PolskaUE i Białoruś: walka o wartości czy o interesy?

UE i Białoruś: walka o wartości czy o interesy?

Stosowanie relatywizmu w sferze wartości stopniowo pozbawia nas możliwości wyboru. Nie dlatego, że nam cokolwiek narzuca, ale – poprzez unaocznienie nieistotności samego aktu wybierania. Cokolwiek postanowimy staje się bowiem pozbawione mocy, bo nie jest traktowane jako bezwarunkowe, absolutne i moralnie ugruntowane.

19.03.2009 | aktual.: 19.03.2009 09:40

Jest to szczególnie groźne w polityce. I dlatego dobrze, że obecnie Polska tak pryncypialnie podchodzi do sytuacji na Białorusi. Białoruś jest dla Unii Europejskiej atrakcyjnym zasobem ze względu na swoje strategiczne – gospodarcze i militarne – położenie. Kooptacja tego kraju wnosi do UE wysoką wartość dodaną szeroko rozumianego bezpieczeństwa. A w tych kategoriach Zachód coraz częściej myśli o rozszerzeniu – NATO i UE. Zaczyna się wręcz narzekać, że przy wcześniejszych aktach rozszerzenia NATO za silnie akcentowano względy moralne i polityczne, a za mało brano pod uwagę czy wnosi to coś do zwiększenia bezpieczeństwa samego Zachodu. Białoruś z całą pewnością wnosi. Doceniają to szczególnie Niemcy, silnie związane z tym krajem. Także dlatego, że Mińsk był budowany przez niemieckich jeńców z II wojny światowej (ślady widać nawet w detalach kamieniarskich na fasadach) i większość z nich tam właśnie złożyła swoje kości. Ważny jest też aspekt ekonomiczny: Białoruś to kraj względnie nowoczesnych technologii,
stąd – wyczekująca – obecność delegatur największych firm niemieckich w Mińsku. Dlatego również misja OBWE na Białorusi, obecnie kierowana przez Niemców, tak bagatelizuje zaostrzenie polityki Łukaszenki wobec opozycji, (a raczej – polityki reżimu – może pod presją Moskwy, niechętnej otwarciu).

W UE dostrzeżono, że reżim Łukaszenki to autorytarny pastisz, mający w założeniu pełnić rolę bufora przed przedwczesną penetracją przez globalny kapitał. I że obecnie krajowy kapitał na Białorusi już się skonsolidował i samym oligarchom zależy na otwarciu na Zachód. Punktem zwrotnym ma być zniesienie sankcji i zaproszenie Łukaszenki do Pragi, na posiedzenie przywódców UE i ogłoszenie „Wschodniego Partnerstwa”. Chodzi jednak o to, żeby temu procesowi towarzyszyła autentyczna liberalizacja w samej Białorusi. Inaczej będzie to cyniczna gra interesów, a nie – walka o demokratyczne standardy. Relatywizowanie wartości, a nie – ich wzmacnianie.

Polska początkowo stanowiła listek figowy dla polityki kooptacji, przymykającej oczy na rzeczywistość. Było to upokarzające i dla nas, i – dla Polaków na Białorusi (Andżelika Borys słusznie zwróciła na to uwagę). I wreszcie – dla samego społeczeństwa białoruskiego – traktowanego przez UE jako zasób (przyszli pracownicy i konsumenci). Obecnie nasza polityka w tym względzie jest równocześnie pryncypialna i – elastyczna. Bez relatywizowania standardów: bo wtedy i my coś byśmy stracili. Na przykład – sens naszej własnej walki o demokrację.

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (108)