwa, skończy się najprawdopodobniej tak jak wszystkie wcześniejsze tego typu obietnice – wielkim rozczarowaniem. Jeśli zaś PiS do władzy nie dojdzie, podejrzenie o ukrywanie najważniejszych dokumentów skutecznie będzie zatruwało życie polityczne przez następną kadencję”.

Michał Szułdrzyński, „Ujawnić zbrodnie poprzedników”, 17 marca 2011 r.

„Największym wrogiem białej księgi okazał się jednak sam Antoni Macierewicz. Poseł PiS, przygotowując i prezentując dokument, popełnił wszystkie możliwe grzechy, które skazały go na lekceważące traktowanie”.

Michał Szułdrzyński, „Księga strasznych faktów”, 12 lipca 2011 r.

Zamach wykluczony od początku

„Jak to możliwe, pytam, że tylu ludzi w Polsce wciąż wierzy, że katastrofa smoleńska to był zamach. Świadomie ukartowane, na chłodno i planowo przygotowane zabójstwo.

Czas mija, śledztwo trwa, komisje działają, dowodów brak. Ba, ośmielę się powiedzieć, wiem, że ściągnę na siebie gromy, oskarżenia o zaprzaństwo, zdradę, strachliwość, służalczość i wszelkie możliwe inne występki, nie ma na to nawet poszlak”.

Paweł Lisicki, „Dwie opowieści o Polsce”, 5 listopada 2010 r.

Piotr Lisiewicz

(...)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)