"Układ zamknięty", decyzja Ziobry i kret w ministerstwie. Wiceministra ujawnia
To Zbigniew Ziobro przez pięć lat decydował o przekładaniu audytu wewnętrznego w Funduszu Sprawiedliwości - ujawnia w WP Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. Wiceministra sprawiedliwości mówi o "układzie zamkniętym". Według niej uznaniowe wydatki nie byłyby możliwe, gdyby w Polsce działał Trybunał Konstytucyjny.
11.06.2024 | aktual.: 11.06.2024 15:18
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski: Temat Funduszu Sprawiedliwości pojawił się na wiecu Donalda Tuska 4 czerwca. O nieprawidłowościach mówiła pani ze sceny kampanijnego wydarzenia Koalicji Obywatelskiej, mimo że jest pani wiceministrą sprawiedliwości z rekomendacji Polski 2050 Szymona Hołowni.
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, wiceministra sprawiedliwości: Nie jestem członkinią ani Platformy Obywatelskiej, ani Polski 2050. W ministerstwie rzeczywiście jestem z rekomendacji partii Polska 2050. Temat Funduszu Sprawiedliwości jest na tyle ważny, że to temat ponadpartyjny, który pokazuje, jak państwo nie powinno być zarządzane.
Szymon Hołownia wiedział o pani wystąpieniu i dał zielone światło?
Wiedział i dał zielone światło.
Czyli nie będzie zgrzytu w koalicji z tego powodu?
Myślę, że nie, bo mam nadzieję, że cała koalicja docenia pracę, jaką wykonaliśmy w Ministerstwie Sprawiedliwości w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. To było sześć trudnych miesięcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nic, co wcześniej słyszałam, czytałam, nie mogło mnie przygotować na to, co zastałam w Departamencie Funduszu Sprawiedliwości" - powiedziała pani we wtorek. Co konkretnie wywołało u pani "grozę"?
Przyszłam do ministerstwa 13 grudnia i w pracy nie było już dyrektorki Departamentu Funduszu Sprawiedliwości [Urszula D. przebywa obecnie w areszcie – red.]. Wielu innych pracowników albo tuż przed moim przyjściem złożyło wypowiedzenia, albo właśnie poszło na długotrwałe zwolnienia.
Brakowało dokumentów i informacji, które wydają się niezbędne przy wydatkowaniu kilkuset milionów złotych rocznie. Musieliśmy wykonać mrówczą, śledczą pracę, żeby ustalić stan faktyczny. W pewnym momencie w poszukiwaniu dokumentów otworzyliśmy jedną z szaf i wysypały nam się na głowę setki gadżetów z logo Funduszu Sprawiedliwości.
Niedługo później dostaliśmy informacje, że powinniśmy wypłacać pieniądze na wcześniej zawarte umowy. W 2023 r. wydano ponad 14 mln zł na promocję Funduszu, odkryliśmy obowiązujące umowy ramowe dotyczące promocji, każda na 15 mln złotych. Pod koniec grudnia zdecydowaliśmy, że wstrzymujemy wszystkie wypłaty i wszystkie obowiązujące umowy skierowaliśmy do kontroli wewnętrznej. Wówczas też okazało się, że przez pięć lat audyt wewnętrzny Funduszu Sprawiedliwości decyzją ministra Zbigniewa Ziobro był przekładany z roku na rok.
Wasza kontrola wykazała, że 40 proc. umów budzi wątpliwości pod względem prawnym. Do ministerstwa zaczęli się zgłaszać sygnaliści, którzy opowiedzieli o kulisach dzielenia pieniędzy?
Tak, zaczęliśmy również dostawać anonimowe informacje do sprawdzenia. Łapałam się za głowę. Okazało się, że w jednej z gmin wóz strażacki wjechał na lawecie i niedługo później na niej wyjechał. W rzeczywistości był zamówiony dla innej gminy, ale pojawił się na wydarzeniu, bo służył jako tło do zdjęć podczas wizyty polityków Suwerennej Polski.
Druga informacja trafiła do nas w styczniu - politycy Suwerennej Polski w województwie zachodniopomorskim już po zmianie władzy fotografowali się z czekiem Funduszu Sprawiedliwości na tle wozu strażackiego. Nie wiem, kogo reprezentowali. Na pewno nie ministra Bodnara.
Były też przypadki informowania o przyznaniu pieniędzy zanim formalnie zapadła decyzja. Na przykład wiceminister Marcin Romanowski 10 września 2023 roku w kampanii chwalił się przekazaniem 250 000 zł dla OSP Lipiny Górne Borowina, mimo że wówczas umowa nie była jeszcze podpisana.
Z pomocą w porządkowaniu przyszedł raport NIK z 2021 roku, który dawał jasne tropy, gdzie były nieprawidłowości. Zaczęliśmy drążyć, jak wyglądała promocja, czy była analiza potrzeb osób pokrzywdzonych przestępstwem czy pomocy postpenitencjarnej i jak wyglądały "jedenastki".
Czyli paragraf jedenasty Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej - Funduszu Sprawiedliwości.
Tak, został dodany we wrześniu 2017 roku. Według niego "w uzasadnionych przypadkach możliwe jest zawarcie umowy na powierzenie zadania nieobjętego programem lub naborem wniosków". To on pozwalał wydawać pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości bez żadnego trybu, bez konkursu, bez komisji konkursowej, bez odwołania. Pozostawiał do wyłącznej decyzji ministra sprawiedliwości to, czy pieniądze przyznać czy nie.
Nie mieści mi się to w głowie. To są środki publiczne, których zasady wydawania są bardzo jasno określone w ustawie o finansach publicznych, w której mowa jest o zasadzie jawności, celowości, oszczędności. Paragraf jedenasty w swoim kształcie jest tego zaprzeczeniem. Z tego powodu NIK złożyła w 2021 roku wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie jego niekonstytucyjności, ale Trybunał się tym nie zajął.
Sama pani mówi, że wprowadzony pod rządami PiS paragraf jedenasty pozwalał swobodnie wydawać pieniądze. Dlatego politycy Suwerennej Polski powtarzają, że działali zgodnie z prawem, bo mieli podstawę do podejmowania decyzji.
To jest właśnie przykład kryzysu praworządności w realnym życiu. Uważam, że paragraf jedenasty nie powinien się znaleźć w rozporządzeniu, bo jest sprzeczny z rygorami ustawy o finansach publicznych.
Ale znalazł się w tym rozporządzeniu, więc będzie podstawą obrony polityków Suwerennej Polski.
I to jest problem, bo według mnie Trybunał Konstytucyjny nie miałby innej możliwości jak tylko orzec jego niekonstytucyjność. W Polsce jednak nie mamy Trybunału Konstytucyjnego, który rzetelnie podjąłby się tego zadania. I tak mieliśmy układ zamknięty.
To oznacza, że nie będzie żadnych konsekwencji, a państwo może być bezsilne?
Zwracam uwagę na pismo Adama Bodnara do Państwowej Komisji Wyborczej, w którym pisze o nieprawidłowościach wykazanych przez nasz audyt. Minister wskazuje, że wydawanie pieniędzy publicznych mogło mieć związek z okręgami wyborczymi poprzedniego kierownictwa resortu. Po stronie PKW jest stwierdzenie, czy to było zgodne z rygorami finansowania kampanii wyborczej.
I z ręką na sercu jest pani przekonana, że PKW ma narzędzia, żeby to stwierdzić? Były szef PKW Wojciech Hermeliński mówił mi, że nie będzie to łatwe.
W Ministerstwie Sprawiedliwości kierujemy wszystkie te informacje o nieprawidłowościach do instytucji, które mogą się tym zająć: do prokuratury, PKW, do NIK. Wierzę w państwo jako całość.
A jeśli państwo będzie bezsilne?
Mam nadzieję, że nie.
Donald Tusk napisał ostatnio, że "zadaniem prokuratora generalnego będzie sprawdzenie wszystkich przypadków 'kradzieży zgodnej z procedurami'".
Mam nadzieję, że działania instytucji publicznych potwierdzą, że nie wszystko można robić bezkarnie. Nie chciałabym żyć w kraju, w którym okazałoby się, że można "kraść zgodnie z procedurami". Dla mnie jako prawniczki to jest oburzające, że stosuje się triki prawne, niszcząc system. Uważam, że paragraf jedenasty był trikiem prawnym. Tak jak dodanie trzeciego celu Funduszu, czyli "przeciwdziałanie przestępczości" i rozszerzenie go jako worka bez dna.
