Profesor Piotr Gałecki © Agencja Wyborcza.pl | Marcin Stępień

"U nas też jest patologia". Lekarze ze szpitala psychiatrycznego w Łodzi biją na alarm

"Na dyżurach jest nas za mało. Nie mamy możliwości wykonania badań w trybie pilnym, nie mamy też umów z innymi szpitalami na dyżurowe konsultacje. To leczenie na zasadzie: uda się albo nie" - mówią lekarze ze szpitala psychiatrycznego im. Józefa Babińskiego w Łodzi. Zastępcą dyrektora ds. lecznictwa jest tu konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dorosłych, prof. Piotr Gałecki.

  • We wrześniu lekarze ze szpitala psychiatrycznego w Tworkach ujawnili w WP szereg rażących nieprawidłowości, do jakich ma dochodzić w placówce od lat.
  • - U nas jest taka sama patologia jak w Tworkach - alarmują lekarze ze szpitala im. Babińskiego, w którym zastępcą dyrektora ds. lecznictwa jest konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii, prof. Piotr Gałecki.


  • - Na wyniki badań na cito czekamy kilka godzin. Nie mamy nawet analizatora parametrów krytycznych. Gdy czytałam ostatni wywiad prof. Gałeckiego, poczułam się obrażona i zlekceważona - mówi jedna z lekarek.
  • Gałecki przyznaje, że szpital nie ma jeszcze umów z innymi szpitalami na konsultacje w trybie dyżurowym. O problemie z wynikami na cito dowiedział się od nas. - Po panów informacji ten parametr będzie monitorowany.


  • Wcześniej konsultant krajowy przez dwa miesiące nie odpowiadał na nasze pytania dot. alarmującej sytuacji w Tworkach, by stwierdzić w końcu, że "sprawa była mu znana" i rozmawiał o niej z odpowiednią instytucją.


  • "Odpowiednia instytucja", o której mowa – Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego - zaprzecza, by w ostatnim czasie dostała od konsultanta jakiekolwiek zgłoszenie o nieprawidłowościach.

29 września Wirtualna Polska opublikowała reportaż "Granica została przekroczona. Lekarze ze szpitala psychiatrycznego w Tworkach przerywają milczenie". Lekarze rezydenci ujawnili w nim nieprawidłowości, do jakich według nich od lat dochodzi w szpitalu. Opowiedzieli m.in. o brakach kadrowych na dyżurach, brakach tlenu na przełomie roku czy sytuacji, w której, z powodu dwóch reanimacji jednocześnie, ponad 700 pacjentów pozostało bez realnego dostępu do lekarza dyżurnego.

"Życie i zdrowie naszych pacjentów jest zagrożone. Gdyby nie rażące zaniedbania organizacyjne, być może niektórych zdołalibyśmy uratować" - mówili nam medycy. Dyrekcja odpierała zarzuty. - Dobry szpital z dobrą historią i dobrymi pracownikami - odpowiedziała placówka, pytana o funkcjonowanie i organizację pracy.

Reportaż odbił się szerokim echem. Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia rozpoczął kontrolę w szpitalu, a Rzecznik Praw Pacjenta zapowiedział niezwłoczne postępowanie. Zareagował też Rzecznik Praw Obywatelskich, który poprosił szpital o wyjaśnienia.

Nasze ustalenia potwierdził "Raport Porozumienia Rezydentów OZZL dot. dyżurów całodobowych w trakcie specjalizacji z psychiatrii dorosłych" z 6 października. W badaniu uczestniczyła jedna trzecia rezydentów psychiatrii w Polsce. Aż 70 proc. uważa, że ich pacjenci nie są bezpieczni m.in. ze względu na brak możliwości wykonania potrzebnych badań czy braki sprzętu.

Alarmujące dane. "Ponad 20 dzieci na dobę":

MILCZENIE KONSULTANTA KRAJOWEGO

Podczas pracy nad tekstem o Tworkach o zajęcie stanowiska poprosiliśmy konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dorosłych, profesora Piotra Gałeckiego. To najważniejsza osoba w polskiej psychiatrii - pełni nadzór nad szpitalami, kształceniem lekarzy, opracowuje standardy postępowania diagnostycznego i leczniczego.

Pytania przesyłamy mu 28 sierpnia, miesiąc przed publikacją reportażu. Prośbę ponawiamy 23 września. Ostatecznie profesor Gałecki odpowiada... dzień po ukazaniu się tekstu. Ale pisze jedynie, że nie będzie komentował szczegółów i poczeka na wyniki kontroli.

- Sprawa, o którą panowie pytają, była mi znana w aspekcie szkolenia specjalizacyjnego i pozostawałem w jej kontekście w kontakcie z Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego. Obecnie zarówno Biuro Rzecznika Praw Pacjenta (BRPP), jak i Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego (CMKP) skierowały kontrolę do jednostki, o której mowa - mówi prof. Gałecki.

CMKP to instytucja kluczowa dla kształcenia podyplomowego w ochronie zdrowia w Polsce. Nadzoruje to kształcenie, bierze udział w opracowywaniu programów specjalizacji, przyznaje akredytacje jednostkom szkolącym. - W związku z prowadzonymi działaniami kontrolnymi byłoby niecelowe i przedwczesne odnoszenie się do szczegółów sprawy przed zakończeniem prac odpowiednich organów - stwierdza prof. Gałecki.

Chętniej wypowiada się za to na temat Raportu Porozumienia Rezydentów OZZL. W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" krytykuje młodych lekarzy. - Chcieliby oni, by przez cały czas ktoś mówił im, co mają robić. I nie wynika to z braku wiedzy czy umiejętności, ale z braku przygotowania do ryzyka zawodowego – ocenia profesor i podkreśla, że "lekarz nie może bać się dyżurować".

Jak mówi, raport uznaje za ważny, bo zwraca uwagę na braki systemowe, ale "warto, by w przyszłości takie przekazy nie miały wydźwięku stygmatyzującego psychiatrię".

Zaznacza, że u niego w szpitalu kardiomonitor jest na każdym oddziale. - Natomiast całkowicie zgadzam się z Porozumieniem Rezydentów OZZL, że każdy szpital powinien mieć podpisany kontakt z laboratorium i że wyniki na cito powinni dostać do dwóch godzin od pobrania – przyznaje prof. Gałecki.

LEKARZE ODPOWIADAJĄ SWOJEMU DYREKTOROWI. "PATOLOGIA"

- Czytając wywiad, poczułam się obrażona jako lekarz i zlekceważona jako pracownik szpitala, w którym pan profesor zarządza - mówi Monika. Jest lekarką w szpitalu psychiatrycznym im. Józefa Babińskiego w Łodzi, nazywanego "Kochanówką", w którym prof. Gałecki pełni funkcję zastępcy dyrektora ds. lecznictwa. - Konsultant krajowy zrzuca winę na lekarzy, a zapomina, ile rzeczy nie działa nawet w jego szpitalu - wskazuje.

- Nawiązując do słów profesora z wywiadu, nigdy nie dostałam wyników badań zleconych na cito w terminie do dwóch godzin. Co więcej, kurier zamówiony na cito przyjeżdża często później od tego, który zjawia się rutynowo o stałej porze.

Słowa prof. Gałeckiego zszokowały też innych lekarzy z łódzkiej "Kochanówki". Zmieniliśmy ich imiona.

Karolina: - Mnie zapadło w pamięć określenie, że "nie można bać się dyżurów". Z racji tego, że pan dyrektor dyżurował dawno temu, najwyraźniej zapomniał, jak to jest.

Michał: - Widać na przykładzie naszej placówki, że opieka somatyczna w dużych szpitalach psychiatrycznych monospecjalistycznych to absolutny koszmar. Ten koszmar doprowadza do degeneracji psychiatrów jako lekarzy.

Monika: - Lubię swoją pracę i jestem człowiekiem szpitala. Ale gdzie my jesteśmy, skoro nawet w szpitalu, kierowanym m.in. przez konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii, warunki pracy na dyżurze nocnym to patologia?

UDA SIĘ ALBO NIE

Na czym polega ta "patologia"?

Nasi rozmówcy mówią to samo, co lekarze z Tworek: organizacja pracy w szpitalu sprawia, że na dyżurach nocnych nie są w stanie zapewnić pacjentom bezpieczeństwa.

Monika: - W szpitalu leży ok. 400-450 pacjentów. A od godz. 20 zostają jedynie specjalista na izbie przyjęć i dwóch dyżurnych pawilonowych, najczęściej rezydentów. Mają pod sobą 11 oddziałów, w tym również detoks, psychogeriatrię, oddziały dziecięco-młodzieżowe czy psychiatrię sądową. By zapewnić odpowiednią opiekę, powinien być na pawilonach przynajmniej jeszcze jeden lekarz.

Michał: - Droga między niektórymi pawilonami zajmuje 10-15 minut. Bezpieczniej jechać samochodem, bo na teren szpitala wchodzą dziki. Sam miałem taką sytuację - musiałem obejść budynki, bo na drodze stanęło mi stado.

Dziki na terenie "Kochanówki"
Dziki na terenie "Kochanówki" © Wirtualna Polska

Monika: - Jest nas za mało, ale to nie wszystko. Brakuje też umów z innymi placówkami na dyżurowe konsultacje lekarzy innych specjalizacji i możliwości wykonania badań obrazowych w trybie pilnym. Badania na cito to fikcja. Nie mamy analizatora parametrów krytycznych. Jest XXI wiek, a my mamy jedynie badanie fizykalne i doświadczenie kliniczne, jeśli zdążyło się je już zdobyć. Przy podejmowaniu decyzji na dyżurze nie możemy się podeprzeć żadną diagnostyką. To leczenie na zasadzie: uda się albo nie. A na szali jest zdrowie i życie naszych pacjentów.

Karolina: - Najbardziej obawiam się poważnych problemów somatycznych u pacjentów, bo jako lekarz nie mam żadnego zaplecza, tylko trochę tlenu w butli. Mamy podpisaną umowę z laboratorium, do którego wysyłamy materiał rano i po południu. W trybie dyżurowym teoretycznie jest możliwość zrobienia badań na cito, ale w praktyce wyniki przychodzą po kilku godzinach.

- Chcę jednak, by to jasno wybrzmiało: moim zdaniem w przypadku "Kochanówki" to dyrekcja szpitala ma więcej do ogarnięcia, a nie profesor Gałecki jako konsultant krajowy - dodaje lekarka.

Co jasne, i co podkreślają sami lekarze: do pełnienia samodzielnych dyżurów nikt ich nie zmusza. Tłumaczą jednak: nie chodzi o komfort ich pracy, ale przede wszystkim o ogólny standard opieki w szpitalu. I bezpieczeństwo pacjentów.

BEZPIECZNIEJ DAĆ SIĘ ZWYZYWAĆ

Na dyżurze nie ma internisty. Według lekarzy najgorsze są sytuacje, gdy pacjent wymaga pilnej pomocy innego specjalisty i trzeba go przewieźć do innego szpitala.

Karolina: - Jako dyżurująca powinnam dostać listę szpitali, którym w razie konieczności mogę przekazać pacjenta. U nas tak to nie działa. Na razie, z tego co wiem, nie ma stosownych umów. Musimy się płaszczyć, prosić i błagać, by w nocy ktoś przyjął naszego pacjenta. Jeśli występuje np. podejrzenie zawału czy udaru, jest kłopot, żeby znaleźć pacjentowi miejsce. Nieraz ktoś z innego szpitala dosłownie rzuca słuchawką.

Michał: - To upokarzające. Raz miałem pacjenta w stanie zagrożenia życia i przez dwie godziny wisiałem na słuchawce. Nie było odpowiedniego oddziału, który by się nim zajął - w jednych szpitalach nie było miejsc, inne nie odbierały telefonu. W końcu z bezsilności podałem karetce adres szpitala, do którego ma jechać, mimo że lekarz z tamtej placówki, mówiąc łagodnie, nie patrzył na przyjęcie go entuzjastycznie. Wolę jednak, żeby ktoś mnie zwyzywał, niż żeby pacjent umarł na moim dyżurze.

- Na dyżurze mam pod sobą pięć oddziałów. Trzeba przedłużyć unieruchomienia, jeden chory chce porozmawiać, drugi pobudzony, trzeci agresywny. A ty jako lekarz, zamiast im pomóc, godzinami dzwonisz i organizujesz transport.

Lekarze z Łodzi mogą zamówić wewnętrzny transport ratowniczy albo zewnętrzną karetkę z lekarzem. Jak twierdzą, z tym również często są problemy. Potwierdza to lekarka, która kilka lat temu robiła w szpitalu im. Babińskiego rezydenturę.

Aleksandra: - Pamiętam szczególnie jedną sytuację. Pacjent mi się pogarszał i wiedziałam, że trzeba go wywieźć. Ustaliłam już nawet szpital. Dzwonię po firmę transportową, czekam godzinę, drugą, trzecią. Pacjent wciąż się pogarsza. W końcu przyjeżdża karetka, tyle że ratownik mówi: "Wiem, że powinienem go zabrać, ale nie mam odpowiedniego zabezpieczenia. Muszę zadzwonić po lepszą karetkę". Powiedziałam mu, że to są totalne jaja.

Karolina: - Ostatnio usłyszeliśmy od dyrekcji, że przecież transport ratowniczy mamy swój, a karetka zewnętrzna z lekarzem przyjeżdża szybko. Wcale nie. Nieraz, mimo że przypadek jest pilny, trzeba czekać kilka godzin.

Mapka pokazująca, jak rozległy jest teren "Kochanówki"
Mapka pokazująca, jak rozległy jest teren "Kochanówki" © Szpital im. Babińskiego | Andrzej Piasecki

GNIEW I BEZSILNOŚĆ

Jak się okazuje, wypowiedzi konsultanta krajowego dla "Dziennika Gazety Prawnej" oburzyły nie tylko lekarzy z "Kochanówki".

- Czytając słowa profesora, czułem gniew i bezsilność. Mówi, że chciał uspokoić społeczeństwo. Rozmawiałem z kolegami psychiatrami i zgodnie uznaliśmy, że jeśli mielibyśmy problem psychiatryczny, ostatnie miejsce, do którego chcielibyśmy trafić, to szpital psychiatryczny monospecjalistyczny - mówi psychiatra z Łodzi współpracujący ze szpitalem im. Babińskiego.

- Wywiad bardzo mnie dotknął, bo część stwierdzeń pana profesora nie pokrywa się z rzeczywistością - dodaje.

Konsultant krajowy powiedział m.in., że "na oddziale psychiatrycznym z definicji leżą osoby zdrowe somatycznie" - Jeśli nie, nie powinny tu być, bo koszyk świadczeń gwarantowanych nie zobowiązuje nas do leczenia zawału serca, ostrej trzustki czy choroby nowotworowej - tłumaczył.

Monika: - To bzdura do kwadratu. Na oddziale detoksykacyjnym pacjenci często mają poważne zaburzenia wodno-elektrolitowe, doświadczają napadów padaczkowych, rozwijają ostre zapalenia trzustki, niewydolność wątroby czy zapalenia płuc. Nie mówiąc już o psychogeriatrii. Trzeba też pamiętać, że pacjent z chorobą psychiczną obarczony jest wyższym ryzykiem występowania chorób somatycznych.

Karolina: - Na psychogeriatrii pacjenci leżą w oddziale długi czas, szpital staje się ich domem. Zarówno u nich, jak i na "detoksie", często występują problemy somatyczne, nierzadko stany ostre. To, że pan konsultant wygłosił taką tezę, jest dla mnie niesamowite.

Michał: - Nie pojmuję, jak ktoś, kto jest lekarzem, mógł powiedzieć coś takiego.

PROFESOR GAŁECKI: PODPISANIE UMÓW NA FINISZU

Prof. Gałecki nie chce odpowiedzieć na nasze pytania dot. sytuacji w Tworkach, ale tym razem pytamy o placówkę, w której on sam jest zastępcą dyrektora.

Z iloma i jakimi konkretnie podmiotami zarządzany przez niego szpital ma podpisane umowy dot. konsultacji internistycznych, chirurgicznych, neurologicznych czy pediatrycznych w trybie ostrodyżurowym?

Gałecki odpowiada, że szpital posiada i organizuje we własnym zakresie całodobowy transport sanitarny. Ale nie wspomina, by "Kochanówka" miała umowy z innymi placówkami, które w razie konieczności przyjmą chorych. Okazuje się, że dopiero zostaną podpisane.

- W zakresie uproszczenia procedury kierowania naszych pacjentów w trybie dyżurowym, szpital jest na finiszu zawarcia umowy z dwiema placówkami zapewniającymi pełne zaplecze specjalności medycznych - tłumaczy zastępca dyrektora ds. lecznictwa.

- Na spotkaniu z kadrą medyczną (lekarzami w trakcie specjalizacji oraz ordynatorami) ustalono, że takie wsparcie zostanie rozszerzone na jeszcze 2-3 placówki (z oddziałami internistycznymi). Bardzo liczę, że zaplanowany model współpracy sprawdzi się - dodaje konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii.

Czy to prawda, że lekarze z "Kochanówki" nie mają dostępu do analizatora parametrów krytycznych? Profesor Gałecki odpowiada, że w 2013 roku szpital kupił analizator. Dlaczego zatem lekarze nie mają go do dyspozycji?

- Po przeprowadzonym postępowaniu kontrolnym przez Krajową Radę Diagnostów Laboratoryjnych, wobec faktu, że badania analizatorem prowadził personel nieuprawniony tj. lekarze i pielęgniarki (a nie diagności laboratoryjni), Łódzki Urząd Wojewódzki polecił jego likwidację, a badania kierować do akredytowanego laboratorium diagnostycznego. SPZOZ o całej sprawie informował Izby Lekarskie – odpowiada prof. Gałecki.

Tłumaczy, że szpital nie zatrudnia całodobowo diagnosty ("warunek konieczny"), więc analizatora na razie nie będzie.

Skoro sam prof. Gałecki twierdzi, że lekarze powinni mieć wyniki badań na cito maksymalnie do dwóch godzin, czy to prawda, że w jego szpitalu czeka się na nie dłużej? Zastępca dyrektora nie odpowiada na to pytanie. Wprost przyznaje, że o problemie dowiedział się od nas.

Szpital ma zawartą umowę na świadczenia zdrowotne w ramach diagnostyki laboratoryjnej. - Zgodnie z zapisami umowy w badaniach zleconych w trybie "na cito" wynik powinien być udostępniony w formie elektronicznej w ciągu jednej godziny od chwili zlecenia badania. Po panów informacji ten parametr jest na bieżąco monitorowany – mówi prof. Gałecki.

Odnosi się też do swoich własnych słów z wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej. - Stwierdzenie "na oddziale psychiatrycznym z definicji leżą osoby zdrowe somatycznie" oznacza w mojej wypowiedzi, że dominującym schorzeniem wśród pacjentów hospitalizowanych w szpitalu psychiatrycznym jest rozpoznanie jednostki chorobowej z zakresu psychiatrii, a nie choroby somatycznej - tłumaczy (pełne odpowiedzi prof. Gałeckiego można przeczytać pod tekstem).

Jak słyszymy od lekarzy, wspomniane przez prof. Gałeckiego spotkanie dyrekcji z lekarzami rezydentami oraz ordynatorami oddziałów zorganizowano po wysłaniu przez nas pytań.

Karolina: - Dyrekcja powiedziała, że chce nas wysłuchać. Porozmawiać o tym, jak nam się pracuje i czy mamy jakieś zastrzeżenia do dyżurów. Uważam, że to pokłosie artykułu Wirtualnej Polski o szpitalu w Tworkach.

Monika: - Była też w szpitalu dyskusja o systemie przekazywania pacjentów do innych placówek. Jeśli chodzi o kwestię badań, podobno dyrekcja nie miała świadomości, że na wyniki z laboratorium czekamy znacznie dłużej, niż przewiduje umowa. A przecież dostają nasze raporty. Wiedzą, ile musimy wykonywać telefonów i jak wiele placówek nam odmawia.

CMKP: KONSULTANT KRAJOWY NIE ZGŁASZAŁ NAM NIEPRAWIDŁOWOŚCI

Gdy miesiąc przed publikacją reportażu o Tworkach poprosiliśmy prof. Gałeckiego o zajęcie stanowiska, pytaliśmy o wiele nieprawidłowości zgłaszanych przez lekarzy: dyżury nocne i weekendowe obsługiwane przez 2-3 lekarzy rezydentów mających pod opieką kilkuset chorych, brak możliwości wykonania badań laboratoryjnych na miejscu, brak podstawowego sprzętu diagnostycznego, brak konsultacji internistycznych czy wreszcie o sytuację lokalową utrudniająca dostęp do pacjentów.

Konsultant krajowy odpisał, że "sprawa, o którą pytamy, była mu znana w aspekcie szkolenia specjalizacyjnego i pozostawał w jej kontekście w kontakcie z Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego". Jasno zasugerował zatem, że już przed tym, jak się z nim skontaktowaliśmy, nie tylko wiedział o problemie, ale też podjął działania, by poprawić sytuację.

Sprawdzamy.

– W ostatnim czasie nie wpłynęło żadne pismo od prof. Piotra Gałeckiego, konsultanta krajowego ds. psychiatrii, w którym informowałby CMKP o nieprawidłowościach w realizacji rezydentury z psychiatrii w którymkolwiek szpitalu psychiatrycznym w Polsce – informuje nas Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska, rzeczniczka prasowa Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.

Prosimy prof. Gałeckiego o doprecyzowanie: co zatem oznacza, że pozostawał w kontakcie z CMKP? Jakie problemy zgłosił? Kiedy? Komu? Jakie działania podjął? W odpowiedzi konsultant krajowy załącza pismo, które wysłał do CMKP 30 lipca 2025. Pisał w nim jedynie, że, zgodnie z regulacjami, rezydent nie powinien samodzielnie konsultować na izbach przyjęć. Nie ma w nim słowa, że takie sytuacje występowały w Tworkach czy innym szpitalu. Nie ma mowy o innych problemach, o których opowiadali nam lekarze.

Pytamy konsultanta krajowego, jakie działania podjął, by walczyć z wadami systemu, o których alarmują w raporcie rezydenci psychiatrii.

Wymienia szereg swoich aktywności.

Przewodniczył zespołowi, który opracował nowy program specjalizacji w dziedzinie psychiatrii dorosłych. Wspiera rozwój młodych psychiatrów, publikując standardy organizacyjne i medyczne wraz z ekspertami całej Polski. Stale wnioskuje o zmianę ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, zmianę rozporządzenia koszykowego w celu wprowadzenia nowych świadczeń w psychiatrii. I intensywnie uczestniczy w wielu procesach dotyczących destygmatyzacji psychiatrii.

Przede wszystkim w mediach.

GORZKI ŚMIECH

21 października, hotel Sheraton w Warszawie.

Trwa XXI Forum Rynku Zdrowia, jedna z największych imprez branży medycznej w Polsce. W sali balowej debata "Zdrowie psychiczne – nowe ustawy, nowe role, stare potrzeby". Wśród panelistów znane nazwiska i autorytety w dziedzinie psychiatrii, m.in. profesor Gałecki. Toczy się dyskusja o wizji reformy psychiatrii, psychoprofilaktyce, poprawie losu pacjenta.

Mniej więcej w tym samym czasie 150 km dalej, w łódzkiej "Kochanówce", lekarze rozpoczynają kolejny dyżur. Od godz. 20 zostaje z ok. 400 pacjentami dwóch lekarzy pawilonowych oraz trzeci, zabezpieczający izbę przyjęć. Nie wiedzą jeszcze, czy tym razem będzie spokojnie, czy znów będą biegać między pawilonami albo wisieć na słuchawce, błagając o przyjęcie pacjenta. Nie myślą o reformie psychiatrii. Bardziej o tym, by bezpiecznie dotrwać do rana. 

Monika: - Gdy słyszę o wielkich debatach, ogarnia mnie gorzki śmiech. Profesorowi Gałeckiemu nie można odmówić kompetencji lekarskich czy inteligencji. Jeśli jednak chce tworzyć i wdrażać reformę dla całej Polski, niech zacznie od tego, że przecież w jego własnym szpitalu wiele rzeczy nie działa, jak powinno.

Dariusz Faron i Michał Janczura, dziennikarze Wirtualnej Polski

Chcesz skontaktować się z autorami? Napisz! dariusz.faron@grupawp.pl; michal.janczura@grupawp.pl

***

PEŁNE ODPOWIEDZI PROFESORA PIOTRA GAŁECKIEGO NA NASZE PYTANIA:

Kiedy i w jakiej konkretnie sprawie kontaktował się Pan z Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego ws. sytuacji w MSCZ w Pruszkowie? Czego konkretnie dotyczyła komunikacja, o której Pan wspomniał w mailu przesłanym do nas?

Skoro "sprawa była Panu znana w aspekcie szkolenia specjalizacyjnego", jakie konkretnie działania podjął Pan w tej sprawie?

Odnośnie do pytania 1 i 2, ponieważ mają ze sobą związek, informuję, że kontakt z CMKP dotyczył nie tylko sytuacji w MSCZ w Pruszkowie, ale również w Instytucie Psychiatrii i Neurologii i dotyczył dyżurowania, bądź udzielania świadczeń medycznych przez lekarzy rezydentów w psychiatrycznych izbach przyjęć. W sprawie tej kontaktowałem się również z konsultantem wojewódzkim województwa mazowieckiego Profesor Marią Radziwoń-Zaleską. Swoje stanowisko przedstawiłem w piśmie kierowanym do CMKP z dn. 30.07.2025 r.

Jak mówił Pan na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", w Pana szpitalu od godziny 20 do 7 na dyżurze szpitalnym jest trzech dyżurnych - jeden na izbie przyjęć i dwóch dyżurnych pawilonowych. Według naszych informacji, dyżurni pawilonowi to najczęściej rezydenci, którzy są odpowiedzialni za 11 oddziałów, czyli za ok. 400-450 pacjentów. Czy według Pana taka obsada pozwala zapewnić pacjentom bezpieczeństwo i jest zgodna z obowiązującymi przepisami dotyczącymi nadzoru specjalistycznego nad leczeniem psychiatrycznym?

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 19 czerwca 2019 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień Świadczeniodawcy zobowiązani są do zapewnienia całodobowej opieki lekarskiej i pielęgniarskiej we wszystkie dni tygodnia w szpitalach w rozumieniu art. 2 pkt 9 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej, zaś:

liczba i kwalifikacje pracowników niezbędnych dla zapewnienia opieki lekarskiej są ustalane przez świadczeniodawcę, z uwzględnieniem:

1) specyfiki intensywności opieki sprawowanej nad pacjentami, w tym z uwzględnieniem konieczności zapewnienia odpowiedniej opieki nad pacjentami, o których mowa w art. 23, art. 24 i art. 28 ustawy z dnia 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego (Dz. U. z 2018 r. poz. 1878 oraz z 2019 r. poz. 730);

2) liczby i bieżącego wykorzystania łóżek lub miejsc;

3) wielkości i warunków lokalowych komórek organizacyjnych.

Dodatkowo warto wskazać, że w załączniku do tego rozporządzenia, które określa zakresy świadczeń gwarantowanych i warunki jego realizacji – w każdym z nich wskazani są lekarze w trakcie specjalizacji. Warto zaznaczyć, że prócz lekarzy na każdym oddziale jest opieka pielęgniarska zgodna z wymogami prawnymi (liczba etatów na liczbę łóżek).

Dokument z marca 2025, podpisany przez dyrektora Departamentu Kadr Medycznych Ministerstwa Zdrowia, Mariusza Klenckiego, wprost określa, że rezydenci nie mogą dyżurować na wielu oddziałach jednocześnie. "Niedopuszczalne jest, aby lekarz rezydent pełnił obowiązkowy dyżur medyczny w ramach specjalizacji w więcej niż jednej komórce organizacyjnej jednostki szkoleniowej w tym samym czasie" - czytamy. Jak się pan do tego odniesie w kontekście faktu, że w pana szpitalu dyżurni odpowiadają za większą liczbę oddziałów?

Odnosząc się do pytania 4, informuję, że moje stanowisko jest zgodne ze stanowiskiem Dyrektora Departamentu Kadr Medycznych Ministerstwa Zdrowia, które odzwierciedla stan faktyczny opisany w programie szkolenia specjalizacyjnego wskazujący podczas jakiego stażu, na jakim oddziale mogą odbywać się dyżury.

W SP ZOZ dyżury towarzyszące realizowane są przez rezydentów w oddziale, w którym aktualnie odbywają oni specjalizację. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że "niedopuszczalne jest aby lekarz rezydent pełnił obowiązkowy dyżur medyczny w ramach specjalizacji w więcej niż jednej komórce organizacyjnej jednostki szkoleniowej w tym samym czasie". W SP ZOZ w Łodzi lekarze rezydenci, którzy pełnią samodzielne dyżury, przystępują do ich realizacji na swój wiosek, zawierający opinię kierownika specjalizacji i to po złożeniu przez nich wniosku o możliwość pełnienia takich dyżurów. Więc nie jest to dyżur obowiązkowy w ramach specjalizacji. Dodatkowo muszą oni uzyskać zgodę kierownika specjalizacji na pełnienie takich dyżurów, która potwierdza ich gotowość merytoryczną do pełnienia takich dyżurów.

Uważam, że Szpital spełnia wszystkie warunki, jakie musi spełnić jednostka w celu zapewnienia realizacji programu specjalizacji w dziedzinie psychiatrii, wskazane w Standardach Akredytacyjnych Pomiotów Szkolących, w tym i te dotyczące dyżurowania tj. 8. W zakresie zapewnienia lekarzom odbywającym szkolenie specjalizacyjne pełnienia dyżurów medycznych:

a) zapewnienie pełnienia dyżurów medycznych w wymiarze określonym w programie specjalizacji lub wykonywania pracy w systemie zmianowym lub równoważnym czasie pracy w maksymalnym czasie pracy dopuszczonym w przepisach o działalności leczniczej.

Powiedział Pan na łamach DGP, że "na oddziale psychiatrycznym z definicji leżą osoby zdrowe somatycznie". Jeden z lekarzy z Pana szpitala powiedział nam, że "to wizja oderwana od realiów klinicznych". Jak twierdzi, "jest to sprzeczne z rzeczywistością oddziałów detoksykacyjnych, gdzie pacjenci często doświadczają ostrych powikłań internistycznych po odstawieniu substancji psychoaktywnych oraz oddziałów psychogeriatrycznych, w których zaburzenia psychiczne współistnieją z wielochorobowością somatyczną". Prosimy o komentarz.

Odnośnie do pytania 5 w odniesieniu do zwrotu, że "na oddziale psychiatrycznym z definicji leżą osoby zdrowe somatycznie" informuję, że oznacza to w praktyce, że jeśli w szpitalu leży pacjent z depresją, z zespołem otępiennym lub inna jednostką chorobową z zakresu psychiatrii i leczenia uzależnień, to jest to dominująca jednostka chorobowa i jej leczenie jest najistotniejsze i wymaga najbardziej intensywnych działań medycznych w aktualnym stanie zdrowia pacjenta. Doprecyzowując, na oddziale, jeśli pacjent leży w szpitalu np. w oddziale psychogeriatrycznym, to znaczy, że jego podstawowe rozpoznanie np. organiczne zaburzenia depresyjne, organiczne zaburzenia urojeniowe czy zespół otępienny, są podstawową, najpoważniejszą symptomatologią, co nie oznacza, że pacjenci oddziału psychogeriatrycznego nie mają innych rozpoznań np. z kręgu tzw. chorób somatycznych. Taka sytuacja jest raczej regułą, jeśli natomiast u pacjenta z organicznymi zaburzeniami depresyjnymi, organicznymi zaburzeniami urojeniowymi, zaburzeniami otępiennymi lub innymi, jakaś choroba somatyczna np. choroba niedokrwienna serca, choroba onkologiczna czy powikłane zapalenie płuc jest dominującym stanem medycznym, to wówczas taki pacjent powinien przebywać w oddziale przeznaczonym do leczenia podstawowego stanu.

Dane epidemiologiczne wskazują, że nawet ok. 80 procent pacjentów ma jakąś współistniejącą chorobę somatyczną, więc bardzo proszę o przyjęcie mojego doprecyzowanego stanowiska, że zwrot "na oddziale psychiatrycznym z definicji leżą osoby zdrowe somatycznie" odnosi się do tego, że w oddziale psychiatrycznym przebywają osoby, kiedy podstawową jednostką chorobową jest rozpoznanie psychiatryczne. Kiedy jest inaczej, odwrotnie, że podstawową, najważniejszą jednostką chorobową jest choroba somatyczna ze współistniejącymi zaburzeniami psychicznymi. to pacjent taki powinien przebywać na innym oddziale specjalistycznym, niepsychiatrycznym, przeznaczonym do leczenia choroby podstawowej.

Przyjmowanie do szpitala psychiatrycznego pacjentów, u których dominująca jednostką chorobową jest choroba somatyczna, a nie psychiatryczna, traktowany jest jako błąd w kwalifikacji do przyjęcia.

Odnośnie do pacjentów przebywających na oddziałach detoksykacyjnych, to wskazanie do przyjęcia takich pacjentów na oddziały, jeśli są w szpitalu wydzielone, polega na leczeniu objawowym powikłanych zespołów abstynencyjnych wynikających z odstawienia lub zmniejszenia dawki przyjmowanej przez długi okres czasu substancji psychoaktywnej i u większości pacjentów przebiega z poważnymi zaburzeniami elektrolitowymi ze wszystkimi ich konsekwencjami oraz dużym ryzykiem napadów drgawkowych. Natomiast jest to postępowanie tylko i wyłącznie objawowe, a nie przyczynowe. Tak liczna współchorobowość somatyczna i leczenie objawowe wymagają stałych konsultacji internistycznych i neurologicznych, dlatego w SP ZOZ w Łodzi zatrudniony jest specjalista neurolog, od listopada będzie ich dwóch, internista, geriatra, pediatra, neurochirurg, anestezjolog oraz zapewnione są konsultacje wszystkich specjalistów w ramach umów podwykonawstwa (w tym ginekologii i położnictwa). 

Więc podkreślam raz jeszcze, że stwierdzenie "na oddziale psychiatrycznym z definicji leżą osoby zdrowe somatycznie" oznacza w mojej wypowiedzi do GDP, że dominującym schorzeniem wśród pacjentów hospitalizowanych w szpitalu psychiatrycznym jest rozpoznanie jednostki chorobowej z zakresu psychiatrii, a nie choroby somatycznej.

Z iloma i z jakimi konkretnie podmiotami szpital ma podpisane umowy dot. konsultacji internistycznych, chirurgicznych, neurologicznych czy pediatrycznych w trybie ostro dyżurowym?

Cytowany już lekarz z Pana szpitala powiedział nam: "Są sytuacje, w których przewiezienie pacjenta wymagającego pilnej interwencji somatycznej do innego szpitala trwa wiele godzin, ponieważ brakuje podpisanych umów i konieczne są długotrwałe rozmowy telefoniczne w celu znalezienia wolnego miejsca". Prosimy o odniesienie się.

Ponieważ odpowiedź na pytanie 6 i 7 są ze sobą powiązane, wyjaśniam, że Szpital posiada i organizuje we własnym zakresie całodobowy transport sanitarny (w dni robocze na dyżurach dziennych 2, na nocnych 1, w dni niepracujące 1/1). W zakresie uproszczenia procedury kierowania naszych pacjentów w trybie dyżurowym – szpital jest na finiszu zawarcia umowy z 2 placówkami zapewniającymi pełne zaplecze specjalności medycznych. Na spotkaniu z kadrą medyczną (lekarzami w trakcie specjalizacji oraz ordynatorami) ustalono, że takie wsparcie zostanie rozszerzone na jeszcze 2 -3 placówki (z oddziałami internistycznymi). Bardzo liczę, że zaplanowany model współpracy sprawdzi się. 

Czy uważa Pan za akceptowalne, że po godzinie 20 w szpitalu nie ma ani jednego dyżurującego psychiatry dzieci i młodzieży ani rezydenta w trakcie tej specjalizacji? Jak wówczas zapewniana jest opieka nad pacjentami z oddziałów dziecięcych i młodzieżowych?

Nie jest prawdą, że po 20 nie ma ani jednego dyżurującego lekarza/lekarki w trakcie specjalizacji dziecięco-młodzieżowej. Są takie dyżury, które są obsadzone przez lekarzy rezydentów DiM (wtedy oni też realizują czynności medyczne na oddziałach dla dorosłych).

W trakcie dyżurów towarzyszących dyżurują również psychiatrzy dzieci i młodzieży na oddziałach, w których odbywają aktualnie specjalizację. Dodatkowo na dyżurach pełnionych z inicjatywy specjalizujących się, dyżurują rezydenci psychiatrzy dorosłych, ale także rezydencji psychiatrzy dzieci i dorosłych. Zarówno jedni, jak i drudzy mają pod swoją opieką pacjentów leżących w oddziałach dzieci i młodzieży, jak i dorosłych. Warto zaznaczyć, że program specjalizacji zarówno dzieci i młodzieży, jak i dorosłych zawiera nabycie obowiązkowych umiejętności w obu specjalizacjach zarówno w zakresie dzieci i młodzieży, jak i dorosłych.

W trakcie staży obowiązkowych, kierunkowych specjalizanci dyżurują w oddziałach, w których odbywają staż kierunkowy. Dlatego zobowiązani są do odbywania dyżuru zarówno na oddziale dzieci i młodzieży, jak i dorosłych.

Z programu specjalizacji:

"W przypadku dyżurów medycznych odbywanych w trakcie stażu kierunkowego, lekarzowi przysługuje możliwość wyboru miejsca odbywania dyżurów. Lekarz może odbywać dyżury medyczne w jednostce prowadzącej szkolenie specjalizacyjne lub w jednostce prowadzącej staż kierunkowy. Decyzję w tym zakresie lekarz podejmuje w porozumieniu z kierownikiem specjalizacji".

Dodatkowo wskazać należy, że cytowane już powyżej rozporządzenie "koszykowe" w zakresie całodobowe "Świadczenia psychiatryczne dla dzieci i młodzieży" określa w warunki realizacji świadczenia "Personel:

1) lekarz specjalista w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży lub psychiatrii dziecięcej lub lekarz specjalista w dziedzinie psychiatrii w trakcie specjalizacji w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży - równoważnik 1 etatu; w przypadku realizacji świadczenia w oddziale z liczbą łóżek mniejszą niż 32 łóżka* - równoważnik co najmniej części wymiaru etatu proporcjonalnie do liczby łóżek w oddziale;

2) lekarz specjalista w dziedzinie psychiatrii lub lekarz specjalista w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży lub psychiatrii dziecięcej, lub lekarz, który posiada specjalizację I stopnia w dziedzinie psychiatrii lub psychiatrii dzieci i młodzieży, lub lekarz w trakcie specjalizacji w dziedzinie psychiatrii lub psychiatrii dzieci i młodzieży - równoważnik 1 etatu…".

Nadto wskazać należy, że "psychiatrów dziecięco młodzieżowych" jest zbyt mało do zabezpieczenia całodobowego świadczeń dla dzieci i młodzieży (to przecież 365 dyżurów w roku, tylko dla 1 dyżurnego +365 "zejść" po dyżurach), nie można również pominąć obostrzeń dla lekarek w ciąży oraz osób zapewniających opiekę nad dzieckiem do lat 4.

Reasumując, ustawodawca oraz resort zdrowia uważają, że lekarze obu specjalności posiadają wystarczające kwalifikacje i kompetencje do pracy na oddziałach psychiatrycznych.

Czy prawdą jest, że szpital nie posiada analizatora parametrów krytycznych?

Tak, prawdą jest, że Szpital chcąc usprawnić dostępność do niektórych parametrów przesiewowych, w 2013 roku zakupił sprzęt laboratoryjny w postaci automatycznych analizatorów – hematologicznego, biochemicznego, aparatu do analizy paskowej próbek moczu oraz automatycznego analizatora elektrolitów (dwie sztuki analizatorów). Po przeprowadzonym postępowaniu kontrolnym przez Krajową Radę Diagnostów Laboratoryjnych, wobec faktu, że badania analizatorem prowadził personel nieuprawniony tj. lekarze i pielęgniarki (a nie diagności laboratoryjni), Łódzki Urząd Wojewódzki polecił jego likwidację, a badania kierować do akredytowanego laboratorium diagnostycznego. SPZOZ o całej sprawie informował Izby Lekarskie. Ponieważ przepisy w powyższym zakresie od tego czasu nie uległy zmianie, a szpital całodobowo nie zatrudnia diagnosty laboratoryjnego, nie będzie również ubiegał się o akredytację dla tej mikropracowni (warunek konieczny), nadal nie możemy użytkować takiego analizatora, wobec tego nie posiadamy takiego sprzętu.

Czy prawdą jest, że w Pana szpitalu na wyniki badań "cito" realnie trzeba często czekać o wiele więcej niż dwie godziny?

Odnośnie do pytania 10 informuję, że szpital ma zawartą umowę na świadczenia zdrowotne w ramach diagnostyki laboratoryjnej na podstawie art. 26 ust 3 i 4 ustawy o działalności leczniczej. Zgodnie z zapisami umowy badania zlecone w trybie " na cito" wynik powinien być udostępniony w formie elektronicznej w ciągu 1 godziny od chwili zlecenia badania. Po Panów informacji – ten parametr jest bieżąco monitorowany.

Jaki jest wedle Pana wiedzy średni czas dotarcia lekarza do pacjenta w stanie zagrożenia życia? Jaki jest średni czas reakcji grupy interwencyjnej np. w przypadku pacjenta agresywnego?

Ponieważ ten parametr nie jest monitorowany (dopiero w nowej infrastrukturze planowane są rozwiązania techniczne umożliwiające takie sparametryzowanie), poniżej wskazuję, że według mojej najlepszej wiedzy:

- w zakresie przybycia grupy interwencyjnej opieram się na informacji przekazywanej przez członków grupy interwencyjnej (5-7 min.), do czasu przybycia grupy czynności podejmuje personel oddziału.

- w zakresie reanimacji – czynności reanimacyjne podejmowane są bez oczekiwania na przybycie lekarza. W Szpitalu zatrudniani są ratownicy i pielgniarki/rze z wykształceniem ratowniczym, którzy niezwykle profesjonalnie i sprawnie prowadzą akcje reanimacyjne do czasu przybycia lekarza, który po dotarciu przejmuje dowodzenie. Wskazać należy, że w szpitalu akcji reanimacyjnych między godziną 7. a 15.05 w 2023 było 2; 2024 – 1, 2025 – 2, natomiast w godzinach 15.05 – 7 analogicznie w latach 2023 - 3, 2024 - 2, 2025 - 0.

Nasi współpracownicy doskonale znają obowiązki wynikające chociażby z k.c. spoczywające na osobach posiadających wykształcenie medyczne i sprawnie je wykonują.

Wnioski z analizy zdarzeń związanych z reanimacją/ zabezpieczeniem (zarówno z dokumentacji medycznej, monitoringu wizyjnego oraz procedury wyjaśniającej) nie wskazywały na konieczność podjęcia działań korygujących.  

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia, nadzór nad unieruchomieniami trwającymi powyżej 16 godzin powinien być sprawowany przez lekarza specjalistę psychiatrii. W szpitalu, w którym Pan pracuje, podczas dyżuru obecny jest jeden specjalista – lekarz przyjmujący na Izbie Przyjęć, który w czasie dyżuru wykonuje kilkanaście konsultacji. Jak taki lekarz ma realnie sprawować bieżący nadzór nad lekarzami rezydentami pełniącymi dyżur medyczny "pawilonowy"?

Odnośnie do pytania 12 informuję, że w obecnym brzmieniu Ustawy o Ochronie Zdrowia Psychicznego, lekarz specjalista nie sprawuje nadzoru nad unieruchomieniami trwającymi powyżej 16 godzin lecz po 16 godzinach stosowania przymusu jego dalsze przedłużenie wymaga uzyskania opinii innego lekarza psychiatry. Informuję, że w SPZOZ w sierpniu i wrześniu 2025r. było odpowiednio: 29 i 37 sytuacji, w których była potrzebna opinia innego lekarza psychiatry przy unieruchomieniu trwającym powyżej 16 godzin, czyli w czasie dyżuru lekarza specjalisty izby przyjęć).

Odnosząc się równolegle – w trakcie dyżurów – lekarze specjaliści w ramach Izby Przyjęć zrealizowali w sierpniu 206 przyjęć i 116 odmów (wszystkich godzin dyżurowych w sierpniu było 596,75 - czyli na jedną czynność przypadało 1,85 h), zaś we wrześniu 255 przyjęć i 117 odmów (wszystkich godzin dyżurowych we wrześniu było 549,5 - czyli na jedną czynność przypadało 1,48 h). Oznacza to, że statystycznie podczas 1 dyżuru w Izbie Przyjęć zrealizowano w sierpniu - 11,4 czynności, zaś we wrześniu - 12 czynności, przy czym warto zauważyć, że lekarze pełniący dyżury towarzyszące także wykonują czynności związane z przyjęciem pacjentów do szpitala psychiatrycznego, także lekarze w trakcie specjalizacji z psychiatrii dla dzieci i młodzieży, co jest elementem szkolenia specjalizacyjnego.

Jak wykazano powyżej lekarz specjalista ma możliwość realnego sprawowania nadzoru nad lekarzami.

Standardy organizacyjne Centrów Zdrowia Psychicznego (CZP) wskazują, że każde centrum powinno mieć dyżurującego lekarza odpowiedzialnego wyłącznie za jego oddziały całodobowe. Tymczasem w szpitalu, w którym Pan pracuje, dyżury w dwóch całodobowych oddziałach CZP pełnią lekarze pawilonowi, którzy jednocześnie odpowiadają za inne oddziały. Jak ocenia Pan zgodność takiego modelu z obowiązującymi standardami CZP oraz ideą zindywidualizowanej, lokalnej opieki psychiatrycznej, którą Pan współtworzył?

Odnośnie do pytania 13 bardzo proszę o informację, na jaki standard organizacyjny Centrów Zdrowia Psychicznego się Panowie powołują?

W rozmowie z DGP powiedział Pan: "Raport [rezydentów] uznaję za ważny, ponieważ grupa zawodowa młodych lekarzy zwraca uwagę na braki systemowe". Jakie działania podjął Pan jako konsultant krajowy, by rozwiązać te braki?

Odnośnie do pytania 14 informuję, że odkąd jestem Konsultantem Krajowym, intensywnie uczestniczę w wielu procesach dotyczących przede wszystkim destygmatyzacji psychiatrii i zmiany jej postrzegania przede wszystkim w mediach, wspierając kampanie społeczne i wszelkie aktywności, które temu służą. Przewodniczyłem również zespołowi, który opracował nowy program specjalizacji w dziedzinie psychiatrii dorosłych, który został dostosowany do zmieniających się realiów opieki psychiatrycznej, która powinna być dostosowana do realiów opieki środowiskowej, poprzez możliwość robienia specjalizacji nie tylko w oddziałach psychiatrycznych, ale także w Centrach Zdrowia Psychicznego, oddziałach dziennych, poradniach zdrowia psychicznego i zespołach leczenia środowiskowego. Również w aktualnym programie specjalizacji został dodany staż z chorób wewnętrznych, którego nie było we wcześniejszych programach specjalizacyjnych, co było wyraźnym zwróceniem uwagi na potrzebę pogłębionego szkolenia w zakresie chorób somatycznych u osób specjalizujących się z psychiatrii. Dodatkowo wspieram przede wszystkim rozwój młodych psychiatrów, publikując standardy organizacyjne oraz medyczne wraz z ekspertami z całej polski. Rekomenduję przydzielenie maksymalnej możliwej liczby miejsc rezydenckich w psychiatrii dorosłych dla absolwentów kierunków medycznych, co wraz z działaniami zmniejszającymi stygmatyzację skutkuje dużą popularnością tej specjalizacji wśród młodych lekarzy, co uważam za znaczny sukces.

Poza tym stale wnioskuję o zmianę ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, o zmianę rozporządzenia "koszykowego" w celu wprowadzenia nowych świadczeń w psychiatrii, szczególnie II poziomów referencyjnych, także zwiększenie personelu w zakresie poszczególnych świadczeń. Dodatkowo stała współpraca z AOTMiT – przy wycenie nowych świadczeń, w ostatnim okresie to m.in. nowa wycena terapii elektroterapii czy pojawienie się w koszyku świadczeń gwarantowanych terapii rTMS. Bardzo ważnym elementem mojej aktywności było pojawienie się pierwszego programu lekowego w psychiatrii dotyczącego leczenia depresji lekoopornej czy refundacja nowoczesnych neuroleptyków dla całej grupy pacjentów z grupy rozpoznań F20 – F29, które przez lata były poza ich zasięgiem finansowym.

Czy w szpitalu, w którym Pan pracuje, lekarze rezydenci pełniący dyżury pawilonowe, mają podpisane odrębne umowy dotyczące tych dyżurów – np. w formie aneksów, umów zlecenia lub kontraktów? Jeśli nie, to na jakiej podstawie prawnej pełnią samodzielnie dyżury, w tym również na oddziałach nieobjętych programem specjalizacji?

Odnośnie do pytania 15 informuję, że lekarze rezydenci pełniący dyżury pawilonowe odbywają dyżury medyczne na podstawie umowy o pracę zgodnie art. 16h ust.1 Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy dentystów oraz Ustawy o działalności leczniczej. Lekarz rezydent pełni samodzielne dyżury na podstawie art. 16i Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy dentystów.

W cytowanym artykule DGP stwierdził Pan, że w przypadku, gdy rezydenci nie będą dyżurować, więcej dyżurów przejmą specjaliści. W praktyce w szpitalu, w którym Pan pracuje, dyżury regularnie obejmuje około dziesięciu specjalistów. Z informacji, które do nas docierają, większość specjalistów pracuje na umowach cywilnoprawnych i nie jest zobowiązana do regularnych dyżurów. Skąd w takim przypadku miałaby pochodzić wystarczająca liczba specjalistów do przejęcia dodatkowych dyżurów, aby system dyżurów funkcjonował?

Odnośnie do pytania 16 informuję, że w odpowiedzi na pytanie Pani Redaktor Kowalskiej brzmiące "PR OZZL twierdzi, że gdyby rezydenci nie dyżurowali, polscy pacjenci pozostaliby bez opieki" było stwierdzeniem ogólnym odnoszącym się do całej Polski i tak je zrozumiałem i nie znajduję innej odpowiedzi na to pytanie, jak - że musieliby to zrobić specjaliści, w sytuacji gdyby rezydenci nie dyżurowali. Warto zaznaczyć, że dyżury lekarskie w trakcie szkolenia specjalizacyjnego odbywają się we wszystkich specjalnościach medycznych.

Ilu lekarzy specjalistów pracujących w Pańskim szpitalu zatrudnionych jest na umowy o pracę, ilu na umowach cywilnoprawnych i ilu specjalistów dokładnie pełni dyżury?

Odnośnie do pytania 17 informuję, że SPZOZ w Łodzi zatrudnia 53 lekarzy specjalistów. Zatrudnienie na podstawie umowy o pracę to 18 lekarzy specjalistów. Zatrudnienie na podstawie umowy cywilno - prawnej to 35 lekarzy specjalistów. Dyżury medyczne pełni 9 lekarzy specjalistów.

W artykule DGP wskazuje Pan, że w Pańskim szpitalu za lekarzem specjalistą podąża 10–12 dyżurnych towarzyszących. Czy lekarz towarzyszący dyżuruje również w niedziele i święta? Jak odniesie się Pan do faktu, że w praktyce na takim dyżurze liczba rezydentów towarzyszących wynosi średnio około 3, a nie 10–12?

Odnośnie do pytania 18 informuję, że w SPZOZ w Łodzi na dyżurze towarzyszącym od poniedziałku do soboty jest średnio 7 lekarzy rezydentów. Natomiast w niedziele i święta lekarze rezydenci nie pełnią dyżurów towarzyszących (pomimo takiej możliwości, na te dyżury lekarze rezydenci nie zgłaszają się).

Wybrane dla Ciebie
Może zastąpić Nawrockiego w IPN. Stawia na sztuczną inteligencję
Może zastąpić Nawrockiego w IPN. Stawia na sztuczną inteligencję
Niezidentyfikowane drony nad koszarami USA w Estonii. NATO otworzyło ogień
Niezidentyfikowane drony nad koszarami USA w Estonii. NATO otworzyło ogień
Melissa uderzyła w Jamajkę. Guantanamo ewakuowane
Melissa uderzyła w Jamajkę. Guantanamo ewakuowane
Ruszyło postępowanie ws. Wysockiej-Schnepf. Jest komunikat KRRiT
Ruszyło postępowanie ws. Wysockiej-Schnepf. Jest komunikat KRRiT
Czarne chmury nad Ziobrą. Jest reakcja byłego ministra
Czarne chmury nad Ziobrą. Jest reakcja byłego ministra
Brutalny atak w Warszawie. Napastnik  aresztowany
Brutalny atak w Warszawie. Napastnik aresztowany
"Natychmiastowe ataki na Strefę Gazy". Netanjahu wydał rozkaz
"Natychmiastowe ataki na Strefę Gazy". Netanjahu wydał rozkaz
Zakaz wstępu do ratusza. Dyspozycje CBA ws. prezydenta Nowego Sącza i jego zastępcy
Zakaz wstępu do ratusza. Dyspozycje CBA ws. prezydenta Nowego Sącza i jego zastępcy
Jamajka w oku huraganu. "Łóżko pionowo"
Jamajka w oku huraganu. "Łóżko pionowo"
Afera działki pod CPK. Komunikat KOWR
Afera działki pod CPK. Komunikat KOWR
Zapowiedź Donalda Trumpa. Będą nowe porządki w amerykańskich miastach
Zapowiedź Donalda Trumpa. Będą nowe porządki w amerykańskich miastach
Ciemne chmury nad Żurkiem. Jest zawiadomienie do prokuratury
Ciemne chmury nad Żurkiem. Jest zawiadomienie do prokuratury