UE: drugi dzień szczytu w Goeteborgu; ofensywa antyglobalistów
Obradujący w szwedzkim Goeteborgu przywódcy Unii Europejskiej uznali proces rozszerzenia Unii za "nieodwracalny". Przywódcy "Piętnastki", zamknięci w ośrodku konferencyjnym - zamienionym w bunkier z powodu protestów antyglobalistów - zakończą spotkanie przyjęciem dokumentów końcowych szczytu. Zobowiązali się, że kandydaci, którzy będą
gotowi, będą mogli zakończyć negocjacje członkowskie przed końcem
2002 roku i przystąpić do Unii w 2004 roku. "Piętnastka" postanowiła również dążyć do ratyfikowania przed końcem 2001 r. protokołu z Kioto - dotyczącego powstrzymania tzw. efektu cieplarnianego.
Sobota jest drugim dniem szczytu Unii Europejskiej w Goeteborgu.
Obradom towarzyszyszą demonstracje przeciwników globalizacji i Unii Europejskiej, którzy przyjechali z wielu krajów Europy, głównie zaś z Danii i z Niemiec.
W piątek - ze względu na zamieszki w rejonie gdzie odbywa się szczyt - trzeba było odwołać oficjalny obiad zaplanowany w jednej z restauracji w centrum miasta. Wiele delegacji poproszono, by ewakuowały się natychmiast z hoteli.
Szwedzki minister sprawiedliwości Thomas Boedstroem wyraził obawę, że w sobotę protesty antyglobalistów przybiorą na sile. W piątek policja otworzyła ogień do demonstrantów, raniąc 5 osób, w tym co najmniej jedną ciężko. Zatrzymano ponad 600 osób, do szpitali przewieziono około 50 rannych, w tym 12 policjantów. Szpitale są postawione w stan najwyższej gotowości i spodziewają się kolejnych rannych.
Zamieszki wybuchły na nowo i nie wiem, co jeszcze może się wydarzyć w najbliższych godzinach - powiedział dziennikarzom szwedzki minister. Odrzucił oskarżenia, że policja straciła kontrolę nad sytuacją; przyznał jednak, że popełniono pewne błędy.
Antyglobaliści i anarchiści zaczęli swoje protesty już w czwartek, podczas wizyty w Goeteborgu prezydenta USA George'a Busha. Początkowo 20 tys. demonstrantów zachowywało się spokojnie, jednak w piątek grupy młodych ludzi zaczęły atakować policjantów, a także demolować sklepy, restauracje i banki.
Gospodarz szczytu, premier Szwecji Goeran Persson, nazwał demonstrantów "elementami kryminalnymi". Ocenił, że zamieszki w Goeteborgu są powtórzeniem gwałtownych protestów z posiedzenia Międzynarodowej Organizacji Handlu w Seattle w 1999 r.
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder wyraził obawę, że zamieszki na ulicach Goeteborga będą głównym tematem doniesień mediów, przez co wyniki szczytu pozostaną niezauważone.
W drugim dniu unijnego szczytu, szefowie rządów i dyplomacji państw członkowskich spotkają się z przedstawicielami państw kandydujących do Unii.(mag, as)