Tysiące ludzi domagały się ustąpienia prezydenta Tajwanu
Około 20 tysięcy ludzi zgromadziło się przed pałacem prezydenckim w Tajpej, domagając się
ustąpienia oskarżanego o nepotyzm prezydenta Chen Shui-biana.
Protest, w trakcie którego nie doszło do poważniejszych incydentów, stanowił część kampanii opozycji, która w najbliższy poniedziałek zamierza zainicjować w parlamencie debatę na temat przyszłości prezydentury Chena, łącznie z przedstawieniem projektu rozpisania referendum w sprawie ustąpienia szefa państwa.
Wniosek w sprawie referendum musi zostać przyjęty przez parlament większością dwu trzecich głosów. Zdaniem miejscowych politologów, nie wydaje się by opozycja była w stanie zgromadzić tyle głosów.
Jakkolwiek samemu prezydentowi nie przedstawiono żadnych zarzutów, opozycja jest zdania, że utracił autorytet w związku z udziałem swej rodziny w skandalach. W ubiegłym tygodniu prezydent pod presją opinii publicznej przekazał część swych uprawnień szefowi rządu Su Tseng-changowi, wykluczył jednak możliwość ustąpienia.
Powodem politycznego kryzysu na Tajwanie stało się zatrzymanie w końcu maja pod zarzutem udziału w aferze finansowej zięcia prezydenta, Chao Chien-minga. Ma on odpowiadać przed sądem na zarzut wykorzystania stanowiska teścia dla pozyskiwania informacji nt. posunięć finansowych rządu i obracania, na podstawie tych informacji, akcjami na giełdzie. Chao nie przyznaje się do zarzutów. Wcześniej o niezgodne z prawem machinacje finansowe oskarżano też żonę prezydenta.