Uciekając po dachu przed policją, zawisł na antenie
Policja schwytała na dachu jednego z krakowskich domów pijanego mężczyznę, który uciekając poślizgnął się i zawisł na antenie. Wcześniej mężczyzna umknął przed policyjnym pościgiem kierując małym fiatem. Teraz trafi na trzy miesiące do aresztu. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.
03.08.2007 12:37
Jak poinformował szef Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Śródmieścia-Wschód Piotr Kosmaty, prokuratura zarzuciła 41-letniemu Andrzejowi Z. czynną napaść na funkcjonariusza na służbie i prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu w trakcie zakazu, ponieważ już wcześniej odebrano mu prawo jazdy.
Zataczającego się Andrzeja Z. zobaczyli policjanci z patrolu w nocy z 27 na 28 lipca. Mężczyzna szedł ulicami centrum Krakowa razem z równie zataczającą się towarzyszką. Po pewnym czasie tę samą parę policjanci zauważyli we fiacie 126 p. Kierował mężczyzna, który jechał autem wąskimi ulicami, nie zwracając uwagi na znaki drogowe.
W wyniku pościgu, w którym uczestniczyły dwa radiowozy, kierowca został zmuszony do zatrzymania samochodu. Kiedy policjanci podchodzili do niego, ruszył autem na jednego z funkcjonariuszy. Następnie odjechał - uciekiniera nie powstrzymały oddane przez policjantów strzały ostrzegawcze.
Policjanci znaleźli potem porzucony samochód; następnie ustalili, gdzie ukrywa się poszukiwany kierowca. Musieli wyłamać drzwi do mieszkania, a wtedy ukrywający się w zamkniętym pokoju kierowca wyskoczył przez okno na dach i zaczął uciekać. Pościg za Andrzejem Z. nie trwał długo - uciekinier poślizgnął się, stracił równowagę, upadł i zawisł na antenie. Wtedy został schwytany.
Kierowca był już znany policji i wielokrotnie karany - głównie za kradzieże samochodów. Jak tłumaczył, feralnej nocy postanowił odwieźć do domu znajomą, a na widok policji uciekał, ponieważ bał się, "że pójdzie siedzieć".
Na wniosek prokuratury sąd aresztował Andrzeja Z. na trzy miesiące.