Ujawniliśmy przemoc w ośrodku dla dzieci. Jezuici przepraszają i zawieszają dyrektorkę

Towarzystwo Jezusowe prowadzące Ośrodek Adopcyjny "Dzieło Pomocy Dzieciom" zawiesiło na stanowisku dyrektorki Katarzynę Mader. To efekt publikacji Wirtualnej Polski, w którym przywołaliśmy relacje byłych wychowawców i podopiecznych ośrodka dla dzieci w Krakowie i Żmiącej wskazujące na stosowanie przemocy przez kobietę.

Katarzyna Mader
Katarzyna Mader
Źródło zdjęć: © YouTube | DEON TV
Dariusz FaronPaweł Figurski

Katarzyna Mader od 12 czerwca nie może wejść do placówek opiekuńczo-wychowawczych: dwóch w Krakowie przy ul. Rajskiej oraz dwóch we wsi Żmiąca. To decyzja krakowskiego MOPS po reportażu Wirtualnej Polski, w którym ujawniliśmy przemocowe zachowania względem wychowanków i pracowników.

To głównie Katarzyny Mader dotyczą relacje. - Potrafiła wejść do pokoju i wyrzucić wszystkie ubrania z szafy na podłogę. Często tak robiła. "Sprzątaj to! Nie masz co robić w pracy?!". Ciągły wrzask i wytykanie błędów - opowiadała jedna z pracownic. WP dotarła również do nagrań, które potwierdzają relacje. "Nie pyskujcie mi, gówniarze wredne!", "no co, świętoszku głupi?!" - m.in. tak zwracała się do dzieci Katarzyna Mader. Innym razem twierdziła, że "diabeł opętał ten dom" oraz że "diabły prześladują" jej podopiecznych.

Katarzyna Mader przekonywała, że niektóre wypowiedzi zostały wyrwane z kontekstu. - Jeżeli w emocjach użyję słowa, które może być przez dziecko źle zrozumiane, zawsze staram się z nim porozmawiać i wytłumaczyć, że to jego czyn był nieadekwatny, a nie on - mówiła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wicemarszałek prosi jezuitów

Organem prowadzącym placówki jest przełożony Towarzystwa Jezusowego Prowincji Polski Południowej. Na co dzień od lat kieruje nimi jednak Jan Mader i jego żona Katarzyna. Formalnie dyrektorem placówek jest Jan Mader, jednak byli pracownicy i wychowankowie, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, nie mają wątpliwości: to Katarzyna Mader - choć nie jest w nich zatrudniona - jest w ośrodkach najważniejsza.

- Chcemy sprawę dokładnie wyjaśnić i aby w trakcie tego wyjaśniania wychowankowie nie mieli kontaktu z Katarzyną Mader - tak decyzję MOPS wyjaśniała Agnieszka Pers.

Sęk w tym, że w Krakowie przy ul. Rajskiej, gdzie znajdują się ośrodki dla dzieci, nad którymi nadzór sprawuje Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Krakowie, znajduje się także ośrodek adopcyjny, a ten jest poza kontrolą MOPS.

Ośrodek Adopcyjny "Dzieło Pomocy Dzieciom" prowadzony jest przez Towarzystwo Jezusowe Prowincji Polski Południowej na podstawie umowy z Województwem Małopolskim. A dyrektorem placówki decyzją jezuitów jest właśnie Katarzyna Mader.

Mieliśmy zatem do czynienia z sytuacją, w której MOPS zakazywał obecności Katarzynie Mader w ośrodkach przy ul. Rajskiej, ale w tym samym budynku mieścił się ośrodek adopcyjny, którym kierowała Mader.

To jednak się zmieni. - Wicemarszałek Województwa Małopolskiego Łukasz Smółka wystosował pismo do pana Jarosława Paszyńskiego, Przełożonego Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, zawierające prośbę o rozważenie możliwości zawieszenia w czynnościach na stanowisku Dyrektora Ośrodka Adopcyjnego "Dzieło Pomocy Dzieciom" Pani Józefy Katarzyny Mader do czasu wyjaśnienia sprawy i zakończenia czynności kontrolnych - przekazała WP Magdalena Opyd, rzecznik prasowa Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.

Katarzyna Mader zawieszona

We wtorek jezuita o. Artur Demkowicz, prezes Fundacji Dzieło Pomocy Dzieciom przekazał nam, że fundacja oraz prowincja są w kontakcie i ściśle współpracują z Urzędem Marszałkowskim, Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej i Komendą Miejską Policji w Krakowie. Zapewnił również, że oba podmoty dostosują się do zaleceń Urzędu Marszałkowskiego oraz Rzecznika Praw Dziecka. Jak ustaliliśmy, dziś (wtorek 18 czerwca) Katarzyna Mader miała zostać zawieszona na stanowisku dyrektorki ośrodka adopcyjnego.

Po naszej publikacji Artur Demkowicz w imieniu jezuitów wydał też oświadczenie. "Dzieło Pomocy Dzieciom Fundacja Ruperta Mayera deklaruje pełną gotowość do wyjaśnienia sytuacji opisanej w mediach i potwierdziła już gotowość współpracy z właściwymi organami... Przepraszamy wszystkich, których ta sytuacja dotknęła" - napisał duchowny.

O. Demkowicz dodaje: "Jak wielu czytelników, jesteśmy zaskoczeni, że wychowawcy przygotowani do pracy z trudną młodzieżą, jako powód nie zgłoszenia istniejących według nich nieprawidłowości, podają strach przed pracodawcą. Zaskakuje też fakt, że byli pracownicy nie zdecydowali się na pomoc dzieciom po odejściu z pracy, jeśli uważali, że dzieje się im krzywda – zwłaszcza, że czas podany w materiale obejmuje kilka lat. Chcemy podkreślić, że w tym czasie nie mieliśmy do fundacji żadnych zgłoszeń od instytucji nadzorujących nasze placówki, ani też nie wpłynęła żadna skarga od wychowawców."

Dariusz Faron i Paweł Figurski, dziennikarze Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (415)