Ugodziła nożem 3,5‑letnią córkę - grozi jej dożywocie
Do sądu trafi dziś akt oskarżenia przeciwko 33-letniej Małgorzacie W., która ugodziła nożem w brzuch swoją 3,5-letnią córeczkę Julkę. Kobieta odpowie za usiłowanie zabójstwa, a sąd już zawiesił jej władzę rodzicielską. Małgorzata W. ma nigdy nie zobaczyć córki, a mała Julka nie powinna spotkać matki.
14.12.2009 | aktual.: 15.12.2009 11:32
Tragedia wstrząsnęła całym miastem. Doszło do niej w czerwcu tego roku w czteropiętrowym bloku na częstochowskim Rakowie.
Śledczy ustalili, że Małgorzata W. ukrywała przed najbliższymi problem alkoholowy. Bardzo źle znosiła też nieobecność męża, który pracując jako kierowca tira, większość czasu spędzał z dala od rodziny. Małgorzata W. zajmowała się domem i dzieckiem. Nie pracowała zawodowo.
W niedzielę, kiedy doszło do tragedii, wypiła pięć piw. Wieczorem postanowiła popełnić samobójstwo i zabić dziecko. Zapytała córkę, czy chce być z mamusią na zawsze, a dziewczynka odpowiedziała "tak". Wtedy Małgorzata W. uderzyła leżącą w łóżeczku Julkę nożem. Natychmiast jednak zadzwoniła do Straży Miejskiej. Funkcjonariusz zaalarmował pogotowie ratunkowe i policję. Prawdopodobnie jego szybka reakcja uratowała dziecko.
Julka trafiła do szpitala. Lekarze zdołali uratować jej życie. Dziecko, w dobrym stanie, oddano pod opiekę ojca.
Małgorzata W. pod zarzutem usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkich obrażeń ciała swego dziecka trafiła do aresztu tymczasowego. W chwili zatrzymania miała ponad 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, choć jak twierdzą policjanci, nie wyglądała na bardzo pijaną.
Jak stwierdzili biegli, kobieta, pomimo pewnych objawów depresji, była poczytalna. Zdawała sobie sprawę, że wyrządza krzywdę córce. Te opinie zaskoczyły nawet śledczych, bo sądzili, że zatrzymana kobieta jest w znacznie gorszym stanie psychicznym.
Małgorzata W. zeznała, że chciała się zabić i zabrać ze sobą na tamten świat córkę, ponieważ uznała, że dziewczynka, po jej śmierci, nie da sobie rady.
- To była próba samobójstwa rozszerzonego. Kobiecie grozi od 8 lat więzienia do dożywocia - mówi Romuald Basiński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej.
Ojciec dziewczynki nie chciał z nami rozmawiać o tragedii. Sąsiedzi mu współczują i nie zamierzają rozdrapywać ran. - To straszna tragedia - mówi Andrzej Janik, sąsiad.
Zdaniem psychologa, kilkuletnie dziecko ma silne mechanizmy przystosowawcze i może sobie poradzić z taką traumą. Gorzej jednak będzie później, kiedy dowie się całej prawdy.
- To jest olbrzymi stres dla dziecka - tłumaczy Maciej Polański, psycholog. - W oczach malca matka powinna być ostoją bezpieczeństwa. Tutaj nagle coś zabolało, był lekarz i matka nagle zniknęła. W jednej chwili zmieniło się całe życie tego dziecka. Trudno teraz powiedzieć, czy i kiedy jakieś zaburzenia w psychice dziewczynki się uwidocznią. Musi być pod stałą opieką specjalisty. Jako 4-latka może poradzić sobie z tą sytuacją, ale nie wiadomo jak zareaguje, kiedy w przyszłości dowie się o tym wszystkim. Natomiast matka musi pracować nad sobą długo. Trzeba się także zastanowić czy ta kobieta ma jakiekolwiek kompetencje, żeby w ogóle być matką - mówi Polański.
Polecamy w wydaniu internetowym: Dramat senatora wstrząsa Polską