UE potępia incydenty w Kosowie w czasie wyborów lokalnych
UE potępiła incydenty na północy Kosowa, do których doszło podczas niedzielnych wyborów samorządowych. Przerwanie głosowania w gminach zamieszkanych przez Serbów stanowi cios dla Belgradu, który zachęcał rodaków do udziału w wyborach.
Miały one być testem wcielania w życie kwietniowego porozumienia o normalizacji stosunków między Belgradem i Prisztiną, wynegocjowanego pod auspicjami Unii Europejskiej, a ich prawidłowy przebieg - warunkiem dalszego zbliżenia Serbii z Brukselą.
**Potępienie przemocy/b>
- Potępiamy incydenty, do których doszło na północy w Kosovskiej Mitrovicy. Zakłóciły one prawidłowo przeprowadzone wybory w pozostałej części Kosowa - oświadczyła tymczasem Maja Kocijanczicz, rzeczniczka prasowa szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton.
Dodała, że misja obserwacyjna UE przedstawi swoją ocenę przebiegu wyborów we wtorek w Prisztinie. Do tego czasu UE wstrzymuje się z oceną wyborów w dwumilionowym Kosowie, gdzie większość mieszkańców stanowią Albańczycy.
Według rzeczniczki za zapewnienie bezpieczeństwa w trakcie wyborów w dawnej prowincji Serbii, która w 2008 roku ogłosiła niepodległość, odpowiedzialna była kosowska policja. Gdy doszło do incydentów, policja zwróciła się do unijnej misji EULEX o interwencję. Siły szybkiego reagowania EULEX zostały skierowane na miejsce incydentów.
Ataki na punkty wyborcze w Kosovskiej Mitrovicy potępił też sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. - Przemoc i zastraszanie nie mogą być tolerowane - powiedział na konferencji prasowej w Brukseli. Dodał, że siły NATO-wskiej misji KFOR interweniowały na prośbę misji EULEX, aby przywrócić spokój po incydentach. - Wybory są ważnym elementem normalizacji stosunków między Belgradem a Prisztiną. Nie można pozwolić, by przemoc zniweczyła postęp, który osiągnięto - dodał Rasmussen.
Kosowska Centralna Komisja Wyborcza podała w poniedziałek, że rozważa anulowanie i powtórkę wyborów w tych okręgach wyborczych, gdzie głosowanie zostało zakłócone.
Zastraszanie i ataki
Na północy Kosowa, zamieszkanej w większości przez Serbów, głosowanie było organizowane po raz pierwszy od 2008 roku przy aprobacie i wsparciu Belgradu, który wzywał rodaków do udziału w wyborach. Jednak zwolennicy kontynuowania bojkotu władz w Prisztinie, w tym przybyli z Serbii nacjonaliści, przez cały dzień przed lokalami wyborczymi zastraszali i obrzucali obelgami miejscowych Serbów zmierzających na głosowanie.
W Kosovskiej Mitrovicy, w północnej, serbskiej części miasta, serbscy ekstremiści zaatakowali w niedzielę po południu główny punkt wyborczy. Rozpylili w budynku gaz i rozbili urnę wyborczą. Wybory w tym miejscu przerwano na dwie godziny przed formalnym zakończeniem głosowania.
Według wspieranego przez Belgrad kandydata na burmistrza Krstimira Panticia w ataku tym ranna została kobieta, która próbowała uciec przez okno. Sam Pantić w piątek wieczorem został napadnięty na ulicy przez dwóch zamaskowanych mężczyzn. Inny serbski kandydat Oliver Ivanović wskazał, że do podobnych incydentów doszło w tym samym czasie w innych lokalach wyborczych.
OBWE, która miała za zadanie pomóc w organizacji głosowania, z powodów bezpieczeństwa wycofała z Kosovskiej Mitrovicy swój personel.
Kruche porozumienie
Rzecznik rządu serbskiego, Milivoje Mihajlović potępił incydenty w tym mieście i podkreślił, że "w ciągu nadchodzących dni i tygodni trzy strony - administracja w Prisztinie, Serbia i wspólnota międzynarodowa - powinny zająć się poważnie tym problemem".
Główną stawką w niedzielnych wyborach był udział w nich Serbów z północnej części Kosowa, nad którymi Prisztina nie ma praktycznie żadnej kontroli. Do tej pory bojkotowali oni wybory organizowane przez nowe, nieuznawane przez nich państwo.
Porozumienie serbsko-kosowskie, osiągnięte po półrocznych negocjacjach pod auspicjami UE, ma dać im dużą autonomię, która jednak będzie podporządkowana kosowskiemu ustawodawstwu. Porozumienie nie przewiduje formalnego uznania przez Serbię suwerenności Kosowa, ale przede wszystkim reguluje sytuację w jego północnej części, gdzie mieszka ok. 40 tys. Serbów. Przy tym Belgrad i Prisztina zobowiązały się, że nie będą blokować sobie nawzajem drogi do Unii Europejskiej.
Według wstępnych danych, na które powołuje się agencja ANSA, w północnej części Kosowa frekwencja wyborcza była niska. W Kosovskiej Mitrovicy wyniosła zaledwie 7,09 proc., w Zveczanie - 7,39 proc., a pozostałych dwóch gminach: w Lepasaviciu i Zubinym Potoku - ok. 13 proc. W serbskich enklawach na południu Kosowa frekwencja była znacznie wyższa i wyniosła od 54 do 64 procent.
W całym Kosowie frekwencja w wyborach lokalnych osiągnęła 45,79 procent.
Vladimir Pejić, analityk z Belgradu, ocenił, że jeśli wybory na północy Kosowa "będą powtórzone lub dojdzie do drugiej tury, Serbia powinna znaleźć sposób na przekazanie jasnego przesłania, że mimo anarchii w Kosowie, chuligani i ekstremiści nie mogą działać bezkarnie".