Tysiące osób pożegnały bohatera - złóż kondolencje
Tysiące osób - policjantów, funkcjonariuszy z innych formacji, warszawiaków - pożegnały 42-letniego policjanta podkom. Andrzeja Struja, który w ubiegłym tygodniu został zamordowany przez dwóch 18-latków na jednym z warszawskich przystanków.
19.02.2010 | aktual.: 19.02.2010 16:12
W uroczystości w kościele św. Ignacego Loyoli na Cmentarzu Komunalnym Północnym uczestniczyli także m.in. prezydent Lech Kaczyński, premier Donald Tusk, szef MSWiA Jerzy Miller, RPO Janusz Kochanowski i komendant główny policji Andrzej Matejuk. Mszy św. przewodniczył arcybiskup, metropolita warszawski Kazimierz Nycz.
Przy trumnie wystawiono wartę honorową i poczty sztandarowe. Prezydent odznaczył pośmiertnie policjanta Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Zasługi za Dzielność. - Dzisiaj stoimy w obliczu śmierci, śmierci człowieka, śmierci o wiele lat przedwczesnej. Każda śmierć jest zdarzeniem budzącym refleksje, w tym przypadku mamy do czynienia ze śmiercią szczególną, ponieważ zginął policjant, policjant z powołania - mówił prezydent. Przypomniał, że gdy doszło do tragedii, Struj był na urlopie, a mimo to zdecydował się zareagować na chuligańskie wybryki. - Zginął śmiercią bohaterską. Zginął, bo był policjantem z prawdziwego zdarzenia - dodał Lech Kaczyński.
Zwracając się do bliskich policjanta, prezydent podkreślił, że mogą być dumni "ze swojego syna, męża, brata". - Ja, jako reprezentujący Rzeczpospolitą, mogę również powiedzieć, że jestem dumny z podkomisarza Andrzeja Struja. Dumny z takiego funkcjonariusza Polski - wolnego państwa. Oby takich śmierci było jak najmniej (...), ale obyśmy takich funkcjonariuszy mieli jak najwięcej, ponieważ wtedy będziemy spokojni o nasze bezpieczeństwo - zaznaczył Lech Kaczyński.
- Na warszawskiej Woli był tylko jeden głos - sumienia policjanta. Nie zawahał się. Miał odwagę, której ludziom często brakuje, jako jedyny zareagował na akt wandalizmu - mówił natomiast podczas homilii kapelan policjantów garnizonu warszawskiego ks. Józef Jachimczak. Dodał, że Struj jako policjant przez wiele lat walczył z przestępczością i pomagał ofiarom przestępstw, ale najważniejsze były dla niego jego dzieci. - Trudno uwierzyć, że wieczorami ten silny mężczyzna śpiewał kołysanki swoim dziewczynkom. Niech promień waszego ojca, taty zawsze na was pada - podkreślił, zwracając się bezpośrednio do córek funkcjonariusza.
Zaznaczył, że ma nadzieję, iż tragiczna śmierć policjanta będzie nauką dla społeczeństwa - jak odróżniać dobro od zła. - Ważne jest fascynowanie człowieka człowiekiem prawdziwym, bo to jest ewangelizacja - powiedział. Komendant główny policji podkreślał, że podkom. Struj zginął, dlatego że nie przeszedł obojętnie obok zła i stanął w obronie dobra, jakim jest poczucie bezpieczeństwa ludzi. - Żegnamy naszego kolegę, który miał jeszcze tak wiele planów na przyszłość, który przez 15 lat bardzo dobrej, wzorowej służby dał się poznać jako policjant, jako człowiek, z jak najlepszej strony. Był ceniony przez przełożonych, uwielbiany przez kolegów - mówił Matejuk.
Podkreślił, że zawód policjanta to profesja najwyższego ryzyka, o czym świadczy fakt, że od 1990 r. podczas służby zginęło ok. 130 funkcjonariuszy. - Nazwy takich miejsc jak Magdalenka, Będzin, Mikołajki, Nadarzyn, czy przystanek tramwajowy na warszawskiej Woli, są symbolem tragicznych zdarzeń z udziałem policjantów - powiedział. Gdy kondukt żałobny opuszczał kościół, słychać było bicie kościelnych dzwonów i wycie policyjnych syren. Podczas wkładania trumny do grobu funkcjonariusze minutą ciszy uczcili pamięć poległego kolegi. Zrobiły to nie tylko osoby, które uczestniczyły w uroczystości, ale także wszyscy warszawscy policjanci na służbie.
Na przystanku tramwajowym, gdzie zginął policjant, zbierali się warszawiacy, by zapalić znicze.
Do tragicznego zdarzenia doszło w ubiegłą środę. Funkcjonariusz zginął, ponieważ zwrócił uwagę dwóm 18-latkom, którzy najpierw przeklinali na przystanku tramwajowym przy ul. Połczyńskiej (warszawska Wola), a później - gdy wsiadał do tramwaju - rzucili w kierunku jednego z wagonów koszem na śmieci. Jeden z wyrostków przytrzymywał funkcjonariusza; drugi zadał mu kilka ciosów nożem. Mimo natychmiastowej pomocy medycznej, policjanta nie udało się uratować. Jego oprawcy usłyszeli zarzuty zabójstwa i zostali aresztowani.
Struj służył w policji od 15 lat. Pracował w wydziale wywiadowczo-patrolowym stołecznej komendy. Osierocił dwie córki.