Uczelnie wyższe odczuwają niż demograficzny. W tym roku do matury podeszło zaledwie 280 tys. uczniów
• Do tegorocznych matur przystąpiło o 20 tys. osób mniej, niż w 2015 roku
• Taki spadek liczby maturzystów spowodowany jest niżem demograficznym, którego apogeum ma nastąpić w 2020 roku
• Najbardziej zagrożone są studia niestacjonarne, czyli tak zwane zaoczne, które cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem
• Prof. Banyś: Niż demograficzny powinien wpłynąć na poprawę jakości kształcenia
06.05.2016 | aktual.: 06.05.2016 18:31
Czasy, w których na uczelniach wyższych o jedno miejsce konkurowało kilku kandydatów, dawno już minęły. Teraz uczelnie muszą zaciskać zęby i budżety, i czekać na lepszy moment. Wszystko za sprawą coraz mniejszej liczby uczniów zdających egzamin dojrzałości. W tym roku do matury przystąpiło 280 tys. absolwentów szkół średnich, czyli o 20 tys. mniej, niż w roku ubiegłym. Wszystko za sprawą niżu demograficznego, który coraz mocniej odciska swój ślad w szkolnictwie wyższym. Według prognoz socjologów, jego apogeum ma nastąpić w 2020 roku. Szacuje się, że wówczas liczba maturzystów może spaść nawet do 200 tys.
Na mniejsze zainteresowanie i brak kompletu studentów mogą dziś narzekać uczelnie prywatne i państwowe, które mają w swojej ofercie płatne studia niestacjonarne. W ostatnich kilku latach jedna z białostockich uczelni musiała z tego powodu zamknąć kilka kierunków. Jeśli w tym roku któryś z fakultetów nie zyska odpowiednio wysokiego zainteresowania pierwszoroczniaków, czeka go taki sam los. - Już od kilku lat obserwujemy skutki niżu demograficznego i w jakimś stopniu je odczuwamy, ale to dotyczy głównie studiów niestacjonarnych, czyli płatnych. Na studiach stacjonarnych liczba studentów utrzymuje się na zbliżonym poziomie. To są niewielkie różnice, rzędu 200 – 300 osób w skali roku. Póki co, nie jest to dla nas problematyczne zjawisko – mówi WP Katarzyna Dziedzik, rzecznik prasowy Uniwersytetu w Białymstoku.
Bliźniaczą zależność można zauważyć w Katowicach. - Podobnie jak większość polskich uczelni wyższych odczuwamy spadek liczby studentów na studiach niestacjonarnych, zwanych potocznie zaocznymi - przyznaje WP rzecznik prasowy Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Jacek Szymik-Kozaczko. Dodaje jednak, że uczelnia stara się poszerzać ofertę edukacyjną o nowości, które mają przyciągnąć kandydatów. – Liczba osób przyjętych na studia stacjonarne utrzymuje się w ostatnich latach na podobnym poziomie – zaznacza.
Niezmiennie, najbardziej zagrożone są kierunki humanistyczne, które z roku na rok przyciągają coraz mniej studentów. Jest to bezpośrednia konsekwencja faktu, że maturzyści coraz rzadziej decydują się na podejście do egzaminu dojrzałości z takich przedmiotów jak język polski na poziomie rozszerzonym czy historia. W tym roku niepodważalny prym wiedzie geografia, która skusiła niemal 80 tys. maturzystów, czyli o ok. 29 tys. więcej niż w 2015 roku. Na drugim miejscu uplasowała się biologia, a zaraz po niej chemia i matematyka na poziomie rozszerzonym, na którą zdecydowało się 29 proc. zdających. – Co roku najmniejszym zainteresowaniem cieszą się takie przedmioty jak historia muzyki, historia sztuki czy informatyka – mówi WP Anna Frenkiel, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie.
Powodów do zmartwień nie mają te uczelnie publiczne, które według danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego przez kandydatów wybierane są najczęściej. Niżu demograficznego nie odczują Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński, Politechnika Warszawska czy Akademia Górniczo-Hutnicza. Tam liczbę zgłoszeń kandydatów co roku szacuje się w granicach od 30 do 50 tys.
Niż wpłynie na poprawę jakości kształcenia?
- To, że liczba studentów będzie się zmniejszała, nie powinno nas nadmiernie niepokoić, ponieważ powinno to wpłynąć pozytywnie na jakość badań naukowych i proces kształcenia – mówi WP prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich. Dodaje, że sytuacja w polskim szkolnictwie wyższym, z punktu widzenia np. średniej liczby studentów przypadających na jego nauczyciela akademickiego w stosunku do średniej w UE, czy nakładów budżetowych na 1 studenta rocznie, wygląda bowiem ciągle dużo gorzej niż w UE.
- Na przykład liczba studentów przypadająca na 1 nauczyciela akademickiego wynosi w Polsce średnio 17, podczas gdy średnia w UE wynosi 12, a nakłady budżetowe na 1 studenta w Polsce wynoszą rocznie nieco więcej niż 3 tys. euro w stosunku do nieco ponad 6 tys. euro w UE. Niż demograficzny powinien zatem wpłynąć na poprawę jakości kształcenia, polepszenie warunków studiowania oraz przyczynić się pogłębienia relacji mistrz-uczeń – zaznacza prof. Banyś.
Niedawny raport Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wykazał, że w Polsce studiuje ok. 1,67 mln osób, a w ciągu najbliższej dekady liczba ta ma zmaleć do 1,25 mln. Takie prognozy zmuszają uczelnie do zamykania tych kierunków, które nie wzbudzają zainteresowania maturzystów, i na których brakuje kompletu studentów. Dane MNiSW wskazują na to, że uczelnie wyższe, by przetrwać, będą musiały znaleźć sposób na pozyskanie uwagi kandydata i wygrać bitwę o studenta.