"Ujawnione listy mogą zmienić bieg sprawy seksafery"
"I co, podobała Ci się kara? Zakładam, że spodobała Ci się kara. Może chcesz jeszcze? Powiedz kiedy, a spełnię twoje najskrytsze sadomasochistyczne marzenia..." – takie liściki według Wandy Łyżwińskiej miała pisać do jej męża Aneta Krawczyk. Jak twierdzi żona eksparlamentarzysty, Krawczyk wywołała seksaferę, żeby zemścić się na Łyżwińskim za to, że odrzucił jej uczucia. Jeśli listy okażą się autentyczne, zmienią zasadniczo bieg spraw w tym procesie – mówi Wirtualnej Polsce wybitny karnista prof. Marian Filar.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/sad-nad-seksafera-6038693134148737g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/sad-nad-seksafera-6038693134148737g )
Sąd nad seksaferą
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g )
Bohaterowie seksafery
Karnista i adwokat prof. Piotr Kruszyński podkreśla, że wiarygodność Anety Krawczyk może być poddana w wątpliwość. Na pewno obrońcy Stanisława Łyżwińskiego to wykorzystają - mówi.
Aneta Krawczyk notatkę do Łyżwińskiego miała napisać w 2002 roku. Łyżwińska twierdzi, że znalazła je podczas porządków w swoim domu w Grójcu. Ta kobieta robiła wszystko, żeby zdobyć Stacha. Nie może pogodzić się z miłosną porażką – twierdzi.
Zdaniem Andrzeja Leppera, jeżeli list jest prawdziwy, "to burzy wiarygodność pani Krawczyk". Szef Samoobrony dodał, że jeżeli grafolog stwierdzi, że jest to pismo Anety Krawczyk to "ta pani aniołkiem nie jest". Zapowiedział, że jego obrońcy złożą wniosek o przerwę w procesie.
Pełnomocnik Anety Krawczyk mecenas Agata Kalińska-Moc oświadczyła, że jej klientka nigdy nie pisała takich pism do Stanisława Łyżwińskiego. Jej zdaniem jest to nagonka na Krawczyk, mająca pozbawić ją wiarygodności. Aneta Krawczyk nie chciała komentować sprawy rzekomego listu.
Jeśli taki dowód zostanie przed sądem oficjalnie zgłoszony, sąd powoła biegłego grafologa, który zbada ich prawdziwość. Gdyby okazało się, że te listy są autentyczne to zmieniłoby zasadniczo bieg spraw w tym procesie. Aneta Krawczyk z ofiary stałaby się przestępcą fałszywego oskarżenia – uważa Filar. Obie panie weszły na cienki lód, która z nich mówi prawdę – rozstrzygnie sąd - dodaje.
"Wiarygodność Anety Krawczyk może zostać podważona"
Sąd jest niezawisły i obowiązuje go zasada swobodnej oceny dowodów. Natomiast, jeśli list jest prawdziwy, wówczas wiarygodność Anety Krawczyk może być poddana w wątpliwość i na pewno obrońcy Stanisława Łyżwińskiego to wykorzystają - mówi Wirtualnej Polsce prof. Piotr Kruszyński.
Z drugiej strony nie wyklucza to molestowania seksualnego. Mogło być tak, że fakt molestowania i gwałtu miał miejsce wcześniej, a później między tymi osobami wytworzyła się zażyłość i komitywa - uważa karnista. I dodaje: Nie sądzę, by ten dowód mógł mieć znaczenie przesądzające.
Wątpliwości karnisty nie budzi również późne ujawnienie kompromitujących Anetę Krawczyk dowodów. To taktyka obrony. Oskarżony może ujawniać dowody przemawiające na swoją obronę w każdym momencie procesu - mówi prof. Kruszyński.
Co jeśli biegli stwierdzą, że Wanda Łyżwińska przedstawiła w sądzie falsyfikaty? _ Wówczas pani Łyżwińska będzie miała postępowanie karne. Posługiwanie się fałszywym dokumentem jest przestępstwem_ - mówi prof. Kruszyński. Za użycie fałszywego dokumentu grozi kara do 5 lat więzienia.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska