Ukraińcy trzymają się mocno, ale płacą potężną cenę. Badanie nie pozostawia złudzeń
Kijów nie zatrzymuje się, nawet kiedy wyją syreny. Mieszkańcy ukraińskiej stolicy już wiele miesięcy temu przywykli do alarmów przeciwlotniczych. Podobnie było przy okazji rocznicy pełnoskalowej inwazji, mimo że władze ostrzegały, że Rosja może przeprowadzić atak. Niewiele osób kierowało się do schronów. Służby apelują, żeby nie lekceważyć potencjalnego zagrożenia z powietrza. Ukraińcy, choć płacą ogromną psychiczną cenę za życie w ciągłym niebezpieczeństwie, próbują normalnie żyć.
Korespondencja z Kijowa
Według danych ONZ nawet 9,6 mln osób doświadcza problemów natury psychicznej z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. 15 mln Ukraińców potrzebuje pomocy medycznej. Przeciętne ukraińskie dziecko z powodu alarmów przeciwlotniczych mogło spędzić w schronach około 900 godzin, czyli średnio 38 dni, wyliczyła organizacja Save the Children. Im dalej na wschód kraju, tym problemy są większe.
Jednak im dalej frontu, tym bardziej mieszkańcy Ukrainy próbują normalnie żyć. Kijów na co dzień funkcjonuje niemal tak samo, jak inne europejskie stolice. Nawet wyjące syreny niewielu wybijają z rytmu codzienności. Niektórzy sfrustrowani czekają przed centrami handlowymi, które zamykają się na czas alarmu. Inni idą do sklepów, które są otwarte nawet w czasie alarmu. Oswojenie się z zagrożeniem nie jest nowe. Podobne nastawienie widziałem już na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku.
Również badania przeprowadzone w ostatnich dniach przez Ukraiński Instytut Przyszłości pokazują, że im dalej od działań wojennych, tym ocena sytuacji jest lepsza. Z analizy na reprezentatywnej próbie 1200 osób wynika, że po roku od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji, Ukraińcy swój stan emocjonalny i psychiczny oceniają na 3,35, gdzie 1 jest oceną najgorszą, a 5 – najlepszą. Po roku trwania wojny w całym kraju taka odpowiedź może pozytywnie zaskakiwać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wejdę pod stół i będę odszczekiwał". Nagle zrobiło się gorąco
Dom jako najbezpieczniejsze miejsce. Mimo rosyjskich ataków
Mimo dość wysokiej ogólnej oceny stanu emocjonalnego i psychicznego, ankietowani nie ukrywają, że wielu z nich walczy z negatywnymi konsekwencjami wojny. Pytani mogli wybrać więcej niż jedną odpowiedź i najczęściej wskazywali, że z powodu wojny na co dzień towarzyszą im: uczucie letargu i stałe zmęczenie (39 proc.), zaburzony i przerywany sen (36 proc.).
Niemal tyle samo podkreślało, że mierzy się z szybką drażliwością i złością. Wyczerpanie emocjonalne i psychiczne najbardziej zauważalne jest wśród osób w wieku 18-35 lat.
Ukraińcy z różnych części kraju w badaniu byli również pytani o to, gdzie czują się najbezpieczniej. Najczęściej wskazywanym miejscem był własny dom. Jedna czwarta respondentów stwierdziła, że czuje się tam bezpiecznie, 47 proc. - częściowo bezpiecznie. Co piąty pytany odpowiedział, że miejsce zamieszkania jest częściowo niebezpiecznie, a 5 proc. uznaje, że całkowicie niebezpiecznie.
Odpowiedzi w dużej mierze zależą od zamieszkiwanego regionu. Im bliżej wschodu, tym więcej osób podkreśla, że nigdzie nie czuje się bezpiecznie.
Co ciekawe, nie zważając na wszystkie te problemy, Ukraińcy z optymizmem patrzą w przyszłość. 61 proc. ankietowanych zapytanych o to, jak widzi nadchodzące miesiące stwierdziło, że "oczekuje poprawy". Często dodawali, że, kiedy myślą o nadchodzącej perspektywie, towarzyszy im nadzieja (59 proc.). Nadzieja to również słowo, które często powtarzają mieszkańcy Kijowa, z którymi rozmawiałem. Tłumaczą, że codziennie szukają kolejnych powodów, by przy niej trwać. Dopytywani o to, co teraz daje im największą nadzieję często powtarzają: "wiara w to, że w tym roku zwyciężymy".
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski