Stracił około 17 mln zł. Straszą go karami. "Krew mnie zalewa"
Rząd dramatycznie poszukuje tańszego węgla na całym świecie. Tymczasem, jak dowiaduje się WP, dziesiątki tysięcy ton węgla - już opłaconego przez polskie firmy - leżą tuż za rosyjską granicą. Straty u importerów sięgają milionów złotych. I choć oni sami popierają finansowe karanie Rosji, to krytykują polski rząd za nagłe i chaotyczne wprowadzenie zakazu. Dopytują też, co z obiecanymi rekompensatami.
19.07.2022 | aktual.: 19.07.2022 09:45
Dziesiątki tysięcy ton węgla, za który polskie firmy zapłaciły przed 15 kwietnia, czyli wprowadzeniem embarga, leżą tuż za polską granicą na Białorusi oraz w Obwodzie Kaliningradzkim - alarmują polscy importerzy rosyjskiego opału. Grupa firm poniosła milionowe straty, tymczasem nic nie wiadomo o rekompensatach, do których zobowiązali się rządzący. Co gorsza, ten niedowieziony węgiel chcą odkupić inne podmioty z Unii Europejskiej i oferują Polakom połowę zapłaconej ceny.
- Krew mnie zalewa na to całe embargo, a w szczególności dwulicowość Komisji Europejskiej. Kaliningrad właśnie załatwił sobie złagodzenie blokady. Litwa nie będzie blokować dostaw węgla z Rosji. To absurd. Paradoksalnie to my w Polsce będziemy bardziej cierpieć z powodu embarga niż oni w Rosji. Tu u nas firmy dostały w łeb obuchem, ponosząc milionowe straty, to u nas będzie się zwalniać pracowników i to my w Polsce nie dostaniemy opału przed zimą - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Dąbkowski, prezes firmy Bartex z Bydgoszczy. To jeden z importerów rosyjskiego węgla. Po wprowadzeniu embarga stracił około 17 mln zł. Tyle kosztował opłacony węgiel (250 dolarów za tonę), który utknął na Białorusi, gdy embargo wprowadzono z dnia na dzień.
To tylko początek strat. Bartex współpracował z ciepłowniami, które teraz straszą karami umownymi za niedostarczony węgiel. Straty z tego powodu mogą wzrosnąć do 20-30 mln. - Dziś walczymy o przetrwanie, chciałbym uratować firmę, która działa od 1995 roku. Znam inne firmy, które już zwolniły np. 500 pracowników, wyprzedają majątek - mówi Dąbkowski.
Podkreśla, że popiera embargo na rosyjski węgiel, ponieważ zdaje sobie sprawę, że w "Ukrainie leje się krew", a Rosję trzeba było odciąć od przychodów. Jednak zdaniem przedsiębiorcy, politycy powinni dać firmom więcej czasu na przygotowanie się do wprowadzenia zakazu importu.
Nasz węgiel leży w Rosji. Są już na niego chętni - i to z Unii Europejskiej
Jak dowiaduje się WP, importerzy rosyjskiego węgla początkowo próbowali uratować węgiel, który wysypano na bocznice w Rosji i Białorusi. Z szacunków kilku wiodących firm wynika, że to kilkadziesiąt tysięcy ton. Padł pomysł, aby przetransportować go na Litwę, a stamtąd drogą morską do Niemiec. - To jest możliwe, bo poza Polską w krajach UE embargo ma okres przejściowy. Do 15 sierpnia mogą być realizowane dostawy zamówione przed embargiem - opowiada jeden z przedstawicieli branży importu węgla.
- Litwini się nie zgodzili, ponieważ i tak nie realizują przewozów z Rosji. Stanęło na tym, że węgiel, za który zapłaciły polskie firmy, może być odkupiony w Rosji przez firmy z UE, ale za połowę ceny - mówi dalej.
Stąd złość takich przedsiębiorców jak prezes Dąbkowski, który chętnie zniszczyliby niedowieziony węgiel. Zdenerwowany mówi WP: - Nie wiem, co z tym zrobić. Zostaje tylko poprosić jakiegoś generała, żeby przestawił celowniki i przyp...ł w te hałdy rakietą. Niech się ten węgiel spali, bo my już stamtąd nic nie wydostaniemy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miały być rekompensaty, ale... "jest wojna, Polska nie załata wszystkich dziur"
Przypomnijmy, że ustawa, która wprowadziła embargo na import rosyjskiego węgla, zawierała zapis, że przedsiębiorcy, którzy z powodu zakazu poniosą straty, otrzymają w przyszłości rekompensaty. Wysokość oraz tryb ustalania rekompensat miała określić odrębna ustawa. Prace nad jej powstaniem nadzorował Waldemar Buda z Ministerstwa Rozwoju i Technologii. W poniedziałek zapytaliśmy ministerstwo o postępy w pracach. Do czasu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
10 czerwca importerzy węgla (sześciu właścicieli firm), a także wójt gminy Braniewo, gdzie działało 10 terminali węglowych, byli obecni na posiedzeniu komisji energii w Sejmie.
Olga Semeniuk, sekretarz stanu w MRiT, pytana wówczas o rekompensaty, odpowiedziała tak: "Państwo muszą sobie zdawać sprawę, że to są pieniądze publiczne. Dzisiaj podejmujemy się ryzyka płacenia odszkodowań za wojnę (...), ale nie możemy stworzyć programu i projektu ustawy dla jednej, dwóch firm. Musimy mieć to kompleksowo zbadane i przeanalizowane pod względem prawnym, (...) ile takich firm przystąpi i w jaki sposób wykażą straty" - oświadczyła polityk. Tłumaczyła, też że jest wojna i "Polska nie załata wszystkich dziur".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski