O ujawnieniu zapisów zadecydowały władze Nowego Jorku. To efekt batalii sądowej, jaką stoczyły rodziny ofiar, wspierane przez dziennik New York Times. Bliscy chcieli zrozumieć, co działo się w płonących wieżach WTC.
Sąd apelacyjny orzekł w zeszłym roku, że rodziny powinny mieć możliwość poznania i ujawnienia rozmów 28 osób, które dzwoniąc z budynku, przedstawiły się i znana jest ich tożsamość. W przypadkach telefonów anonimowych przedstawiono tylko wypowiedzi ratowników, słowa dzwoniących pozostaną tajemnicą.
Rozmowa Christophera Hanleya, upubliczniona za zgodą jego rodziców, nie jest wyjątkowa. Wewnątrz budynku szałało piekło. Nagrania odzwierciedlają chaos i desperację, ale również profesjonalizm i spokój ratowników. Wieść o tym, co się dzieje, szybko rozeszła się wśród uwięzionych w wieżowcu osób.
Telefoniści udzielali różnych rad, jak postępować mają ludzie ogarnięci pożarem i dymem. Niekiedy jednak byli bezsilni wobec tego, co słyszeli.
W zamachu terrorystycznym na WTC zginęło 2749 ludzi.