Ukraiński "Duch" zabił 76 Rosjan. "Zaczęliśmy siać postrach"

Działają od pół roku, żaden z nich jeszcze nie zginął. Zabili 524 Rosjan. To ukraińscy snajperzy, którzy stacjonują na obrzeżach Bachmutu. Nazwano ich "Duchami". - Przed artylerią możesz się ukryć, przed snajperem nie - wyjaśnia jeden z nich w rozmowie z BBC.

Ukraiński "Duch" zabił 76 Rosjan. "Zaczęliśmy siać postrach"
Źródło zdjęć: © PAP | Mykola Kalyeniak
Magdalena Nałęcz-Marczyk

31.07.2023 09:44

"Duch to mój pseudonim bojowy, gdy zaczęliśmy siać postrach w Bachmucie, zostaliśmy nazwani 'Duchami Bachmutu'" - powiedział dowódca pododdziału ukraińskich snajperów w reportażu opublikowanym w poniedziałek przez serwis BBC.

Na pytanie, ilu Rosjan zabili jego żołnierze, odpowiada: "jest potwierdzona liczba - 524, z czego ja 76". Dodaje, że każde trafienie jest rejestrowane przez przyrządy celownicze, a ofiarami często padają "cele o dużej wartości".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Artyleria zawsze wywołuje strach u ludzi, ale przed artylerią możesz się ukryć, przed snajperem nie - mówi "Duch" w położonej na obrzeżach Bachmutu bazie swojego pododdziału, która znajduje się już w zasięgu rosyjskich dział.

"Oczywiście, że się boję". Snajperzy opowiadają o swojej pracy

- To nie jest powód do dumy, ale nie zabijamy ludzi, niszczymy wrogów - zaznacza z kolei jeden ze snajperów, Kuzia. Mężczyzna przed wojną pracował w fabryce i twierdzi, że nigdy nie lubił broni, ale po rosyjskiej inwazji został zmuszony do tego, by za nią chwycić.

- Każda misja jest niebezpieczna, kiedy popełnimy błąd, wróg może nas trafić (...), oczywiście, że się boję, tylko głupiec by się nie bał - mówi Kuzia, szykując się do nocnej operacji ze swoim obserwatorem Tarasem. Mężczyźni są podwożeni samochodem opancerzonym w pobliże swojej pozycji, szybko wysadzani, po siedmiu godzinach auto po nich wraca.

- Jeden strzał, jeden cel - relacjonuje po powrocie Kuzia, pokazując nagranie z celownika. - To był strzelec rosyjskiego karabinu maszynowego, który atakował ukraińskie pododdziały w pobliżu frontu - dodaje.

- Nasza praca jest ważna, to mały pododdział, nie wygramy wojny, nie odbijemy nawet Bachmutu, ale wywieramy presję psychologiczną na wroga, bo polujemy na pojedynczych żołnierzy, niesłyszani, z miejsca którego, nie widać - podkreśla "Duch". Zaznacza, że w ciągu pół roku kilku z jego żołnierzy, w tym on sam, zostało rannych, ale żaden z nich nie zginął.

Źródło: PAP

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie