Ukrainiec i Polacy oskarżeni o zmuszanie do prostytucji
Proces Ukraińca oraz dwóch Polaków oskarżonych o zmuszanie kobiet z Europy Wschodniej do prostytucji rozpoczął się przed sądem w Berlinie.
18.11.2003 | aktual.: 18.11.2003 18:23
Główny oskarżony, 33-letni Ukrainiec Borys B., utrzymywał od maja 2001 r. na terenie Niemiec agencję zatrudniającą co najmniej 15 dziewczyn z Ukrainy i Polski. Na ławie oskarżonych zasiedli też 25-letni Krzysztof M. oraz 23-letni Mariusz M. z Polski. Obaj przyjmowali zamówienia i dostarczali dziewczyny pod umówiony adres. Za udział w nielegalnym procederze odpowiada także 26-letnia Polka służąca członkom gangu jako tłumaczka.
Prokuratura zarzuca oskarżonym handel "żywym towarem", nielegalne sprowadzenie kobiet do RFN oraz stręczycielstwo. Polki i Ukrainki płaciły po 3 tys. euro za podrobiony paszport. Do nierządu zmuszano je groźbami pobicia bądź zamordowania. Niemiecka policja rozbiła agencję po długiej obserwacji w kwietniu br.
Jak podała agencja dpa, w procesie zaznawać ma m.in. jedna z kobiet, zgwałcona przez głównego oskarżonego i zmuszana do prostytucji. Jeden z klientów "wykupił" ją z agencji za 24,5 tys. euro - twierdzi prokuratura. Kobieta objęta jest policyjnym programem ochrony świadków.
Z usług prostytutek korzystały także osoby z "lepszego towarzystwa", m. in. były wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, Michel Friedman. Jedna z zatrzymanych prostytutek zeznała, że Friedman "zamawiał" dziewczyny do hotelu i częstował je kokainą. W wyniku skandalu Friedman, polityk CDU i popularny dziennikarz telewizyjny, zrezygnował ze wszystkich stanowisk publicznych.
Jak podają niemieckie media, co najmniej 120 tys. kobiet z krajów wschodnioeuropejskich sprowadzanych jest co roku do Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej i zmuszanych do uprawiania nierządu.
W Europie Zachodniej w rękach organizacji przestępczych znajduje się pół miliona prostytutek; organizatorzy nielegalnego procederu zarabiają do 15 mld euro rocznie.