Politycy Suwerennej Polski powtarzają, że to przecież dobrze, że dawali pieniądze na OSP i koła gospodyń wiejskich.
Dlatego chcę, żeby to mocno wybrzmiało, że ja również chylę czoła i cenię działalność strażaków i kół gospodyń wiejskich. Fundusz Sprawiedliwości jest jednak funduszem celowym, który miał pomagać potrzebującym w trudnej sytuacji życiowej, głównie ofiarom przestępstw, osobom opuszczającym zakłady karne.
Od jednego z polityków PiS usłyszałem, że kupowanie garnków z Funduszu Sprawiedliwości może być celowe, bo jak chłop dobrze zje, to i ryzyko przemocy w domu jest mniejsze.
To jest dla mnie tłumaczenie mrożące w krew w żyłach. Czytałam inne wyjaśnienia z ust byłego wiceministra Marcina Romanowskiego, który mówił, że koła gospodyń wiejskich dostają dofinansowanie, bo kobiety widzą więcej, są bardziej empatyczne, często szybciej reagują czy mają energię do podejmowania działań na rzecz wspólnego dobra. Przekonywanie, że koła gospodyń wiejskich zapobiegają przestępczości, bo kobiety potrafią szybciej wstać i złapać złodzieja, to nie jest dla mnie dobre wytłumaczenie dla wydawania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.
Mapa, którą stworzyliśmy w ministerstwie dodatkowo pokazuje, że największe kwoty płynęły do okręgów wyborczych, z których startowali politycy Suwerennej Polski. W 2023 roku aż 817 umów zostało zawartych według "widzi mi się" ministra Ziobry (z paragrafu 11). To, co mi przeszkadza, to wydawanie tych pieniędzy według niejasnych kryteriów. Bez komisji konkursowej, bez uzasadnienia, bez odwołania. Mam nadzieję, że szczegóły pokaże nie tylko prokuratura, ale również Najwyższa Izba Kontroli.
Co konkretnie sprawdza NIK?
To kontrola od momentu zakończenia poprzedniej, czyli od 1 stycznia 2021 roku do dnia zakończenia czynności kontrolnych, które wciąż trwają. NIK sprawdza wybraną próbkę umów w sposób krzyżowy, czyli i w resorcie sprawiedliwości, i organizacjach społecznych, które dostawały pieniądze. Kontroluje wszystkie cele funduszu, umowy promocyjne i część "jedenastek". Bada legalność, gospodarność, celowość i rzetelność tych wydatków.
Zbigniew Ziobro mógł nie wiedzieć, co działo się w funduszu, jak dzielone były pieniądze?
Dysponentem Funduszu Sprawiedliwości jest minister sprawiedliwości. Nie wyobrażam sobie, żeby decyzje w sprawie Funduszu Sprawiedliwości były podejmowane bez wiedzy Zbigniewa Ziobry.
Miała pani kreta w swoim otoczeniu. Onet informował, że prawie trzy miesiące po przejęciu władzy w Ministerstwie Sprawiedliwości pracowała urzędniczka, która wynosiła informacje z kontroli ludziom Zbigniewa Ziobry. Ma pani zaufanie do pracowników, którzy pracowali w ostatnich latach w Funduszu Sprawiedliwości i nadal pracują?
Mamy nowego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości Piotra Krasińskiego, który wraz z pracownikami departamentu wykonał olbrzymią pracę. Pan dyrektor Krasiński mówi, że ufa osobom dopóki nie naruszą jego zaufania. Myślę, że to dobra zasada.
Nie boi się pani, że będziecie mieli kolejnego kreta?
Wszystko, co robimy jest legalne i transparentne, więc kreta się nie boję. Chcemy doprowadzić do tego, żeby Fundusz Sprawiedliwości nie rozniecał emocji politycznych. Będę zadowolona, gdy Fundusz będzie funkcjonował prawidłowo i zejdzie z czołówek.
Rozmawiał Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski